Przygotowania „Budowlanych” przed startem do nowego sezonu rozpoczęły się w połowie stycznia 1958 r., w ciężkich warunkach atmosferycznych.

 Trener Teodor Wieczorek bardzo dużo uwagi poświęcał kwestii wytrzymałościowej swoich podopiecznych. W tym celu zdecydował się na „bardzo ciężki” obóz kondycyjny w Lądku Zdroju, w którym wzięło udział 26 piłkarzy (Kornek, Kściuk, Brejza, Wrzos, Klik, Rogowski, Prudło, Spałek, Popluc, Stemplowski, Jarek, Frasek, Maleńki, Olbiński, Bania, Smajda, Banicz, Trepka, Bonza, Wojtkiewicz, Kwoska, Szulc, Josipow, Czarko, Hrubar i Białek).

Jak wyglądały „treningi” w Lądku Zdroju? Z pewnością nie należały do najłatwiejszych, o czym pisał Tadeusz Białek („Trybuna Opolska”, nr 49 z 27 II 1958).

Podejście na szczyt Trojana nie należy chyba do najłatwiejszych. Zwłaszcza, gdy trzeba się tam wspinać ośnieżonym, lesistym stokiem. Nic więc dziwnego, że pomijając główne, utarte już szlaki turystyczne, leśne ścieżki na stoku Trojana rzadko przemierzają stopy człowieka.

Od kilku dni jednak na ścieżki te wtargnęli młodzi ludzie w zielonych dresach. Biegając wśród drzew uparcie przemierzają oni kilometry trudnego terenu, choć w górach odległości liczy się raczej na godziny.

Gdyby ktoś postanowił tropić tych ludzi – przekonałby się, że po kilkugodzinnej bieganinie wśród drzew, zeszliby oni w dolinę rzeki Białej i schronili się w domu wypoczynkowym „Zorza” w Lądku Zdroju – obecnej siedzibie ligowego zespołu piłkarskiego Budowlanych Opole.

Tak się złożyło, że wtargnąłem do „Zorzy” w chwili, gdy piłkarze biegali po stoku Trojana. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to dość pokaźnych rozmiarów tabele rozgrywek ping-pongowych, na czele których znajdują się: Jarek, Bonza, Wrzos i Kściuk.

Będąc przekonany, że wszyscy piłkarze trenują, zacząłem się włóczyć po korytarzach.

Nagle tuż przede mną, jak spod ziemi wyrósł Stemplowski z obandażowanym kolanem.

- Dzień dobry. Pan nie na treningu?

- Jak pan widzi. Pamiątka po meczu z KKS-em (przegrany w rzutach karnych z kluczborską drużyną w Pucharze „Sportu”– red.). Oprócz mnie kurują się tu jeszcze trzy ofiary niedzielnego spotkania. Rogowski (ma rozciętą twarz), Spałek (rozbite kolano) i Popluc.

- Sądzę jednak, że obrażenia te nie są tak poważne, by mogły was wyłączyć na dłuższy okres ze zbliżających się rozgrywek ligowych.

Stemplowski uśmiecha się.

- Pewnie, że nie. Jeszcze w tym tygodniu zaczniemy wszyscy trenować, na razie jednak musimy zamiast na trening, chodzić na naświetlenia i zastrzyki. Jeżeli chodzi zaś o wyłączenie któregoś z nas z rozgrywek – to w największym niebezpieczeństwie jest Spałek. Wiadomo, że mecz z KKS-em grał on z ręką w gipsie. W ub. jeszcze roku złamał on sobie kość nadgarstka i zastarzała rana nie bardzo chce się goić. Gdyby do 16 marca Spałek nie wykurował swej ręki – w meczu z Legią na lewym skrzydle zagrałby Bania.

Rozmowę naszą przerwał dobiegający z dołu gwar.

- Nasi wrócili z treningu. Chodźmy szukać trenera Wieczorka – proponuje Stemplowski.

Po drodze spotykamy Banię taszczącego wiadro z ciepłą wodą.

- Nie ma pryszniców – musimy po każdym treningu nosić wodę i myć się w miednicach. Oj, dziura z tego Lądka bo dziura – utyskuje Bania.

- A co w ogóle robicie po treningu? Tu chyba szalone nudy?

- Za mało jest czasu, aby się nudzić – wtrąca Spałek, który w tej chwili przyłączył się właśnie do naszej grupki. Mamy bilard, ping-pong, kino, kąpiele, telewizor.

- Tylko, że w tym telewizorze nic nie widać – przerywa Bania. Program CSR widać jako tako dopiero po godzinie 22-giej, ale my już wtedy musimy iść spać.

- Zresztą, marzeniem nas wszystkich jest, aby nareszcie porządnie się wyspać – dodaje Spałek. Nigdy chyba jeszcze nie brakowało nam tak snu, jak na obozie w Lądku, chociaż na sen przeznaczone mamy 8 godzin.

Pogawędkę naszą przerywa trener Wieczorek.

- Myć się chłopcy, na obiad nie zdążycie.

Zostaliśmy z trenerem Wieczorkiem sam na sam.

- Cóż, chłopcy już chyba powiedzieli panu, jak im się żyje na obozie? Mogę jedynie dodać, że wszyscy czują się świetnie, trenują z zapałem i z obozu są zadowoleni. Piłkarzom zapewniono opiekę lekarską, większość zawodników korzysta z soluxu, kąpieli zdrojowych. A jeżeli chodzi o wyżywienie – to wystarczy chyba, jeżeli podam, że posiłki dzienne zawierają 5,5 tys. kalorii. Brakuje nam jedynie cytryn i świeżych jaj.

Głównym celem naszego obozu – kontynuuje trener Wieczorek – jest zdobycie kondycji. Stąd dzień w dzień forsowne biegi na zmianę z dłuższymi sprintami. Rozgrywamy również mecze sparringowe z drużynami, które także przebywają na obozie kondycyjnym. Z Górnikiem Niwka wygraliśmy 5:4, z Marymontem gramy w środę. Do Opola wracamy 2 marca. Po zakończeniu obozu chcemy rozegrać jeszcze jeden mecz na własnym boisku, aby wypróbować wszystkich zawodników i ustalić ostatecznie jedenastkę na spotkanie z warszawską Legią.

Widząc, że trener niecierpliwie spogląda na zegarek, kończę rozmowę i opuszczam „Zorzę”. W progu widzę zbiegających z ośnieżonego stoku Trojana, ubranych w czarne dresy piłkarzy poznańskiego Lecha.

Obóz kondycyjny "Budowlanych" w Lądku Zdroju (1958)

Archiwalne zdjęcia

Polecamy

Facebook

CPR certification onlineCPR certification onlineCPR certification online