Nowe kamieniczki przy ul. Wojciecha i Staromiejskiej liczą sobie po dwa, trzy lata. Przez cały ten okres przyjezdni odwiedzający mieszkańców tych domków, lekarze wizytujący chorych i inni – tracą bardzo dużo czasu i zdrowia zanim znajdą poszukiwaną osobę. Dzieje się tak, ponieważ żaden z domów nie posiada tabliczki z numerem. Co prawda przed trzema miesiącami zainstalowano na budynkach żarówki z oprawkami, lecz o wstawieniu tabliczek z numerami, zapomniano.
JAK PRZED 27 LATY ARTYŚCI CZARNEGO ŚLĄSKA WYSTAWIĄ W OPOLU „HALKĘ” MONIUSZKI
Kiedy przed 27 laty przyjechała do Opola z gościnnymi występami ówczesna Opera Katowicka, szowiniści niemieccy przerwali w sali Ratusza przedstawiciele „Halki” i pobili dotkliwie artystów śląskich. Najbardziej bestwiono się wówczas nad Stanisławem Kowalikiem, który grał rolę Jontka.
I oto po 27 latach, w ramach „Dni Opola”, które odbędą się 16-23 czerwca, zespół Państwowej Opery w Bytomiu znów wystawi „Halkę”. Wśród zaproszonych gości z operą przyjeżdża również artysta operowy, Stanisław Kowalik.
Podczas „Dni Opola” gościć będziemy także Państwowy Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz znany w całej Polsce zespół „Strzelczyka” z Łodzi.
Jednym z najbardziej uroczych zakątków naszego miasta są miejsca położone nad brzegami Odry. Wiosną, latem czy jesienią przyciągają one spragnionych ciszy i wypoczynku opolan.
Niestety i tu dają znać o sobie miejscowi chuligani. Większość znajdujących się przy każdej ławce koszy na śmieci jest wywrócona, zaś ich zawartość rozrzucona wokoło.
Czytałam w jednej z gazet, że sprawcy podobnych „drak” złapani na gorącym uczynku w innym z naszych miast zostali surowo ukarani. Może dałoby się coś podobnego „zaaplikować” i miejscowej chuliganerii?
OPOLSKIE KEKSY, MAZURKI I CIASTKA SMAKUJĄ NIE TYLKO OPOLANOM
Keksy, mazurki, ciastka z receptur i „nie z receptur”, pierniki i wszelkie inne pieczywo cukiernicze wyprodukowane przez opolskich piekarzy-cukierników zdobyło sobie na Ogólnopolskiej Wystawie Cukierniczej w Krakowie nie lada uznanie. Może o tym świadczyć chociażby tylko to, iż wszystkie te wyroby zostały „w mgnieniu oka” rozkupione przez zwiedzających.
Egzamin na piątkę zdali nasi cukiernicy nie tylko u konsumentów. Notę „bardzo dobrze” wystawili im także główni egzaminatorzy. Przyznali oni Opolszczyźnie drugie miejsce w produkcji pieczywa cukierniczego.
Nieco gorzej wypadli opolscy cukiernicy w tzw. „produkcji wyczynowej” (artystycznej). Na wystawie było bowiem tyle pomysłowych eksponatów (sporządzanych zresztą przy pomocy plastyków), iż nasze wyroby wyglądały przy nich bardzo skromnie (nasi cukiernicy zdani byli tylko na własne siły). I ten wynik nie jest jednak najgorszy. Zajęliśmy w tej produkcji piąte miejsce.
Jak więc widać, wbrew narzekaniom, pretensjom i zażaleniom nasi piekarze-cukiernicy wiedzą co kto lubi.
Sprawa na pozór drobna. Ani w Opolu, ani też w innych miastach województwa nie można kupić… laski. Zwyczajnej laski inwalidzkiej, nie mówiąc już o laskach bambusowych, czy nawet „zakopiankach”.
Pytamy: co mają robić inwalidzi nie umiejący poruszać się bez laski? Czy mają szukać ich w innych województwach?
Załatwienie tej sprawy polecamy wydziałowi handlu prezydiów rad narodowych i wszystkim sklepom branżowym.
W poniedziałek 29 października odbyć się miało w Opolu plenum Zarządu Okręgowego PZMot. Na zebranie to przybyło również kilku byłych aktywistów sportu motorowego m.in. ob. Bartoszek i Hałasowski.
Już w czasie zagajenia doszło do ostrej wymiany słów między przewodniczącym zebrania ob. Czalą i grupą członków zarządu, a ob. Bartoszkiem i Hałasowskim – dotyczącej tego, czy byli aktywiści mogą być obecni na plenum.
Obywatele Bartoszek i Hałasowski zarzucili kierownictwu PZMot. Mi.in. fałszerstwo wyborów odbytych w bieżącym roku. Jako dowód podali oni fakt, że niektórym członkom PZMot. Przydzielić miano za „dobre” głosowanie talony na motory. Potwierdził to w części obecny na Sali ob. Sawicki, członek plenum, który stwierdził, że przed wyborami „ustawiano go” i pouczano na kogo ma głosować.
Większość osób aktualnego zarządu PZMot. Odżegnało się od tego rodzaju zarzutów, twierdząc, że są one bezpodstawne i nazywając autorów rozrabiaczami.
Przyznać trzeba bezstronnie, że forma wypowiedzi tak ob. Hałasowskiego, jak i Bartoszka były dalekie od ideału i obfitowały w szereg nieparlamentarnych słów.
Ponieważ atmosfera na sali stawała się coraz bardziej gorąca i nie można było prowadzić zebrania wg planu, na wniosek przewodniczącego zebrania po przegłosowaniu plenum rozwiązano.
