Nieczęsto zdarzają się ludzie, którzy potrafią poświęcić niemal całe swoje życie jednej instytucji podporządkowując niemal wszystko temu co kochają najbardziej. Ich praca wykonywana jest z pasją i poświeceniem dla dobra ogółu. Jedną z takich osób jest niewątpliwie znany i charyzmatyczny działacz naszego klubu Jan Śliwak. Myślę, że warto przedstawić sylwetkę pana Janka, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii "Odry".
Związany z opolskim klubem jest od 59 lat, co jest niezwykłym wyczynem. Sam klub liczy sobie ponad 71 wiosen, a więc pan Jan działa w nim niemal od samego początku. Do Opola przybył jako 15-letni chłopak w ramach repatriacji tuż po zakończeniu wojny w czerwcu 1945 roku z Brzozowców koło Lwowa, gdzie urodził się 25 listopada 1930 roku. Podobnie jak wielu innych repatriantów ze wschodu, którzy licznie zaludniali Opole po zakończeniu działań wojennych, wysiadł wraz z rodziną na Dworcu Wschodnim, znajdującym się tuż obok stadionu "Odry". Prawdopodobnie wtedy, w ogóle nie spodziewał się tego,że całe swoje życie zwiąże na dobre i na złe z naszym klubem.
W wieku 17 lat rozpoczął treningi jako lekkoatleta trenując przede wszystkim biegi na długich dystansach, a jego trenerem w "Odrze" był Władysław Szczepaniak. - To były piękne czasy, klub był w powijakach, wszystko trzeba było budować od podstaw - wspomina Śliwak. U schyłku lat 50-tych, pan Jan pracując w Wojewódzkiej Radzie Narodowej otrzymał propozycję pracy w klubie od Franciszka Łańcuckiego: - Wówczas już bardzo zaangażowany był Witold Sobolewski - mówi Pan Jan. - Zaproponowano mi funkcję kierownika drużyny juniorów i rozpocząłem pracę w sekcji młodzieżowej. Warto zaznaczyć,że z juniorami był związany niemal przez całe życie i do dziś nieprzerwanie sprawuje tą funkcję! To właśnie przez "ręce" Jana Śliwaka przechodzili wszyscy piłkarze "Odry", którzy później prezentowali się na boiskach ekstraklasy.
- Ściśle współpracowałem z trenerem Juliuszem Mariańskim, który był koordynatorem szkolenia w całym regionie - wspomina. - Gdzie tylko pojawił się jakiś utalentowany chłopak, jechaliśmy go oglądać. W ten sposób trafiała do "Odry" bardzo duża grupa zawodników. Zwykle trafiali oni do klubu dzięki osobistemu zaangażowaniu kierownika. Świętej pamięci Zygfryd Blaut wspominał: - W 1957 roku Jaś Śliwak przyjechał po mnie do Gogolina, żeby mnie ściągnąć do Odry. Miałem wówczas 15 lat. Przyjechał na motorze, to była WFM-ka. Zawsze jak sobie przypominam tę historię, to mi się chce śmiać. Przejść do Odry chciałem, bo wcześniej zrobił to mój starszy brat Bernard. Dzięki temu w 1960 roku zadebiutowałem w jej barwach w I lidze - mówił Blaut.
Śliwak potrafi wymienić większość zawodników z imienia i nazwiska, wylicza daty urodzin, pozycje na boisku, skąd przyszli do Opola, kto ich ściągał etc.etc. To się nazywa pamięć!
- Do nas garnęli się chłopcy - wyjaśnia. Było to dla nich ogromne wyróżnienie. Współpracowaliśmy z opolskimi szkołami. Zawodnicy mogli zatem zdobyć wykształcenie. Jeździliśmy na obozy, pomagało się też finansowo. Gra w Opolu była wielkim wyróżnieniem. - Wszystkie kluby w województwie były nam życzliwe. Ich działacze wiedzieli, że dla młodych zawodników przyjście do "odry" było wielką szansą na rozwój - mówi pan Janek.
Z łzą w oku pan Jan wspomina tamte czasy: - Odrze grali wówczas świetni młodzi piłkarze, talenty z całego województwa. Być u nas to było wielkie wyróżnienie. Co roku do klubu zgłaszały się dziesiątki, a nawet setki zdolnych zawodników, z których mogliśmy przyjąć tylko część. Niektórzy wkrótce zostali podstawowymi zawodnikami pierwszej drużyny - dodaje Śliwak. Od niechcenia wymienia dziesiątki nazwisk, a przy niektórych pamięta nawet datę urodzenia, by nie powiedzieć: numer kołnierzyka. - Dzisiaj trenerzy nie mają dla nastolatków czasu. A ja wiedziałem, jak kto ma w domu, jak się uczy, jakie ma zainteresowania - relacjonuje.
Piłkarska młodzież Odry przez całe lata była prawdziwym postrachem nie tylko w regionie, ale i w całej Polsce. - Ogrywaliśmy wszystkie wielkie drużyny w kraju, a także za granicą. Razem z zawodnikami jeździłem na zgrupowania i turnieje zagraniczne. Wie pan, jaka to była dla tych chłopaków atrakcja? Ale nie ma się co dziwić, takie czasy - wspomina z nostalgią kierownik.
Przez długi okres czasu pan Jan pracował w klubie społecznie, tym bardziej wielkie słowa uznania należą się naszemu działaczowi:- Poświęcałem swój wolny czas, urlopy - zaznacza. - Żona zawsze narzekała, ale się w końcu przyzwyczaiła.
Zawsze nienagannie ubrany, w garniturze, pod krawatem. Takiego znają go zarówno ci, którzy trenowali w Odrze przed 30 laty, jak i ci, którzy robią to teraz. Jednym słowem ikona naszego klubu, która powinna stać się przykładem sumiennej pracy i całkowitego oddania się sprawie w imię szczytnych celów - taki właśnie był i jest Jan Śliwak.
PS. W ankiecie przeprowadzonej w 2010 r. wśród czytelników Historii Odry Opole na najbardziej zasłużonego działacza Odry Opole zwyciężyła wlaśnie Jan Śliwak: