Urodził się w 1969 roku, pseudonim boiskowy: "szybki". Karierę sportową rozpoczął w "Odrze" Opole, w której rozegrał ok. 100 spotkań i zdobył ok. 30 bramek. W wieku 17 lat zadebiutował w oficjalnym spotkaniu trzeciej ligi seniorów przeciwko "Rakowowi" Częstochowa. Cztery lata później otrzymał propozycję gry z pierwszoligowych klubów: "Zagłębia" Lubin, "Górnika" Zabrze, "Siarki" Tarnobrzeg oraz GKS-u Katowice. Wybrał ofertę zespołu z Katowic, ponieważ tylko ten klub prowadził konkretne rozmowy na temat pozyskania Wolnego.
Wraz z Adamem Ledwoniem zasilili szeregi GKS-u, a "Odra" wzbogaciła znacznie klubową kasę. W latach 1991-94 Wolny strzelił dla katowickiej drużyny 30 goli. Zdobył z nią dwukrotnie Puchar Polski w 1991 oraz 1993 roku. Wystąpił z GKS-em w Pucharze UEFA, w którym to walnie przyczynił się do wyeliminowania takich zespołów jak "Aris" Saloniki czy francuskiego Bordeaux.
W 1995 roku zawał serca na zawsze przerwał jego karierę. Klub pomógł mu, powierzając funkcję kierownika drużyny. Od kilku lat jest na rencie. - Mogłem się o nią starać już wcześniej, ale jakoś mi było głupio. Dopiero jak w 2000 r. Piotr Dziurowicz wymienił mnie na "inny model", zacząłem się o nią ubiegać - mówi Wolny. Z futbolem nie stracił kontaktu. Obecnie trenuje zespół 1.FC Katowice. letni syn Maciej też trenuje w GKS. Jest napastnikiem. - Technicznie ode mnie lepszy, ale nie tak szybki - uśmiecha się Wolny.
Pamiętne mecze Dariusza Wolnego:
II runda Pucharu UEFA: GKS Katowice - Girondins Bordeaux 1:0, 1:1
I liga: GKS Katowice - Jagiellonia Białystok 7:1 (2 gole Wolnego) - najwyższe zwycięstwo w ekstraklasie GKS-u
Wywiad z Dariuszem Wolnym:
Historia "Odry" Opole: Czym były dla Pana występy w "Odrze" Opole? Jak Pan czuł się jako zawodnik "niebiesko-czerwonych" ?
Dariusz Wolny: Gra w Oderce była moim marzeniem jako małego chłopca. W wieku 9 lat zapisałem się do klubu i rozpocząłem treningi. Początki byłe trudne ponieważ trener forował swoich zawodników, dlatego też... przestałem chodzić na treningi. Po kilkunastu miesiącach zjawił się u mnie trener Kowol i nie musiał mnie namawiać abym wrócił. Od tego czasu przeszedłem wszystkie szczeble od trampkarza aż do seniorów. Występy przy Oleskiej były czymś niesamowitym oraz wielkim przeżyciem dla mnie. Swego czasu miałem dużo swoich kibiców, dlatego grałem zawsze na 100% swoich możliwości. Do dziś wracam pamięcią i opowiadam synowi jak zaczęła się moja przygoda z piłką nożna w "Odrze". Niestety już to nie wróci , chyba że syn zacznie grać w "Odrze".
Historia: Jeśli sięgnąłby Pan pamięcią do czasów gry w "Odrze" i mógłby opisać w skrócie swój najlepszy mecz, który w szczególności utkwił Panu w pamięci ?