Dalsza część dyskusji przeniosła się na korytarz, gdzie doszło do dalszej ostrej wymiany słów, hojnego obdzielania się epitetami, a nawet rękoczynów.
Ponieważ sprawa ta jest bardzo zagmatwana, a wypowiedzi zainteresowanych stron są krańcowo różne, trudne w tej chwili powiedzieć kto ma rację. Wyjaśni to być może jakieś ogólne zebranie wszystkich miłośników sportu motorowego w Opolu, na którym poruszona zostanie i opisana wyżej sprawa.
Z OLIMPIADY RZYMSKIEJ DO OPOLA PRZYLECIAŁ KOLOROWY BALONIK
Wczoraj, w godzinach rannych kilkunastoletni chłopiec Janusz Wierzbicki, zamieszkały w Opolu przy ul. Kośnego 13 znalazł na podwórku niecodzienne „trofeum”. Był to podarty balon, który zawitał do Opola aż z Rzymu. Znaki i napisy na powłoce balonu świadczą o tym, że jest on jednym z tych, które były wypuszczone w powietrze w Rzymie w czasie otwarcia Igrzysk Olimpijskich dnia 23 sierpnia br. (1960 – red.).
Na powłoce balonu znajdują się barwne godła i herby państw, biorących udział w Olimpiadzie, godła Olimpiady, a także herb Rzymu i cyfra „1960”. Są tu również różnego rodzaju kolorowe malowidła.
Znaleziony przez Janusza Wierzbickiego balon wywołał nie lada sensację wśród sąsiadów, a także wśród pracowników Zakładu Energetycznego, w którym zatrudniony jest ojciec chłopca. Sensacja ta jest zresztą uzasadniona. Z Olimpiady rzymskiej do Opola jest przecież droga bardzo daleka i balon musiał mieć po drodze niejedną przygodę.
Blisko 2 mln zł zebrał już w tym roku Wojewódzki Komitet Odbudowy Warszawy i Kraju. Jakkolwiek suma ta wydaje się dość wysoka, to jednak aktywiści SFOS (Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy – red.) twierdzą, iż wyniki te nie są specjalnie dobre. Ogółem zabrakło do wykonania planu kwartalnego 67 tys. zł.
Gdzie leży przyczyna tych niedoborów? Cyfry wskazują na to, iż plan został „zawalony” przede wszystkim przez Opole. Miasto nasze wykonało dopiero 15,2 proc. Planu rocznego. A przecież minął już cały pierwszy kwartał.
Naprawdę dziwić się należy dlaczego tak słabo przebiega w Opolu zbiórka na SFOS, dlaczego opolskie zakłady pracy, mimo wielu apeli, dotąd nie włączyły się do świadczeń na Warszawę? Przecież już nieraz przekonaliśmy się o tym, że ofiarowywane przez nas pieniądze idą na nasze, własne, opolskie potrzeby. Wielki wstyd, że właśnie Opole, miasto wojewódzkie, które powinno świecić przykładem, ma pod tym względem największe zaległości.
Wielu opolskich kierowców tak zawodowych, jak i amatorów, wiadomość ta na pewno ucieszy. Do tej pory bowiem, gdy ktoś wybierał się samochodem lub motocyklem, służbowo lub prywatnie np. do Czechosłowacji, musiał jechać do Warszawy, tracić czas i pieniądze, aby otrzymać tzw. Międzynarodowe prawo jazdy i inne dokumenty zezwalające na wyjazd pojazdem mechanicznym za granicę.
Starania opolskiego PZMot uwieńczone zostały powodzeniem. Obecnie te sprawy można załatwiać na miejscu w Opolu w Zarządzie Okręgowym Polskiego Związku Motorowego przy ul. Kościuszki. Wszystkie formalności można tu załatwić w ciągu jednego dnia.
„Trybuna Opolska”, nr 260 z 1 XI 1960
Ciekawe informacje, dotyczące naszego miasta posiada Wydział Geodezji Prez. MRN. Okazuje się, ze obecnie w Opolu są 302 ulice (na wiosnę przybyło 10 nowych). Miasto nasze składa się z 5 dzielnic: Śródmieścia, Szczepanowic, Półwsi, Zakrzowa i Nowej Wsi Królewskiej. Najmniejszą z tych dzielnic są Szczepanowie. Ich powierzchnia wynosi 426 hektarów. Największe natomiast jest Śródmieście, które posiada 1026 hektarów powierzchni. Ogółem, Opole rozciąga się na obszarze 3818 hektarów. Na Opolszczyźnie jedynie Racibórz przewyższa nasze miasto swoją wielkością i rozległością.
W ubiegłą sobotę w Wydziale Gospodarki Komunalnej w gmachu Miejskiej Rady Narodowej odbyła się narada nad poruszoną przez nas sprawą uruchomienia w Opolu strzeżonego parkingu i stacji obsługi samochodów. Na naradzie byli obecni również przedstawiciele PZM-otu, którzy gorąco poparli nasz projekt: kierownicy Wydziału Komunikacji Drogowej i Wydziału Architektury. Projekt w zasadzie poza drobnymi zastrzeżeniami natury formalnej, został przyjęty, z tym, że ostateczną decyzję w tej sprawie musi powziąć Prezydium MRN.
W ostatnich dniach Zarząd Zieleni Miejskiej posadził na wyspie „Bolko” nową partię krzewów ozdobnych. Nasze malownicze miejsce niedzielnego wypoczynku wzbogaciło się o 200 sztuk azalii i 100 sztuk rododendronów.
Nabytek ten jest bardzo cenny. Wielu turystów przyjeżdżających do Opola z różnych zakątków naszego kraju specjalnie pyta o nie i chce je zobaczyć. Rzadko bowiem w Polsce występują. Miejmy nadzieję, że nie podzielą losu innych krzewów bezlitośnie „obskubywanych” przez niektórych mało odpowiedzialnych mieszkańców naszego miasta.
