
Mimo widocznemu gołym okiem przemęczeniu, reprezentanci Odry zwycięsko wyszli z konfrontacji z krakowską Wisłą (zajmującą 6. pozycję po dwóch kolejkach – red.). Opolanie co prawda w ataku nie błyszczeli, mieli za to szczęście w zamieszeniach podbramkowych. Ponownie w szeregach gospodarzy z dobrej strony pokazali się Zygfryd Blaut oraz Henryk Brejza.
„Trybuna Opolska” na temat w/w spotkania pisała (nr 197 z 20 VIII 1962):
3 kolejka: 19.08.1962 Odra Opole – Wisła Kraków 3:1 (Stemplowski 11, Gajda 32, Bania 54 – Śmiałek 7)
Kornek, Szczepański, Brejza, Wrzos, Prudło, Blaut, Stemplowski, Jarek, Gajda, Juszczak, Bania
Dwa przegrane na początek sezonu spotkania i deszczowa pogoda sprawiły, że wczoraj na stadionie Odry przybyło zaledwie 6 tys. widzów. Byli oni świadkami zdobycia przez opolan pierwszych punktów w nowym sezonie. Punkty te stawiają nasz zespół w nieco lepszej niż przed tygodniem sytuacji dając mu możność przy poprawie formy wmieszania się do walki czołówki.
Wczoraj podobnie jak w dwóch pierwszych spotkaniach, ciężar walki spoczywał na defensorach, którzy pod koniec meczu bardzo osłabli. Wiąże się to ze słabą nadal dyspozycją opolskich napastników, którzy mimo uzyskanego zwycięstwa nie zachwycili.
Trzy bramki strzelone Leśniakowi, który sam nie jest bynajmniej piłkarskim gwiazdorem, były raczej zasługą słabiutko grających obrońców gości niż naszych napastników. Ani jedna też nie padła po doprowadzonej do końca akcji ofensywnej, a były wynikiem uzyskanych możliwości w zamieszeniach podbramkowych.
Opolanie przez całą pierwszą połowę właściwie statystowali na boisku, grając tylko do przedpola bramki Leśniaka. Tam psuło się wszystko, podobnie jak w pierwszych meczach nowego sezonu.
Napastnicy Odry, i to wszyscy bez wyjątku, popadli w manierę gry na stojąco. Nie znaczy to, żeby nie biegali, ale kiedy piłka przechodziła o kilka metrów od któregokolwiek z nich, to nie kwapili się do „wyjścia” do niej, lecz czekali, aż dojdzie im do nogi. Rzecz oczywista, że w takiej sytuacji do piłek adresowanych do opolan, dochodzili piłkarze Wisły.
Druga wada naszych napastników, to zupełny brak ochoty do wychodzenia na „czyste” pozycje. Wiślacy kryli naszych dość szczelnie i nie mieli dużo kłopotu z upilnowaniem swoich „podopiecznych”. Że ten system gości zawiódł, to już zasługa i niemrawo grającego Leśniaka w bramce i obrońców gości, którzy nie umieli się znaleźć w zamieszeniach podbramkowych.
Na plus opolskim napastnikom trzeba zapisać właśnie wykorzystanie tych sytuacji, dzięki czemu zdobyli dwa punkty.
Słabszy mecz rozegrał wczoraj Szczepański. Wynikło to z chęci wzmocnienia napadu i trudno mieć do niego pretensje o osłabienie w czasie końcowej fazy spotkania.
Wysoką notę musimy i tym razem wystawić Blautowi, Brejzie oraz Kornkowi. Ci trzej zawodnicy byli wczoraj podporą drużyny i im należą się głównie słowa pochwały.
Wiślacy zademonstrowali w Opolu bardzo dobre przygotowanie kondycyjne i świetną szybkość. Te walory przemawiają niewątpliwie na ich korzyść. In minus musimy zapisać im natomiast brak zdecydowania w sytuacjach podbramkowych, dzięki czemu Kornek miał ostatecznie ułatwione zadanie.
Druga połowa meczu różniła się zasadniczo od pierwszej. Wpłynęła na to po części ochota do gry, jaką w tym czasie zademonstrowali przede wszystkim opolanie. Uzyskanie prowadzenia różnicą dwóch bramek podnieciło zawodników Odry, którzy teraz „przygnietli” swoich przeciwników, dążąc do zmiany i tak już korzystnego wyniku. Efektu to co prawda nie dało, ale mamy nadzieję, że wpłynie na polepszenie samopoczucia naszych piłkarzy, którzy może wreszcie uwierzą w swoje siły i będą dostarczać nam znów radosnych przeżyć, podobnie jak w latach ubiegłych.
Pierwsze minuty przynoszą przewagę gości w polu, którzy raz po raz zagrażają bramce Kornka. W 7 minucie Śmiałek uwolnił się spod opieki Szczepańskiego i Brejzy, ograł następnie Kornka i uzyskał prowadzenie.
Wydawało się, że opolanie zejdą z boiska sromotnie pokonani. Stało się jednak inaczej. W 11 minucie Jarek egzekwuje rzut wolny z bardzo ostrego kąta. Piłka trafia w poprzeczkę i wychodzi w pole. Tam jest niesamowity tłok. Kilka nóg próbuje bądź to wybić ją dalej w pole, bądź to wepchnąć do bramki Leśniaka. Sztuka udaje się ostatecznie Stemplowskiemu, który uzyskuje wyrównanie.
Teraz do głosu dochodzą gospodarze. W 12 minucie notujemy piękne i jak się później okazało chyba jedyne zagranie napadu Odry. Jarek rozgrywa piłkę z Gajdą, strzał jednak tego ostatniego bez trudu paruje Leśniak.
W 25 minucie Blaut popisuje się pięknym, zaskakującym strzałem. Leśniak ma trochę kłopotu, jednak kieruje piłkę na korner.
W 32 minucie Jarek znowu egzekwuje rzut wolny, Następują podobnie, jak przy pierwszej bramce opolan, dwie dobitki i dopiero trzecia Gajdy trafia do siatki.
W drugiej połowie Odra rusza do ataku. Już w 54 minucie następuje zamieszanie pod bramką Leśniaka. Tym razem na posterunku był Bania i skierował piłkę do siatki.
Grę dyktują teraz aż do 75 minuty opolanie. Widzieliśmy sporo ataków, widzieliśmy próby zaskakujących strzałów. Wszystko jednak na marne. Do zmiany wyniku już nie doszło. Ostatni kwadrans należy do gości, którzy również nie uzyskują bramki.
W sumie mecz nie należał do pięknych widowisk sportowych. Podobać mogła się jedynie gra gości w polu.
Odra uzyskała cenne dwa punkty. Oby dodały one skrzydeł naszym napastnikom, którzy stoją przed poważnymi zadaniami w następnych meczach pierwszej serii.