D.W.: Tych meczy było dużo, ale kilka utkwiło mi szczególnie w pamięci. Pierwszy to mecz w Pucharze Polski ze "Śląskiem" Wrocław, strzeliłem bramkę na 1:0 jednak w ostatnich minutach gospodarze wyrównali i w dogrywce odpadliśmy, ale to był naprawdę dobry mecz. Drugi to mecz ligowy na wyjeździe z ROW-em Rybnik, prowadziliśmy 3:0 aby po przerwie roztrwonić pewną wygraną i w pewnym momencie zrobiło się 3:3. Na szczęście w ostatnich minutach strzeliliśmy 3 gole i skończyło się 6:3, a zapamiętałem to spotkanie ponieważ zdobyłem aż 3 gole. A trzeci mecz to raczej moja porażka... Graliśmy ligowy mecz z CKS Czeladź na wyjeździe, kilka razy wychodziłem sam na sam z bramkarzem, po czym za każdym razem było trzymanie mnie za koszulkę lub kopanie po nogach przez obrońców gospodarzy. Chyba w 60 minucie znów była podobna sytuacja, obrońca ściął mnie równo z trawą a sędzia w ogóle nie zareagował! W odruchu emocji zacząłem się na niego wydzierać słowami, których chciałbym zapomnieć i dostałem czerwoną kartkę... jedną jedyną w swojej karierze.
Historia: W 1984 roku opolscy juniorzy zdobyli brązowy medal mistrzostw Polski juniorów, Pan nie brał udziału w tych rozgrywkach, ponieważ powoli zaczynał dopiero wchodzić do składu juniorskiego. Jednak i Pan osiągnął pewien sukces w tamtym okresie czasu.
D.W.: Tak, w 1984 roku miałem 15 lat i nie brałem udziału w mistrzostwach Polski juniorów. Z drużyny, która zdobyła medal o ile dobrze pamiętam występowałem później z Miszturem. Natomiast w 1985 r. graliśmy z "Odrą" w spartakiadzie w Poznaniu i zajęliśmy VI miejsce.
Historia: Jakich zawodników, z którymi występował Pan w Opolu wspomina najmilej? Z kim trzymał się Pan najbliżej i dlaczego?
D.W.: Kiedy grałem w "Odrze" to trzymałem się głównie ze Świerczkiem, Nawrotem, Reterskim i Marianem Kucharskim. Trzymaliśmy się razem, wspólnie "łobuzowaliśmy" po Opolu, ale wszystko było pod kontrolą. Obecnie mam tylko kontakt ze Świerczkiem i spotykamy się jak przyjeżdżam do Opola.
Historia: Jakiemu trenerowi zawdzięcza Pan najwięcej i dlaczego ?
D.W.: Janusz Kowol - To on mnie ściągnął do "Odry" i przy nim się uczyłem, był bardzo wymagający. Mieliśmy wtedy świetną ekipę i często wygrywaliśmy ligę trampkarzy. Ireneusz Browarski - przy nim nauczyłem się chyba najwięcej , bardzo lubiłem chodzić na jego treningi i a wraz z nim bardzo często wygrywaliśmy. Trener Wiesław Łucyszyn - to był trener od doszlifowania i przygotowania pod młodego piłkarza do drużyny seniorów, współpracowałem z nim przez 2 lata. W wieku 16 lat dostawałem szansę w sparingach pierwszego zespołu a w lidze zadebiutowałem w wieku 17 lat. Mój debiut przypadł na trzecioligowe spotkanie z "Rakowem" Częstochowa. Jeden żal jaki mam do moich trenerów to, że za mało nacisku kładli na technikę, ale ogólnie było dobrze.
Historia: Pana pseudonim boiskowy to "szybki" - skąd się wziął? Czy biegał Pan 100m poniżej 10 sek. ?
D.W.: "Szybki" to pseudonim jaki dostałem po pierwszym treningu szybkościowym, gdzie pobiłem wszystkie rekordy na 100 i 150 metrów. Na mistrzostwach szkół średnich w województwie zająłem drugie miejsce, do dziś nie wiem jakim cudem byłem drugi skoro wszystkich miałem za plecami, ale wynik miałem wtedy świetny - 11,1 sek. Potem już nie było mierzenia czasu na 100m, ale nikt odkąd jeździłem na zawody lekkoatletyczne nie wbiegł przede mną na metę.
Historia: Jak Pan wspomina swój pobyt w "Odrze" i mieście Opolu ? Czy bywa Pan w naszym mieście od czasu do czasu ?
D.W.: Do dziś wspominam beztroskie lata w Opolu. Miałem wyrobioną swoją markę i było mi jak w raju. Nie narzekałem bo robiłem to co kocham. Grałem w "Odrze" w trampkarzach, juniorach, seniorach oraz reprezentacji Polski, a wszystko to dzięki klubowi i trenerom. O "Odrze" wypowiadam się w samych superlatywach zawsze i wszędzie. Do Opola przyjeżdżam dwa razy do roku, czyli na Wigilię oraz w lipcu na tydzień. Za mało mam czasu a chciałbym być częściej.