W każdym razie zobaczyć i skontrolować jak się czują nowi mieszkańcy wyspy „Bolko” nie zawadzi. Tę ostatnią uwagę kierujemy do MO i harcerzy.
„Trybuna Opolska”, nr 111 z 11 V 1960
Szkoły opolskie dysponują coraz większą ilością pomocy naukowych i to nie tylko tych zwyczajnych jak gabinety i różne pracownie naukowe, ale także innych jak np. własne aparaty radiowe, aparaty kinowe, a nawet telewizory.
Te ostatnie są obecnie największą atrakcją, a urządzane w szkołach seanse telewizyjne – najmilszą rozrywką, która nie tylko bawi, ale także uczy i pomaga do pewnego stopnia uzupełniać i poszerzać szkolny program nauczania.
Posiadanie przez szkołę własnego aparatu telewizyjnego bynajmniej nie jest już obecnie rzadkością. W Opolu własne aparaty mają już: Technikum Mechaniczne, Technikum Budowlane i Szkoła Podstawowa nr 14 przy ul. Dubois, w Kuźni Raciborskiej – Zasadnicza Szkoła Metalowa, w Rudach Raciborskich – Zasadnicza Szkoła Drzewna oraz szkoły w Kietrzu, Brzegu, Paczkowie, Oleśnie, Białej Prudnickiej, Grodkowie, Namysłowie, Dobrzeniu Wielkim i Niemodlinie. Telewizory posiadają już także wszystkie opolskie licea pedagogiczne.
Ten „szkolny kurs” na telewizory naprawdę godny jest pochwały.
Parę dni temu zainstalowano pierwszy w Opolu automat, który „sam sprzedaje” papierosy, cukierki, herbatniki, czekoladki itp. To bardzo pożyteczne i efektowne urządzenie, ustawione w miejscu dawnego stoiska z artykułami kolonialnymi, a szczególnie z kawą, spełniało swoją rolę tylko kilka dni. Nieuczciwi kupujący, a szczególnie młodzież, usiłowali „oszukać automat” przez wrzucanie monet drobniejszych. Oczywiście sami sobie szkodzili, bo drobne pieniądze przepadły, a sam automat „zatkał się” i przestał działać.
Dlatego też młodym „racjonalizatorom”, poszukującym nowych metod uruchamiania automatów doradzamy, aby cały swój wysiłek mózgowy skierowali raczej w kierunku zgłębienia tajemnic pola magnetycznego czy trygonometrii. To nie człowiek, to precyzyjnie działająca maszyna elektryczna i czuła waga… Szkoda zachodu!
Natomiast – wydaje nam się – nie szkoda by było dalszych zachodów o powiększenie ilości automatów w naszym mieście. Np. na Dworcu Głównym.
ZGODNIE Z TRADYCJĄ MIASTO ZNÓW STROI SIĘ W BARWNE KOBIERCE
Zarząd Zieleni Miejskiej w zasadzie nie ma „martwych sezonów”. Tym razem jednak wczesna wiosna spowodowała, że intensywne prace nad przystrojeniem Opola w kolorowe dywany kwiatów rozpoczęły się wcześniej niż zwykle. Pracownicy Zarządu uporządkowali już prawie wszystkie zielone miejsca w śródmieściu oraz poczynili wiele poważnych „inwestycji” i w innych punktach miasta.
Nową szatę przybrał plac im. Wyspiańskiego, gdzie posadzono wiele bylin, uporządkowano trawniki. 1500 ozdobnych krzewów otrzymał park nad Odrą na wyspie Pasiece. Wszystkie ławki w Opolu są odnowione i barwnie pomalowane.
O ogromie prac przeprowadzonych już przez Zarząd Zieleni Miejskiej może świadczyć liczba kwiatów zasadzonych w pierwszym rzucie na opolskich kwietnikach. Zamyka się ona okrągłą liczbą 180 tysięcy!
Przywieziona w ubiegłym tygodniu do opolskiego ZOO słonica „Taruka” nabawiła się kataru w czasie swej samochodowej podróży do Opola. W związku z tym poddana ona jest obecnie specjalnej kuracji.
W godzinach, kiedy jest najcieplej (od 11 do 18) pod nadzorem swego pana odbywa ona codziennie spacery po wybiegu. Punktualnie o godz. 18 kończy spacer i wchodzi do pomieszczenia, w którym przebywa całą noc.
W związku z tym prośba do zwiedzających: nie żądajcie, by pokazywano wam słonicę o każdej porze dnia. Ostatecznie zwierzę też ma swoje złe humory…
„Obliczyć ciężar pręta żelaznego okrągłego, którego średnica wynosi 12 mm, a długość 2,4 mm…”
„Obliczyć w jakim procencie zakład wykonał plan, jeżeli zamiast 850 zaplanowanych sztuk wyrobu wyprodukował 875…”
Dziwny to był egzamin. Odbywał się on (kilka dni temu) na terenie cementowni „Odra”. Zasiadło do niego 18 zatrudnionych w „Odrze” pracowników, którzy chcąc podnieść swe kwalifikacje zawodowe przeszli kilkumiesięczny kurs szkoleniowy. Cała 18-tka to z zawodu ślusarze, w wielu wypadkach długoletni pracownicy warsztatów cementowych.
Przed przystąpieniem do egzaminów teoretycznych musieli oni przejść egzamin praktyczny polegający na wykonaniu wielu przedmiotów: różnych kleszczy, kaset, kluczy itp.
