Wojciech Korfanty wraz z wojewodą śląskim Michałem Grażyńskim, należał do najwybitniejszych mężów stanu na Śląsku w okresie międzywojennym. Gdy jednak Grażyński był "człowiekiem" Józefa Piłsudskiego, nieprzychylnie nastawionym w stosunku do Niemiec, Korfanty - związany z Chrześcijańską Demokracją - był uważany za polityka liberalnego w tej kwestii. Obaj politycy - częściowo z pobudek osobistych - nie darzyli się sympatią. Po 1926 r. niechęć ta miała już wymiar polityczny. Sanacja nie mogła darować byłemu dyktatorowi III powstania śląskiego braku poparcia dla dokonanego przez Piłsudskiego zamachu stanu w maju 1926 r. Od tego momentu nasiliła się - również w rejencji opolskiej - nagonka na Chrześcijańską Demokrację i samego Korfantego. Pojawiały się oskarżenia o nazbyt bliskie kontakty z przemysłowcami niemieckimi na Górnym Śląsku, wystawny tryb życia, przyjmowanie łapówek, "opuszczenie ludu śląskiego" dla własnych egoistycznych celów.
Negatywne opinie o Korfantym dochodziły także do Opola i za pośrednictwem polskiego konsula w mieście, Leona Malhomme'a były propagowane wśród polskiej społeczności. Również Związek Polaków w Niemczech (ZPwN) - nie chcąc zrażać do siebie rządzącej w Polsce sanacji - prezentował lojalistyczne stanowisko wobec nieprzychylnych Korfantemu działań opolskiego konsulatu.
Aresztowanie na jesieni 1930 r. Korfantego i umieszczenie go w twierdzy brzeskiej, było szokiem dla Polaków na Śląsku Opolskim. Z inicjatywy opolskiego konsula, L. Malhomme'a, w nadzwyczajnym numerze "Nowin Codziennych" wydrukowano tekst informujący o przyczynach jego aresztowania. Wedle opolskiej gazety, był on zatrzymany przez władze sądowe pod zarzutem popełnienia czynów natury kryminalnej. Przygotowane do kolportażu ulotki przypadkowo wpadły w ręce grupy opolskich studentów, wśród których znajdował się Augustyn Kośny - jeden z najaktywniejszych działaczy społecznych i politycznych na Opolszczyźnie.
Oburzeni ich treścią, studenci wyładowali je i podpalili, a następnie zażądali wyjaśnień od konsula opolskiego. O incydencie poinformowano również "Polonię" - prasowy organ Korfantego. Ta, komentując całe wydarzenie, nazwała działania władz polskich, reprezentowanych w Opolu przez konsula Malhomme'a za haniebne. Zwróciła także uwagę na patriotyczne nastawienie opolskiej młodzieży, która "plując na taką ohydę" spaliła kolportowane przez konsulat ulotki.
Opolska młodzież miała za złe Malhomme'owi siłowe narzucanie kultu Piłsudskiego z jednoczesnym szarganiem dobrego imienia osób nie mniej zasłużonych dla kraju, wśród których znajdował się również Korfanty. Prowadzone przez konsulat próby zdeprecjonowania osoby Korfantego wśród opolskich studentów przyniosła w sumie dosyć mizerne efekty. Nie będąc w stanie narzucić opolskiej młodzieży pro sanacyjnego światopoglądu, zniechęconej po wspomnianych wydarzeniach do Piłsudskiego, konsulat opolski - jakby na złość - zapraszał ją jedynie na uroczystości poświęcone Marszałkowi.
Skutkiem całej sprawy był wzrost poparcia dla Korfantego wśród społeczności polskiej na Opolszczyźnie oraz utrwalenie jego legendy wśród śląskich robotników. Największym przegranym był polski konsulat w Opolu, który jako ośrodek polskości w państwie niemieckim był od tej pory uważany za tubę propagandową sanacji. Pod pręgierzem znalazł się również Związek Polaków w Niemczech, krytykowany za zbytnią uległość wobec władz w Warszawie.