Historia: Pana kariera została przerwana niespodziewanie w najlepszym chyba momencie w 1995 roku przykrym zdarzeniem... czy mógłby Pan opowiedzieć o tej sytuacji jak bardzo ona wpłynęła na zahamowanie kariery piłkarskiej ?
D.W.: Grając w Pucharze UEFA przeciwko francuskiemu Bordeaux, po meczu dostałem lekkiego zawału, ale wszyscy myśleli, że to skutek kopnięcia w klatkę piersiową. Po przyjeździe do Katowic na prześwietleniu wyszło, że mam klatkę pękniętą i nikt się już tym nie zajmował. Pojechałem na obóz kondycyjny i po powrocie zagraliśmy sparing z Bełchatowem. Po nim poczułem się fatalnie i wylądowałem na pogotowiu. Najpierw były 4 tygodnie, potem następne 3 , potem znów 2 razy po 2 tygodnie w różnych szpitalach w ciągu roku... Diagnoza brzmiała ciężki zawał i koniec piłki nożnej jako piłkarz. To był dla mnie wielki cios ale pozbierałem się bo najważniejsze jest, że mam dla kogo żyć i jeszcze coś mogę pomóc w życiu komuś.
Historia: Czym Pan obecnie się zajmuje ?
D.W.: Obecnie zajmuję się w 1.FC Katowice jako trener juniorów (rocznik 90') oraz seniorów w klasie B. Dodam, że rentę mam na paliwo akurat.
Historia: Dziękujemy za rozmowę Panie Dariuszu. Życząc Panu sukcesów w pracy trenerskiej wierzymy, że już wkrótce będziemy mieli okazję do kolejnej rozmowy na temat Pana kariery w "Odrze" Opole.
D.W.: Ja również dziękuję i pozdrawiam serdecznie czytelników strony Historii "Odry" Opole oraz fanów klubu z Opola.
Urodził się w 1969 roku, pseudonim boiskowy: "szybki". Karierę sportową rozpoczął w "Odrze" Opole, w której rozegrał ok. 100 spotkań i zdobył ok. 30 bramek. W wieku 17 lat zadebiutował w oficjalnym spotkaniu trzeciej ligi seniorów przeciwko "Rakowowi" Częstochowa. Cztery lata później otrzymał propozycję gry z pierwszoligowych klubów: "Zagłębia" Lubin, "Górnika" Zabrze, "Siarki" Tarnobrzeg oraz GKS-u Katowice. Wybrał ofertę zespołu z Katowic, ponieważ tylko ten klub prowadził konkretne rozmowy na temat pozyskania Wolnego.
Wraz z Adamem Ledwoniem zasilili szeregi GKS-u, a "Odra" wzbogaciła znacznie klubową kasę. W latach 1991-94 Wolny strzelił dla katowickiej drużyny 30 goli. Zdobył z nią dwukrotnie Puchar Polski w 1991 oraz 1993 roku. Wystąpił z GKS-em w Pucharze UEFA, w którym to walnie przyczynił się do wyeliminowania takich zespołów jak "Aris" Saloniki czy francuskiego Bordeaux.
W 1995 roku zawał serca na zawsze przerwał jego karierę. Klub pomógł mu, powierzając funkcję kierownika drużyny. Od kilku lat jest na rencie. - Mogłem się o nią starać już wcześniej, ale jakoś mi było głupio. Dopiero jak w 2000 r. Piotr Dziurowicz wymienił mnie na "inny model", zacząłem się o nią ubiegać - mówi Wolny. Z futbolem nie stracił kontaktu. Obecnie trenuje zespół 1.FC Katowice. letni syn Maciej też trenuje w GKS. Jest napastnikiem. - Technicznie ode mnie lepszy, ale nie tak szybki - uśmiecha się Wolny.