Przyznać trzeba, iż inicjatywa rozpoczęcia takiego właśnie przyzakładowego szkolenia jest niezwykle cenna. Wystąpiły z nią ostatnio – przy szczególnym poparciu ze strony Izby Rzemieślniczej – prawie wszystkie opolskie zakłady pracy.
Prócz nich kursy rzemieślnicze – w Opolu jest ich obecnie 5 – organizuje też Zakład Doskonalenia Rzemiosła. Rzemieślnicy nabywają tam wyższe kwalifikacje zawodowe oraz zdają egzaminy czeladnicze i mistrzowskie.
W tych dniach nadszedł do Opola pierwszy w tym sezonie jesienno-zimowy transport cytryn. Oczywiście wykupiono go doszczętnie i to w tempie dość przyspieszonym.
Następne transporty, jak zapewnia Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Hurtu Spożywczego, nadejdą przypuszczalnie w końcu tego miesiąca. Od tego czasu cytryn nie powinno zabraknąć.
200 KSIĄŻEK W OBCYCH JĘZYKACH KUPUJĄ CODZIENNIE OPOLANIE
Klub Międzynarodowej Prasy i Książki przy Placu Wolności w Opolu cieszy się coraz większym uznaniem nie tylko wśród mieszkańców Opolszczyzny, lecz także wśród cudzoziemców, którzy przebywają okresowo w naszym województwie. Wczoraj np. byliśmy świadkami gdy dwóch obywateli NRF kupowało moskiewskie wydanie powieści Tomasza Manna. Często zdarza się, że cudzoziemcy zakupują w Opolu książki angielskie, niemieckie czy francuskie, których nie można nabyć w ich kraju.
Gros fachowej literatury zagranicznej rozkupywane jest, rzecz oczywista, przez Opolan. Największym popytem cieszą się pozycje z dziedziny radiotechniki, budownictwa i medycyny.
Ciekawą innowacją, wprowadzoną przez księgarnię KMPiK w Opolu, jest przekazanie do wglądu amatorom książek zagranicznych katalogów współczesnych pozycji radzieckich, angielskich, niemieckich, francuskich itp. Klient może z katalogów tych wybrać interesującą go książkę i zamówić ją w Klubie, po kilkunastu zaś dniach Klub sprowadza zamówione na życzenie kupującego pozycje.
Faktem najbardziej chyba świadczącym o popycie na książkę zagraniczną w Opolu jest fakt, że księgarnia KMPiK osiąga miesięcznie około 80 tys. zł obrotu, sprzedając co dzień ponad 200 książek w językach obcych.
Nie lada wysiłku trzeba, aby otworzyć drzwi do apteki przy ul. Krakowskiej. Co silniejsi pomagają sobie ramionami i kolanami, schorowani zaś czekają cierpliwie, aż komuś zdrowszemu uda się niełatwa sztuka otwarcia niegościnnych drzwi.
Nie wiemy, czy naprawienie wspomnianych drzwi wymaga aż tak wielkiego zachodu, by apteka nie mogła zdobyć się na usunięcie defektu. Na wszelki wypadek jednak warto by na drzwiach wywiesić karteczkę z napisem: „Uwaga, wstęp tylko dla siłaczy!”
W tym tygodniu „ruszyła” już na dobre sprzedaż choinek. O ile w pierwszych dniach do punktów sprzedaży mieszczących się przy ul. Oleskiej, Waryńskiego i Armii Krajowej zaglądali tylko nieliczni mieszkańcy naszego miasta, o tyle teraz – ożywiony ruch panuje tam niemal bez przerwy.
Sama PSS (Powszechna Spółdzielnia Spożywcza – red.) sprzedała już około 800 sztuk choinek, a blisko 5000 ma jeszcze na składzie, MHD (Miejski Handel Detaliczny – red.), który prowadzi jeden tylko punkt, rozprowadził około 350 choinek, 200 ma obecnie w zapasie, a dalszych 150 sprowadzi w dniu dzisiejszym. Ma to być już ostatnia partia.
Obawiamy się, iż MHD trochę za wcześnie kończy te choinkowe dostawy. Od świąt dzieli nas przecież sporo jeszcze czasu i wielu ludzi nie nabyło jeszcze choinek.
Czy chcecie wiedzieć, ile papierosów wypalają mieszkańcy naszego województwa w ciągu jednego miesiąca? Otóż ni mniej, ni więcej, tylko ponad 100 milionów sztuk. Cyfra ta wyraża się wartością 19 milionów złotych.
Największym powodzeniem cieszą się „Sporty”, dowcipnie nazywane często „studenckimi” lub „kolejarskim”. Dalej idą „Giewonty”, „Poznańskie”, „MDM-y” i „Grunwaldy”.
Możemy się jednak pocieszyć, że w wyścigu „puszczania milionów z wonnym dymkiem” Opolszczyzna zajmuje ostatnie miejsce w kraju. W stosunku do ilości mieszkańców przodują pod tym względem województwa katowickie i warszawskie.
Całe niemal Opole jest w rusztowaniach. Na gwałt odnawia się budynki, usuwa gruzy itp. – aby przynajmniej w czasie „Dni Opola” miasto miało jaki taki schludny wygląd. To wszystko robi MRN (Miejska Rada Narodowa – red.).
Natomiast sami mieszkańcy…? Weźmy np. ogródki przed domami. Niewielu jest takich lokatorów, którzy by o nie zadbali, posadzili kwiaty, czy zasiali trawę.
Tego wszystkiego MRN za nas nie zrobi. Musimy sami wziąć się do tego i chyba…zdążymy jeszcze przed „Dniami Opola”.
Na ciekawy sposób upłynniania makulatury wpadło ostatnio kino „Odra”. Posiadając spory zapas prospektów filmu „Zatrzymać wóz H 43-23-OI”, w dniu 12 bm. podsuwało je przy kasie swoim klientom w cenie 60 groszy za sztukę.
