Przełykając gorycz spadku (w opinii znawców futbolu całkowicie niezasłużonej), kibice opolskiej jedenastki pocieszali się, iż OLIWA JEST SPRAWIEDLIWA…
Krakowianom pozostanie w I lidze dawała nawet porażka z „Górnikiem” Zabrze, pod warunkiem jednak, iż szczecińska „Pogoń” nie zwycięży na wyjeździe „Legii” Warszawa. Wydawałoby się to niemożliwością! Ale… „pasy” przegrały z „Górnikiem” (0:1, dom – red.), zaś „Pogoń” rozgromiła „Legię” w stolicy (0:4 – red.).
Zrozpaczonych i oburzonych wypadkami w Warszawie „Krakusów” dość sarkastycznie pocieszano na łamach „Trybuny Opolskiej” (nr 277 z 19 XI 1959):
Cracovia została „spuszczona” z ligi na skutek sensacyjnego zwycięstwa Pogoni Szczecin nad wielokrotnym mistrzem Polski – warszawską Legią. Istotnie ostateczny wynik 4:0 daje dużo do myślenia, zwłaszcza, że jeszcze tydzień temu portowcy nie mogli na własnych śmieciach dać sobie rady ze słabą Cracovią.
A więc nowa niedziela cudów? Trudno coś konkretnego powiedzieć, bo nikogo za rękę nie złapano. Być może, że jeśli będą jakieś dochodzenia, to może one coś wniosą do sprawy.
Piłkarze Cracovii są niepocieszeni. Istotnie spaść w ten sposób, to ani honor, ani przyjemność. Jak się mogą czuć piłkarze podwawelskiego grodu? Nienadzwyczajnie, dokładnie tak samo, jak Budowlani Opole równo rok temu. Wtedy to, jak pamiętamy zanotowano dwa cudowne wyniki: Stal Sosnowiec – Cracovia 1:4 i Gwardia – Polonia Bydgoszcz 0:1. Byt ligowy w ten „czarnoksięski” sposób uratowały Cracovia i Polonia Bydgoszcz. Kozłem ofiarnym stał się zespół Budowlanych, podobno „nie najsłabszy”.
W Opolu tę pierwszą niedzielę cudów dokładnie pamiętają. No, bo i dlaczego pamiętać nie mają, jeśli piłkarze tego miasta odbyć musieli przymusową i niezasłużoną kwarantannę II-ligową.
Wypadek z Cracovią zakrawa na jakieś dziwne zrządzenie losu. Przecież zginęła ona, tak chyba można powiedzieć, od własnej broni, od własnego wynalazku. Kto sfabrykował rok temu niedzielę cudów, ano Cracovia. W tym roku skuteczność wynalazku wypróbowano na samych jego twórcach. BRR…NIEPRZYJEMNE, ALE MOŻE POŻYTECZNE.
Nie chcę wcale przez to powiedzieć, że w Opolu cieszą się ze spadku Cracovii z ligi. Na pewno nie, przecież, spadła niesłusznie. Pomijając wszystkie „ale”, takie wypadki w naszym sporcie nie powinny mieć miejsca.
W Opolu jednak pamiętają, że Cracovia zachowała się rok temu wybitnie nie fair. Wspomnijmy choćby tylko słynną wyprawę granatowym ZIM-em po Jarka i Stemplowskiego. Klub, który przyłożył rękę do niezasłużonej degradacji, miał jeszcze czelność kaperować zawodników Odry. Tak wygląda naga prawda.
Prasa krakowska zachowała się również nietęgo. Ówczesny „Głos Sportowca”, który walczy jak lew (słusznie!) o Cracovię, w lekki np. sposób w kąciku humoru potraktował zobowiązanie Franka Klika do powrotu do I ligi. Skomentował te oświadczenie typowo niefrancuską, przyciężką pointą – „A co będzie, jeśli Budowlani nie wrócą do ligi?”. A jednak wrócili i Franek Klik dotrzymał słowa.
Historia historią (przecież było to wszystko rok temu) ale przydałoby się pomyśleć na serio, co robić aby radykalnie skończyć z cudami w piłce nożnej. PZPN powziął w bieżącym sezonie pewne środki antycudowe. Jak widać na przykładzie Cracovii, okazały się one nieskuteczne i trochę zwietrzałe. Nie ma żadnych podstaw aby sądzić, że jesień 1960 roku nie zanotuje kolejnej, trzeciej niedzieli cudów. Nikt z uczciwych kibiców nie chce się niezdrowo podniecać takimi „środkami”. CHYBA JAKIEŚ WYJŚCIE MUSI SIĘ ZNALEŹĆ.
Te wszystkie historie nieprzynoszą chwały polskiej piłce nożnej. Nie tylko słabo kopiemy, ale inieuczciwie. A może dlatego słabo, że tak bez serca i nieuczciwie. Może…