
Tylko 6-tysięczna widownia żegnała rozgrywki w wykonaniu podopiecznych Michała Matyasa. O ile Opolanie byli spokojni o ligowy byt (6. pozycja, 27 pkt. – red.), o tyle goście byli w gorszej sytuacji (12., 20 pkt. – red.).
Bezbramkowy remis zadowolił obie strony: „niebiesko-czerwoni” utrzymali swoje wysokie miejsce, zaś Stal uratowała swój ligowy byt. W obozie gospodarzy najlepiej zaprezentowali się: Konrad Kornek, Stanisław Juszczak, Franciszek Stemplowski i Henryk Szczepański.
Poniżej przedstawiamy relację ze spotkania („Trybuna Opolska”, nr 275 z 20 XI 1961):
26 kolejka: 19.11.1961 Odra Opole – Stal Mielec 0:0
Skład: Kornek, Strociak, Brejza, Wrzos, Szczepański, Blaut II, Stemplowski, Kleszcz, Gajda, Juszczak, Bania
Zakończenie piłkarskiego sezonu w Opolu, mimo utraty punktu przez Odrę, wypadło zupełnie przyzwoicie. Bezbramkowy mecz z mielecką Stalą nie powinien stać się sygnałem do dyskusji na temat poziomu Odry na finiszu rozgrywek. Zdajemy sobie doskonale sprawę z poważnego osłabienia opolskiego zespołu, z którego ubyło w ostatnim okresie trzech dobrych zawodników. Jarek, Blaut I i Prudło wykluczeni zostali z gry na skutek odniesionych kontuzji. Siłą więc rzeczy trener Matyas był w poważnym kłopocie – jak ustawić drużynę. Okazało się, że z każdego kłopotu można wybrnąć. Tym razem „szczęściem” był Szczepański, który z powodzeniem zagrał na pozycji pomocnika. Nasz reprezentacyjny obrońca pokazał wczoraj, że grając stale na beku, nieobce mu są arkana gry ofensywnej. Potrafił on powiązać defensywę z napadem i to bardzo skutecznie. Sam zresztą oddał wiele niebezpiecznych strzałów na bramkę Mysiaka.
Drugim „diamentem” był wczoraj znów w zespole Kornek, który w kilku wypadach popisał się, jeżeli nie efektownymi, to w każdym razie skutecznymi interwencjami. Kornek gra czasami może i niebezpiecznie – naturalnie dla siebie. Jego wyjścia do atakującego przeciwnika i rzuty pod nogi wprawiają bardzo często widzów w stan podenerwowania. Kornek robi to jednak bardzo przytomnie, a jeżeli się naraża, to dla dobra swego zespołu. Za to musimy nagrodzić naszego bramkarza oklaskami.
W ataku we wczorajszym spotkaniu nieźle spisywał się Juszczak i Stemplowski, którzy byli bodajże najproduktywniejszymi zawodnikami. Juszczak zatracił już tremę nowicjusza i poczyna sobie całkiem dobrze. Stemplowski wydaje się, że dochodzi do formy, szkoda tylko, że dopiero na zakończenie sezonu. Choroba jednak tłumaczy tego zawodnika i jesteśmy przekonani, że w przyszłym sezonie Odra będzie miała jeszcze z niego pociechę.
Gajda grał wczoraj może trochę słabiej niż w ostatnich swoich meczach. Na wytłumaczenie jednak tego piłkarza mamy wiadomość o jego przeziębieniu, wskutek czego nie mógł on w ubiegłym tygodniu trenować.
Odra, grając w osłabionym składzie, zademonstrowała w meczu ze Stalą dobrą grę w polu, oraz kiepskie wykończenie akcji w sytuacjach podbramkowych. Na przeszkodzie jednak do uzyskania bramki stanął przede wszystkim świetnie spisujący się bramkarz Stali Mysiak, który w pięknym stylu obronił wiele strzałów opolskich napastników. I tutaj należy stwierdzić, że mimo bezbramkowego wyniku, opolanie zasłużyli na słowa pochwały za sporą ilość oddanych strzałów.
Na tle ładnie dla oka grających opolan, Stal wypadła również nie najgorzej. Co prawda w tym zespole brak jeszcze zdecydowanych strzelców, jednak kilka akcji napastników mieleckich mogło się podobać. Kornek w bramce oraz wszędobylski Szczepański popsuli szyki stalowcom, którzy nie mogli pokonać opolskich defensorów.
Niedzielny mecz rozpoczął kapitalny strzał Szczepańskiego, z trudem obroniony przez Mysiaka. Od tej chwili, aż do sygnału sędziego na zakończenie pierwszej połowy spotkania obserwowaliśmy efektowne akcje obu zespołów. Więcej z gry mieli jednak opolanie, którzy raz po raz bombardowali bramkę Mysiaka. Ten ostatni nie dał się jednak pokonać. W reporterskim notatniku figurują: Bania, Stemplowski, Kleszcz i znowu Bania ze Stemplowskim. Zanotowane były naturalnie tylko najlepsze akcje i strzały wymienionych zawodników. Wszystkie ugrzęzły w „lepkich” rękach Mysiaka.
I stalowcy popisali się w tym czasie kilkoma bombami, które bądź stały się łupem Kornka, bądź też powędrowały „do nieba”.
Druga połowa meczu nie była już tak atrakcyjna, choć zanotowaliśmy również kilka niebezpiecznych zagrań z obu stron. Pod koniec spotkania Odra pofolgowała, co stworzyło okazję dla przejęcia inicjatywy przez Stal. Defensywa grała jednak uważnie, nie dając się zaskoczyć.
W sumie, nie był to wielki mecz. Było to raczej miłe dla oka widowisko, przeprowadzone przez zawodników obu zespołów w sposób wysoce sportowy.