Byłoby wszystko w porządku, gdyby nie fakt, że film ten „szedł” na naszych ekranach przed wielu, wielu tygodniami. Cała więc ta troska o widza, wyrażająca się w dostarczaniu materiału, mającego mu ułatwić zrozumienie filmu, jest zwykłą musztardą po obiedzie, albo po prostu – „nabieraniem naiwnych”.
Lecz nawet naiwni nie lubią, aby kpić z nich w „żywe oczy”.
ZBIERAMY ZABYTKI SZTUKI I KULTURY LUDOWEJ ZIEMI OPOLSKIEJ
- pod takim hasłem Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu obchodzić będzie w dniach od 1-14. X. 1956 r. Międzynarodowy Tydzień Muzealnictwa.
Celem Tygodnia jest zebranie jak największej ilości zabytków o wartości muzealnej i pamiątek naszej Ziemi, świadczących o polskości Śląska i łączności kultury ludowej Śląska z innymi regionami kulturalnymi Polski.
Akcja ta będzie miała charakter konkursu tzn., że każdy ofiarodawca jakiegoś przedmiotu o wartości muzealnej lub historycznej weźmie udział w losowaniu cennych nagród, zakupionych przez Muzeum i ufundowanych przez różne instytucje społeczne.
Bar mleczny „Dworcowy” dba i troszczy się o swoich klientów. Wyraża to się najczęściej w wywieszaniu długich jadłospisów, w których znajduje się co najmniej 12 pozycji.
Taką właśnie ilość dań umieszczono w nim w dniu 7 bm. Były tam i naleśniki i kotlet z jaj i groszek zielony i sos musztardowy…
Tak, były, ale nie do jedzenia. Już o godz. 16.30 wszystkiego brakło. Z 19 dań pozostały tylko cztery: ryż, pierogi i dwie zupy.
A szkoda, ludzie, którzy o tej porze wracają z pracy też chcieliby skosztować owego zielonego groszku i łazanek z kapustą.
Kierowcy „Skody” należącej do Wojewódzkiej Kolumny Transportu Sanitarnego w Opolu – Mrozowski i Antoniewski przejechali na swojej „Baśce” - jak nazywają samochód – 320 tys. kilometrów bez generalnego remontu. Samochód ten jest w takim stanie, że może jeszcze z kilka tygodni „chodzić”, zanim znajdzie się w remoncie, a zatem przekroczone zostaną, bezremontowe normy.
Ten nieosiągalny – zdawałoby się – sukces uzyskali kierowcy z Opola dzięki ścisłemu przestrzeganiu przepisowych zasad obsługi, a więc dzięki płukaniu silnika co 5 tys. km olejem wrzecionowym, unikaniu zbyt szybkiej, ryzykownej jazdy i usuwaniu w porę najdrobniejszych nawet usterek.
Niestety, starania kierowców i ich niecodzienny sukces nie zostały, jak do tej pory, nagrodzone pomimo, że fakt ten znany jest Zarządowi Zaopatrzenia Ministerstwa Zdrowia.
„Trybuna Opolska”, nr 91 z 17 IV 1956
O ciekawej inicjatywie poinformowano nas w Wydziale Gospodarki Komunalnej Prezydium WRN. Polegać ona będzie na tym, że już w przyszłym roku wprowadzi się do sprzedaży gaz świetlny w butlach. Ten osobliwy towar przeznaczony jest głównie dla mieszkańców domów, oddalonych nieco od centrum miasta, a więc leżących na terenach, gdzie nie doprowadzono jeszcze przewodów z gazowni. Gaz w butlach umożliwi wielu ludziom korzystanie z kuchenek gazowych, gazowych piecyków w łazienkach itp.
Na początek sprzedana będzie pierwsza partia butli z gazem w ilości 200 sztuk. O ile eksperyment się uda – władze pomyślą o rozpowszechnieniu tej formy zwiększania wygód w mieszkaniach.
GONDOLA NA „MŁYNÓWCE” – JESZCZE JEDNĄ OSOBLIWOŚCIĄ OPOLA
Stocznia Rzeczna w Opolu wykonała ostatnio czynem społecznym…autentyczną wenecką gondolę. Plastycy zaprojektowali kolory, na jakie zostanie ona pomalowana. Gondola prowadzona przez ubranego w malowniczy strój wioślarza, ma pływać po kanale „Młynówka”. Jej inauguracyjny rejs przewidywany jest już za kilka dni. Z gondoli będą mogli korzystać wszyscy Opolanie i przyjezdni goście. Kursować ona będzie po kanale również w godzinach nocnych, gdyż zaopatrzona zostanie w specjalne „nastrojowe” światła.
Pomysł – trzeba przyznać – jest oryginalny. Gondola w kanale to rzecz, której nie ma dotąd żadne miasto w Polsce. Opolu przybędzie więc jeszcze jedna osobliwość. Ciekawi jesteśmy jednak, czy ta nowość „chwyci”, czy korzystać z niej będzie wiele osób? Jeżeli okaże się, że tak, to władze miejskie przewidują spuszczenie na wodę większej liczby tego typu łodzi. Na razie trwają rozmowy na temat, które z opolskich przedsiębiorstw zajmie się eksploatacją tego niecodziennego pojazdu.
A więc nasze postulaty doczekały się w końcu realizacji. Powszechna Spółdzielnia Spożywców otworzy w dniu jutrzejszym pierwszy w naszym mieście sklep nocny. Będzie nim sklep PSS nr 7 przy ul. Ozimskiej 17a. Sklep ten będzie czynny w godzinach od 16 do 23. Prócz normalnego zestawu artykułów spożywczych, sklep będzie sprzedawał m.in. wędliny.