Pamiętne mecze Dariusza Wolnego:
II runda Pucharu UEFA: GKS Katowice - Girondins Bordeaux 1:0, 1:1
I liga: GKS Katowice - Jagiellonia Białystok 7:1 (2 gole Wolnego) - najwyższe zwycięstwo w ekstraklasie GKS-u
Wywiad z Dariuszem Wolnym:
Historia "Odry" Opole: Czym były dla Pana występy w "Odrze" Opole? Jak Pan czuł się jako zawodnik "niebiesko-czerwonych" ?
Dariusz Wolny: Gra w Oderce była moim marzeniem jako małego chłopca. W wieku 9 lat zapisałem się do klubu i rozpocząłem treningi. Początki byłe trudne ponieważ trener forował swoich zawodników, dlatego też... przestałem chodzić na treningi. Po kilkunastu miesiącach zjawił się u mnie trener Kowol i nie musiał mnie namawiać abym wrócił. Od tego czasu przeszedłem wszystkie szczeble od trampkarza aż do seniorów. Występy przy Oleskiej były czymś niesamowitym oraz wielkim przeżyciem dla mnie. Swego czasu miałem dużo swoich kibiców, dlatego grałem zawsze na 100% swoich możliwości. Do dziś wracam pamięcią i opowiadam synowi jak zaczęła się moja przygoda z piłką nożna w "Odrze". Niestety już to nie wróci , chyba że syn zacznie grać w "Odrze".
Historia: Jeśli sięgnąłby Pan pamięcią do czasów gry w "Odrze" i mógłby opisać w skrócie swój najlepszy mecz, który w szczególności utkwił Panu w pamięci ?
D.W.: Tych meczy było dużo, ale kilka utkwiło mi szczególnie w pamięci. Pierwszy to mecz w Pucharze Polski ze "Śląskiem" Wrocław, strzeliłem bramkę na 1:0 jednak w ostatnich minutach gospodarze wyrównali i w dogrywce odpadliśmy, ale to był naprawdę dobry mecz. Drugi to mecz ligowy na wyjeździe z ROW-em Rybnik, prowadziliśmy 3:0 aby po przerwie roztrwonić pewną wygraną i w pewnym momencie zrobiło się 3:3. Na szczęście w ostatnich minutach strzeliliśmy 3 gole i skończyło się 6:3, a zapamiętałem to spotkanie ponieważ zdobyłem aż 3 gole. A trzeci mecz to raczej moja porażka... Graliśmy ligowy mecz z CKS Czeladź na wyjeździe, kilka razy wychodziłem sam na sam z bramkarzem, po czym za każdym razem było trzymanie mnie za koszulkę lub kopanie po nogach przez obrońców gospodarzy. Chyba w 60 minucie znów była podobna sytuacja, obrońca ściął mnie równo z trawą a sędzia w ogóle nie zareagował! W odruchu emocji zacząłem się na niego wydzierać słowami, których chciałbym zapomnieć i dostałem czerwoną kartkę... jedną jedyną w swojej karierze.
Historia: W 1984 roku opolscy juniorzy zdobyli brązowy medal mistrzostw Polski juniorów, Pan nie brał udziału w tych rozgrywkach, ponieważ powoli zaczynał dopiero wchodzić do składu juniorskiego. Jednak i Pan osiągnął pewien sukces w tamtym okresie czasu.
D.W.: Tak, w 1984 roku miałem 15 lat i nie brałem udziału w mistrzostwach Polski juniorów. Z drużyny, która zdobyła medal o ile dobrze pamiętam występowałem później z Miszturem. Natomiast w 1985 r. graliśmy z "Odrą" w spartakiadzie w Poznaniu i zajęliśmy VI miejsce.
Historia: Jakich zawodników, z którymi występował Pan w Opolu wspomina najmilej? Z kim trzymał się Pan najbliżej i dlaczego?
D.W.: Kiedy grałem w "Odrze" to trzymałem się głównie ze Świerczkiem, Nawrotem, Reterskim i Marianem Kucharskim. Trzymaliśmy się razem, wspólnie "łobuzowaliśmy" po Opolu, ale wszystko było pod kontrolą. Obecnie mam tylko kontakt ze Świerczkiem i spotykamy się jak przyjeżdżam do Opola.
Historia: Jakiemu trenerowi zawdzięcza Pan najwięcej i dlaczego ?
