
w tym miejscu przedstawić tekst pióra Mariusza Gągoli, który ukazał się w „Trybunie Opolskiej” w przededniu meczu z Ruchem:
Sytuacja Odra jest trochę klarowniejsza niż tydzień temu (…). Trener Woźniak, jak się okazało, nie rzucał słów na wiatr, twierdząc 10 dni temu, iż oczekuje od swoich podopiecznych leciutkiej zwyżki formy.
Zwyżka jest. Teraz chodzi o to, aby ją nie tylko utrzymać, ale w obliczu jeszcze groźniejszych przeciwników, podszlifować. Nie będzie to łatwe zważywszy, że opolanie chyba do końca sezonu odczuwać będą trudy ciężkich spotkań skróconych mistrzostw, pogłębione niepotrzebnym i wyczerpującym tournée zagranicznym.
Wydaje się jednak, ze szok spowodowany fatalnym startem stopniowo mija. Opolanie znów uwierzyli w swe siły i umiejętności. Zdają sobie chyba sprawę, że 13. lokatę w ligowej tabeli trudno zaliczyć do tak zwanych miejsc poczesnych, które odpowiadałoby ich rzeczywistym umiejętnościom (nr 224 z 20 IX 1962).
Ulewny deszcz sprawił, iż 23 września 1962 r. na Oleskiej pojawiła się skromna garstka kibiców (tylko 3 tys. – red.). Byli oni świadkami ciekawego widowiska, okraszonego dramatyczną końcówką. Strzał Zygmunta Droździoka w ostatnich sekundach meczu dał „niebiesko-czerwonym” trzeci z kolei remis. W tym wypadku równał się wręcz zwycięstwu.
Poniżej przedstawiamy relację ze spotkania („Trybuna Opolska”, nr 227 z 24 IX 1962):
7 kolejka: 23.09.1962 Odra Opole – Ruch Chorzów 1:1 (Droździok 90 – Faber 85)
Kściuk, Szczepański, Brejza, Wrzos, Prudło, Blaut, Uranin, Jarek, Gajda, Droździok, Stemplowski (Wolański)
I tym razem opolanie nie odnieśli zwycięstwa, mimo że na nie w zupełności zasłużyli. Sygnowana po uzyskanych remisach w Szczecinie i Rzeszowie poprawa formy opolskich piłkarzy znalazła pełne potwierdzenie we wczorajszym meczu z Ruchem. Mimo bardzo trudnych warunków, w jakich odbywało się to spotkanie, opolanie zasłużyli jeżeli nie na wyższą notę, to z pewnością na 3 z plusem.
Atak przypomniał sobie wreszcie o szybkich i zaskakujących akcjach a także o strzałach. I gdyby nie doskonała postawa bramkarza Ruchu Pietrka w drugiej połowie spotkania, to opolanie zeszliby z boiska w glorii zwycięzców.
Wielokrotnie Pietrek był w opałach. Zatrudniali go przez prawie całą drugą część meczu Jarek, Gajda, Droździok, a nawet dwukrotnie młodziutki Wolański. Że z tej strzeleckiej ofensywy nie posypał się grad bramek, to już zasługa wyłącznie bramkarza gości, który dysponuje dobrym refleksem, przy bezbłędnie opanowanej sztuce ustawiania się do strzałów swoich przeciwników.
Opolanie wystąpili wczoraj osłabieni brakiem Bani i Juszczaka. Jak poinformowali nas gospodarze meczu, obaj zapadli na anginę i piątka ataku musiała być uzupełniona młodziutkim Uraninem. Na domiar złego już w pierwszej połowie meczu kontuzji uległ Stemplowski, za którego miejsce trener Odry wprowadził drugiego juniora Wolańskiego. Nasuwa się więc z miejsca pytanie, jak zaprezentowali się oni w otoczeniu starych rutyniarzy piłkarskich?
Trudno po pierwszym występie oceniać poziom młodych zawodników. Stwierdzić jednak należy, że może być z nich w przyszłości pociecha. Uranin czuł się co prawda lepiej w okresie, kiedy grał cofnięty do tyłu. Pozycja pomocnika nie jest mu obca, więc i grał tutaj lepiej. Wolański po początkowym okresie stremowania rozegrał się pod koniec meczu, mając dwukrotnie nawet dobre zagrywki z Gajdą. Koncepcja więc trenera Woźniaka, wprowadzenia do kadry ligowej tych juniorów, wydaje się być jak najbardziej uzasadniona.
Pierwsze skrzypce w ataku Odry grali znowu Jarek i Gajda. Ich kilka zagrywek, szczególnie w drugiej części spotkania, było dobrej marki. Strzelecko – również nie zawiedli, choć prześladował ich wczoraj wybitny pech. Skoro strzałów naszych napastników o centymetry mijało bramkę, jedna zaś potężna bomba Jarka odbiła się od poprzeczki.
Spotkanie z Ruchem miało wczoraj dwa oblicza. W pierwszej części rej wodzili goście, którym na przeszkodzie do uzyskania prowadzenia stanął dobrze broniący Kściuk, wspomagany przez defensorów Odry. Wyczuwało się, że opolanie zastosowali w tym okresie taktykę osłabienia przeciwników, aby w drugiej części meczu przejąć inicjatywę.
Tak się też stało. Po przerwie opolanie ruszyli do generalnej ofensywy, zasypując Pietrka gradem strzałów. Wydawało się, że gospodarze zaaplikują teraz gościom pokaźną porcję bramek. Stało się jednak inaczej. W okresie naporu napastników Odry, goście uzyskują w 85 min. przez Fabera, w zupełnie niegroźnej, jak się wydawało sytuacji, prowadzenie.
Zanosiło się na zupełną tragedię. Opolanie panowali nadal na boisku, jednak nie umieli zmusić bramkarza gości do kapitulacji. Strzały Jarka, Gajdy i Droździoka lądują w rękach Pietrka, bądź mijają się z bramką.
Wyrównanie nastąpiło tak zaskakująco, jak uzyskanie prowadzenia przez Fabera. Dosłownie w ostatnich sekundach meczu Jarek egzekwuje rzut z rogu. Do piłki dochodzi Droździok i przez las nóg piłkarzy Ruchu umieszcza ją w siatce zupełnie zdezorientowanego Pietrka.
Sukces więc niestety połowiczny. Opolanie zasłużyli w tym meczu na zwycięstwo. Pech prześladował Odrę przez 45 minut i na karb tego należy złożyć stratę jednego punktu.
W sumie, mimo brzydkiej deszczowej pogody i śliskiej murawy boiska, mecz okresami mógł się podobać. Podziękować za to trzeba aktorom spotkania: piłkarzom chorzowskiego Ruchu i opolskiej Odry.