Warto dodać, że opolscy handlowcy przystępują do otwarcia sklepu z pewną obawą, czy zda on w naszym mieście egzamin. Chodzi o to, czy sklep w godzinach nocnych będzie miał należyte utargi i czy PSS na tym nie straci. Trudno oczywiście w tej chwili zabierać głos w tej sprawie. Przypominamy jedynie, że otwarcia sklepu nocnego domagało się wielu opolan już od kilku lat.
W najbliższym czasie, przy ul. Ozimskiej w Opolu otwarty zostanie sklep z częściami radiowymi. Raz w tygodniu będzie urzędował tutaj fachowiec z dziedziny radiotechniki, służący radą i pomocą wszystkim radioamatorom, którzy chcą sobie pomajsterkować przy aparacie radiowym.
Sklep z częściami radiowymi jest w trakcie przystosowywania go do tej roli.
Opolskie „Delikatesy” wprowadziły już dawno dla wygody klientów palenie kawy na miejscu. Na ogół przyjęte to zostało wśród klientów, z dużym zadowoleniem. Ostatnio jednak coś w „Delikatesach” się popsuło. Raz można tam kupić kawę spaloną na węgiel i bardzo niesmaczną, innym zaś razem sprzedaje się kawę niedopaloną i zalatującą…fasolą. Domyślamy się, że paleniem kawy w „Delikatesach” nie zajmują się ostatnio fachowcy z prawdziwego zdarzenia. Prosimy więc kierownictwo sklepu o przywrócenie dawnego stanu rzeczy.
Jest w Opolu ulica, która nazywa się słusznie „Czarna Droga”. Dlaczego słusznie – wiedzą aż za dobrze mieszkańcy okolicznych domostw. W okresie wiosennym i jesiennym, ulica nawiązuje do najlepszych tradycji uzdrowiskowych. Kąpieli błotnej, jaką możemy się uraczyć na tej właśnie ulicy, nie zastąpią nawet borowiny Ciechocinka, czy Ustronia. Opolanie jednak mają już dość tej „kuracji” i chcieliby tamtędy chodzić suchą nogą. Wystarczy wysypać kilka wagonów żużlu, by mieszkańcy ul. Czarna Droga nie wkraczali do swych mieszkań w charakterze bałwanów błotnych.
Kilka dni temu pisaliśmy, że koło kiosku „Grabówka” leży kupa piasku, który przeszkadza przechodniom. Zanim odpowie na tę notatkę ZOM (Zarząd Oczyszczania Miasta– red.), pragniemy wyjaśnić, ze już wiemy do czego służy piasek koło „Grabówki”. Został on przywieziony przez ZOM do posypywania zaśnieżonych ulic. Wszystko to pięknie, ale czy używany do tak pożytecznych celów piasek musi leżeć wprost na chodniku? Czy postawienie odpowiedniej skrzynki gdzieś w kąciku jest takie trudne i kosztowne?
W TYGODNIU TRZEŹWOŚCI – 12 SPRAW O ZAKŁÓCENIE SPOKOJU
W „Tygodniu Trzeźwości” trwającym od 7 do 14 bm., opolskie Kolegium Orzekające rozpatrzyło aż 12 spraw o zakłócenie spokoju publicznego przez nietrzeźwych. Dziewięć osób otrzymało kary grzywny pieniężnej, a trzy osoby ukarano aresztem.
O ile nam wiadomo, nie jest to cyfra zbyt mała. W innych miastach naszego województwa było takich wypadków o wiele mniej. Były nawet miejscowości, gdzie w „Tygodniu Trzeźwości” nie zanotowano ani jednego pijanego.
Zdarza się – i to nawet dość często – że samochód „ląduje” na drzewie. Rzadziej natomiast słyszy się, iż przytrafiło się to jakiemuś przechodniowi. Wyjątek stanowią lekkomyślni obywatele, którzy stracili rozsądek i miarę w piciu wódki, czy też innych procentowych trunków.
Okazuje się jednak, że i trzeźwi ulegają takim wypadkom. Ci mianowicie, którym droga wypadnie nocą przez ulicę 1 Maja. Tylko pełnia księżyca może ich przed ową ewentualnością zabezpieczyć.
Wiele ulic w Opolu otrzymało już jarzeniowe oświetlenie i nawet na niektórą solidniejszą wieś ono dociera. A na ulicy 1 Maja coraz to bardziej komunikacyjnie wykorzystywanej, migoce tylko parę lamp, rozsiewających nikłe, żółte blaski…
A może by tak i o tej ważnej arterii przy najbliższej okazji pomyśleć? W przeciwnym razie bowiem tak tubylcy, jak i przyjezdni, opuszczający Dworzec Główny, będą musieli poczynić starania o talony na radarowy ekwipunek.
Codziennie wieczorem prawie wszystkie stoliki w „Bajce” okupują grupki krzykliwych i aroganckich młodzieniaszków. Zachowują się oni więcej niż nieprzyzwoicie. Młodzieńcy ci poczynają sobie obecnie coraz śmielej. Ostatnio np. z trzaskiem i brzękiem zaczęli tłuc butelki pod stolikiem. Szyjki tych butelek miały podobno służyć do załatwienia jakichś porachunków osobistych.
Po co opisujemy ten wypadek? Po to, aby władze oświatowe i aktyw organizacji młodzieżowych zwrócił, nareszcie uwagę na „Bajkę”. Kilka energicznych kontroli wykazałoby na pewno, że w niedozwolonych godzinach przebywa tu wielu uczniów szkół średnich, którzy z kawiarni zrobili ulice czy też podwórko rodzinnego domu. Tam zresztą też chyba lepiej się zachowują.