D.W.: Janusz Kowol - To on mnie ściągnął do "Odry" i przy nim się uczyłem, był bardzo wymagający. Mieliśmy wtedy świetną ekipę i często wygrywaliśmy ligę trampkarzy. Ireneusz Browarski - przy nim nauczyłem się chyba najwięcej , bardzo lubiłem chodzić na jego treningi i a wraz z nim bardzo często wygrywaliśmy. Trener Wiesław Łucyszyn - to był trener od doszlifowania i przygotowania pod młodego piłkarza do drużyny seniorów, współpracowałem z nim przez 2 lata. W wieku 16 lat dostawałem szansę w sparingach pierwszego zespołu a w lidze zadebiutowałem w wieku 17 lat. Mój debiut przypadł na trzecioligowe spotkanie z "Rakowem" Częstochowa. Jeden żal jaki mam do moich trenerów to, że za mało nacisku kładli na technikę, ale ogólnie było dobrze.
Historia: Pana pseudonim boiskowy to "szybki" - skąd się wziął? Czy biegał Pan 100m poniżej 10 sek. ?
D.W.: "Szybki" to pseudonim jaki dostałem po pierwszym treningu szybkościowym, gdzie pobiłem wszystkie rekordy na 100 i 150 metrów. Na mistrzostwach szkół średnich w województwie zająłem drugie miejsce, do dziś nie wiem jakim cudem byłem drugi skoro wszystkich miałem za plecami, ale wynik miałem wtedy świetny - 11,1 sek. Potem już nie było mierzenia czasu na 100m, ale nikt odkąd jeździłem na zawody lekkoatletyczne nie wbiegł przede mną na metę.
Historia: Jak Pan wspomina swój pobyt w "Odrze" i mieście Opolu ? Czy bywa Pan w naszym mieście od czasu do czasu ?
D.W.: Do dziś wspominam beztroskie lata w Opolu. Miałem wyrobioną swoją markę i było mi jak w raju. Nie narzekałem bo robiłem to co kocham. Grałem w "Odrze" w trampkarzach, juniorach, seniorach oraz reprezentacji Polski, a wszystko to dzięki klubowi i trenerom. O "Odrze" wypowiadam się w samych superlatywach zawsze i wszędzie. Do Opola przyjeżdżam dwa razy do roku, czyli na Wigilię oraz w lipcu na tydzień. Za mało mam czasu a chciałbym być częściej.
Historia: Pana kariera została przerwana niespodziewanie w najlepszym chyba momencie w 1995 roku przykrym zdarzeniem... czy mógłby Pan opowiedzieć o tej sytuacji jak bardzo ona wpłynęła na zahamowanie kariery piłkarskiej ?
D.W.: Grając w Pucharze UEFA przeciwko francuskiemu Bordeaux, po meczu dostałem lekkiego zawału, ale wszyscy myśleli, że to skutek kopnięcia w klatkę piersiową. Po przyjeździe do Katowic na prześwietleniu wyszło, że mam klatkę pękniętą i nikt się już tym nie zajmował. Pojechałem na obóz kondycyjny i po powrocie zagraliśmy sparing z Bełchatowem. Po nim poczułem się fatalnie i wylądowałem na pogotowiu. Najpierw były 4 tygodnie, potem następne 3 , potem znów 2 razy po 2 tygodnie w różnych szpitalach w ciągu roku... Diagnoza brzmiała ciężki zawał i koniec piłki nożnej jako piłkarz. To był dla mnie wielki cios ale pozbierałem się bo najważniejsze jest, że mam dla kogo żyć i jeszcze coś mogę pomóc w życiu komuś.
Historia: Czym Pan obecnie się zajmuje ?
D.W.: Obecnie zajmuję się w 1.FC Katowice jako trener juniorów (rocznik 90') oraz seniorów w klasie B. Dodam, że rentę mam na paliwo akurat.
Historia: Dziękujemy za rozmowę Panie Dariuszu. Życząc Panu sukcesów w pracy trenerskiej wierzymy, że już wkrótce będziemy mieli okazję do kolejnej rozmowy na temat Pana kariery w "Odrze" Opole.
D.W.: Ja również dziękuję i pozdrawiam serdecznie czytelników strony Historii "Odry" Opole oraz fanów klubu z Opola.
Read More