W ostatnich latach rozwój turystyki zagranicznej przyczynił się poważnie do zainteresowania społeczeństwa nauką języków obcych. Początkowo w naszym mieście Towarzystwo Wiedzy Powszechnej było niejako monopolistą w tej dziedzinie. Organizowało bowiem kilkanaście dość dobrze prosperujących kompletów nauczania języków obcych.
Od jakiegoś czasu działalność tę przejęło wiele jeszcze innych placówek. Najpoważniejsze to Wojewódzki Dom Kultury i Klub Międzynarodowej Prasy i Książki. Obie te placówki nauczają systemem nowym, używając przy tym płyt z nagraniami lekcji czy rozmówek w obcych językach, lub nawet dla bardziej zaawansowanych, filmów fabularnych w oryginalnej wersji.
Szczególnie nowocześnie prowadzone są kursy w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki, gdzie przeważnie nauka oparta jest o te wszystkie pomoce naukowe.
Warto dodać, że wśród słuchaczy opolskich kursów języków obcych przeważają kobiety.
Uwaga radiopajęczarze… Takim zawołaniem wypadałoby ostrzec tych wszystkich, którzy przez zapomnienie, niedbalstwo czy też chęć zysku – zwlekają z zarejestrowaniem odbiorników radiowych i telewizyjnych. Ale nie, na ostrzeżenia już za późno.
W wyniku rozpoczętej niedawno ostrej kontroli „łącznościowców” w samym tylko Opolu i powiecie opolskim ujawniono w miesiącu kwietniu 114 radiopajęczarzy. Oczywiście byli wśród nich i nielegalni posiadacze telewizorów. Kontrolerzy nie poprzestali bynajmniej na udzieleniu im upomnień. Wszyscy musieli zapłacić kary. Z tytułu tych kar zebrano w kwietniu (w Opolu i powiecie opolskim) 41.520 zł. Spora sumka prawda?
Przed chwilą otrzymaliśmy telefon. Dzwonił – zaraz po wyjściu z pociągu – przyjezdny, który nie znając Opola chciał odszukać jedną z ulic na znajdującej się w pobliżu dworca tablicy informacyjnej miasta. Chciał, ale…okazało się to niemożliwością. Tablica jest bowiem zupełnie nieczytelna: zamazana, podrapana, wyblakła. – Czy was naprawdę nie stać na jej odnowienie? – zapytał nasz rozmówca.
Jedną z najbardziej ruchliwych, a zarazem najwęższych ulic Opola, jest ulica Ozimska. Ostatnio, dosyć często, przebycie tej ulicy, względnie przejście przez jezdnię jest utrudnione. Dzieje się tak dlatego, że wyładowanie towarów do sklepów, mąki do piekarni, ziemniaków do restauracji odbywa się w ciągu dnia i to w godzinach handlowych, kiedy na Ozimskiej panuje największy ruch.
Można by tu coś niecoś zmienić. Po pierwsze, towar należałoby dostarczać do sklepów w godzinach rannych lub wieczornych. Ponadto na ul. Ozimskiej winien obowiązywać zakaz zatrzymywania się godzinami pojazdów mechanicznych. Mamy tu szczególnie na myśli samochody stojące stale przed restauracją „Zgoda” i kawiarnią „Bajka”. Proponujemy zorganizować dla nich plac parkingowy za biurowcem.
Chodzi o to, by można było swobodniej się poruszać po tej najbardziej zatłoczonej ulicy Opola.
Na skrzyżowaniu ulic Ozimskiej i Katowickiej zderzyły się dwa samochody. Przyczyna…
Nie… Nie wywołujemy „wilka z lasu”. Wypadek taki wcale się nie zdarzył, ale…w każdej chwili można go oczekiwać.
Od dłuższego czasu nie działa bowiem na tym skrzyżowaniu sygnalizacja świetlna. Samochody jeżdżą jak im się podoba, a przechodnie przechodzą przez jezdnię zwykle w najbardziej nieodpowiednich momentach.
Czyżby Wydział Komunikacji Drogowej Prezydium MRN naprawdę nie wiedział o tej awarii?
Wszystkim mieszkańcom naszego miasta mamy dziś do zakomunikowania przyjemną wiadomość. Będzie to zawiadomienie o „ożenku” Opola z Krakowem, który już wkrótce ma nastąpić.
Zapytacie na pewno, co to za „ożenek” i jak należy go rozumieć. Otóż ostatnio przyjął się u nas zwyczaj, iż miasta wojewódzkie położone w centrum Polski obejmują patronat nad miastami zachodnimi. Nasze miasto „przejął” z tej właśnie racji Kraków.
W chwili obecnej rozpoczęły się już pierwsze pertraktacje Opola z Krakowem. Współpraca obydwu miast odbywać się będzie przede wszystkim na płaszczyźnie wymiany kulturalnej i gospodarczej. Oficjalny „ożenek” grodów opolskiego i krakowskiego nastąpi przypuszczalnie w czasie „Dni Opola” (w dniach 1-8 czerwca 1958 r. – red.). Bardzo możliwe, iż przyjadą wtedy do nas krakowskie zespoły artystyczne.
W godzinach rannych i południowych w opolskich autobusach komunikacji miejskiej rozgrywają się dantejskie sceny. Niesamowity tłok, wymysły, pogróżki. Pasażerowie zduszeni jak śledzie w beczce, obsługa ledwie żywa.
Może dałoby się jakoś zmienić rozkład jazdy: więcej autobusów w godzinach natężenia ruchu ludzi jeżdżących do pracy i z pracy, mniej w ciągu dnia. Na targ zawsze się zdąży dojechać…
Nasze miasto pozazdrościło laurów Nowej Hucie dostarczając jeszcze jednego tematu złośliwym i dziennikarzom. Chodzi mianowicie o wątpliwej wartości ozdóbki ze świeżo upranej bielizny suszące się na balkonach. „Ozdóbki” te są skądinąd bardzo malownicze, jeśli w długich festonach zwieszających się przed domami przeważają szczegóły damskiej garderoby.
Owe opisywane kilkakrotnie w poważnych pismach literackich rzeczy pojawiły się na nowym pięknym domu przy ul. Armii Ludowej, gdzie tym bardziej rażą, bo dom prezentuje się rzeczywiście bardzo korzystnie, a ulica jest niezwykle ruchliwa.
Moi kochani! Takie widoki dobre są dla Chróścic czy Zalesia, a nie dla wojewódzkiego miasta!
„Hotelowa”? Oczywiście znamy. To najelegantsza i najbardziej reprezentacyjna restauracja Opola. Najelegantsza? Tak, ma wszelkie dane ku temu, aby nią być, ale…trzeba koniecznie, żeby jej kierownictwo więcej wagi przywiązywało do tzw. higieny. Bo z tą nie jest tu najlepiej, a najdobitniej mówią o tym obrusy koloru…nie, lepiej nie mówić. A klienci jak na złość chcą spożywać posiłki przy stolikach nakrytych białymi, świeżymi obrusami.
No więc cóż najelegantsza restauracjo? Trzeba chyba będzie poprawić się albo…pożegnać się z opinią najelegantszej.
Powstała niedawno w Opolu prywatna wytwórnia wód gazowych „Danusia”. Dobrze, że powstała, bo napojów chłodzących nigdy w lecie nie było za dużo, ale dlaczego oranżada produkowana przez wytwórnię przypomina słodzoną i barwioną wodę z kranu? Przecież cały „urok” napojów chłodzących polega na „gazie”, którego stanowczo w „Danusi” za mało.
A poza tym z napojami chłodzącymi dzieją się istne cuda. Dlaczego tak mało w tym roku pokazuje się popularnych i poszukiwanych wód mineralnych? Dlaczego poją nas tylko drogą oranżadą, tak mało jest lemoniad, a już zupełnie nie można nigdzie dostać wody sodowej? Czyżby dlatego, że woda sodowa jest tania i „nie opłaca się” produkcja? Ładnie będziemy wyglądali, jeśli będzie się produkować tylko to, co daje największe zyski…
…kierownictwu Dworca Głównego w Opolu, by postarało się jeszcze o kilka ławek w hallu dworcowym. Dotychczasowa ich ilość jest bowiem nie wystarczająca.
Wydawać by się mogło, że skoro Opole-Główne od Kuźni Raciborskiej dzieli 61 km, a więc tyle samo co Kuźnię Raciborską od Opola-Głównego, to cena biletu powinna być jednakowa. Tymczasem tak nie jest. Kupiłem bilet II klasy (33 proc. zniżki) na pociąg osobowy z Opola-Głównego do Kuźni Raciborskiej(przez Gogolin) i zapłaciłem 9 zł. Jakież było moje zdziwienie, gdy za bilet z Kuźni Raciborskiej do Opola-Głównego (przez Gogolin) też II klasa (i także 33 proc. zniżki) zapłaciłem…9,60 zł.
Zagadka. Może rozwiążą ją kasjerzy z Opola i Kuźni Raciborskiej.
Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Opolu rozpoczęła ostatnio badania laboratoryjne zawartości pyłu cementowego w powietrzu. W związku z tym, w kilku punktach naszego miasta rozwieszono na słupach specjalne puszki, w których rozmieszczono słoiki. Osadzanie się pyłu w słoikach miało dać materiał do dalszych badań nad stanem zapylenia cementowego w Opolu.
Niestety, dzięki niektórym „dowcipnym” i – nie wstydźmy się tego określenia – głupim mieszkańcom Opola, w puszkach zamiast pyłu – znajdowano kamienie i cegły oraz szkło ze stłuczonych słoików. Kilka z tych słoików nawet ukradziono. Np. na 11 puszek rozwieszonych w kwietniu, do laboratorium powróciło w stanie nie uszkodzonym zaledwie 6.
Aby obronić niewinne puszki przed napaściami ze strony głuptasów, Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna zmontowała na nich dodatkowe zabezpieczenia, a ponadto w słoikach umieszczono żrący płyn. Wypada więc ostrzec rodziców aby dopilnowali swoje pociechy i nie pozwolili im zbliżać się do rozwieszonych na słupach pojemników. Nie ma tam żadnych skarbów.
Nie konie, a szczury śmieją się z akcji odszczurzania przeprowadzonej na terenie miasta Opola. Szczególnie wiele słów, a raczej pisków uznania mają szczury baraszkujące w nocy, a także i w biały dzień w piwnicach i na podwórzach posesji przy ul. Armii Ludowej 14 i 16a. Biedne te gryzonie nie spodziewały się, że w obecnej „dobie atomowej” po wielu prześladowaniach ze strony ludzi i zwierząt znajdą wreszcie sprzymierzeńców w osobach ekipy wyznaczonej do zakładania trutek.
Osobiście stwierdziłem z zegarkiem w ręku, że zakładanie „trutek” przez niniejszą ekipę trwało dosłownie trzy minuty. Natychmiast po odejściu wymienionej ekipy zauważyłem kilka rozlepionych na ścianie i drzwiach nalepek, głoszących, że założono trutki, lecz trutek nigdzie nie mogłem znaleźć.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że wspomniana ekipa nie mając zapewne czasu, nie ułożyła trutek w podwórzach (o ile miejsca te można tak określić), na których ustawione są różnego rodzaju komórki, klatki, budy, dające bardzo dobre schronienie dla szczurów.
Biedne szczury. Czego to ludzie nie wymyślą jeszcze. A wszystko po to, aby było się z czego…pośmiać.