Po bramkach Erwina Wilczka i Romana Lentnera nowo kreowany mistrz Polski wygrał z nadodrzańską drużyną w rozmiarach 4:2. Spotkanie okazało się bardzo dobrym widowiskiem. 20 tys. widownia z pewnością nie żałowała wydanych złotówek.
Zawodnikiem, który najbardziej rozczarował w drużynie gości okazał się Norbert Gajda. Po strzelcy dwóch bramek z ostatniego meczu reprezentacji (Polska – Dania 5:0, 5 listopada 1961 r. – red.) spodziewano się o wiele więcej! Tymczasem świątynię Huberta Kostki ukąsili inni „niebiesko-czerwoni”: Zbigniew Bania (6 trafienie w Sezonie – red.) oraz Franciszek Stemplowski (pierwsza bramka – red.).
Poniżej przedstawiamy relację ze spotkania („Trybuna Opolska”, nr 269 z 13 XI 1961):
25 kolejka: 12.11.1961 Górnik Zabrze - Odra Opole 4:2 (Wilczek 10, 54, Lentner 57, 90 – Bania 12, Stemplowski 17)
Skład: Kściuk (Kornek), Szczepański, Brejza, Wrzos, Trywiański, Prudło, Stemplowski, Kleszcz, Gajda, Juszczak, Bania
Do tej pory Odra miała raczej szczęście do Górnika. Wystarczy przypomnieć zwycięstwa ubiegłoroczne oraz remis w Opolu. Nic też dziwnego, że wczoraj w Zabrzu mówiono dosyć otwarcie o możliwości uzyskania przez opolan remisu. Przepowiednie sympatyków Górnika nie sprawdziły się ale bezspornym jest fakt, że opolanie pozostawili po sobie jak najlepsze wrażenie.
Górnicy, którzy już przed meczem fetowali swój mistrzowski tytuł wystąpili przeciwko Odrze osłabieni brakiem Pohla. Opolanie zaś, jak gdyby w rewanżu, nie mogli wystawić swojej najlepszej jedenastki, gdyż Jarek i Blaut I leczą kontuzje.
Absencje w obu zespołach nie wpłynęły jednak ujemnie na przebieg mistrzowskiego spotkania. Odra w pierwszej połowie zagrała nieomal koncertowo, uzyskując prowadzenie 2:1. W tym czasie opolanie stanowili dla mistrzów Polski nie tylko równorzędnego partnera. Byli nawet okresami wyraźnie lepsi.
Gra toczyła się przy obustronnych atakach, przy czym nawet nieco więcej z gry mieli opolanie.
W zespole Odry, poza chaotycznie grającym jeszcze Kleszczem, pozostali zawodnicy wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Atak grał składnie nie tylko w polu, lecz w odróżnieniu od wielu swoich tegorocznych występów popisywał się celnymi i zaskakującymi strzałami. Dwa z nich znalazły drogę do bramki Kostki i stwierdzić należy, że były naprawdę dobrej marki.
Pierwszą bramkę dla zespołu opolskiego uzyskał Bania, w sposób godny naśladowania. Przytomne przyjęcie prostopadłego podania, zmylenie obrońcy i bramkarza były dziełem jednej sekundy, po której nastąpił strzał nie do obrony.
Za drugą bramkę słowa pochwały należą się Stemplowskiemu, który, będąc zasłonięty przez obrońców Górnika, zdecydował się na szybki i zaskakujący strzał. Kostka nawet nie drgnął w bramce, mimo, że piłka poszybowała do siatki tuż obok niego.
Doskonały dzień miał wczoraj Prudło, który brylował w pomocy, pchając wspólnie z Trywiańskim bez przerwy swój atak do przodu. Obaj zresztą pomocnicy grali w pierwszej połowie również bezbłędnie w defensywie, nie dopuszczając do powstania luki między poszczególnymi formacjami.
W defensywie ujrzeliśmy znów Brejzę i Wrzosa. Pierwszy nie był może tak skuteczny jak dawniej, jednak uzupełniony przez Szczepańskiego wypełnił swoje zadanie. Szczepański raz tylko przepuścił szybkiego Lentnera w ostatniej minucie gry, co obciąża jego konto, bilansujące się jednak dodatnim za niedzielny mecz saldem.
W bramce widzieliśmy dwóch zawodników. Tak Kściuk, jak i później Kornek nie ponoszą całkowitej odpowiedzialności za stracone bramki. Padły one po popisowych akcjach napadu mistrza Polski i to usprawiedliwia wszystkich w zasadzie defensorów.
Wczorajsze spotkanie, mimo porażki Odry, należało do pięknych widowisk sportowych. Na zabrskim stadionie widzieliśmy grę godną czołowych zespołów kraju.
Jedyną maleńką pretensję, jaką można wysunąć pod adresem opolan, to niepotrzebna gra defensywna w drugiej połowie spotkania. Należy jednak też powiedzieć, że Górnik grał w tej części meczu bezbłędnie w ataku, wznosząc się na poziom godny mistrza Polski.
A teraz trochę o przebiegu gry.
Już w piątej minucie Juszczak był o krok od zdobycia prowadzenia dla barw Odry. Spóźnił się jednak o ułamek sekundy do prostopadłego podania Prudły i Kostka ubiegł opolanina.
W 10 minucie notujemy szybki atak górników. Do piłki dochodzi Wilczek i oddaje zaskakujący strzał. Kściuk był bezradny i Górnik prowadzi 1:0.
Napastnicy Odry nie zrazili się utratą bramki i raz po raz zagrażają bramce Kostki. Na wyrównanie nie musieliśmy długo czekać. Już w 12 minucie Bania otrzymuje prostopadłe podanie od Gajdy. Lewoskrzydłowy Odry nie zmarnował okazji. Minął przytomnie obrońcę Górnika, zmylił Kostkę i uzyskał wyrównującą bramkę.
Gra się ożywia. Oba zespoły dążą do zmiany wyniku. Udaje się to Stemplowskiemu, który w 17 minucie zdecydował się na zaskakujący strzał. Kostka nie próbował nawet bronić.
Do przerwy wynik nie ulega zmianie, mimo że oba zespoły grają na pełnych obrotach.
Druga połowa rozpoczyna się od wspaniałej okazji na podwyższenie wyniku. Juszczak, będąc sam na sam z Kostką, oddał anemiczny strzał, bez trudu obroniony przez bramkarza Górnika.
W 54 minucie gry pada wyrównanie. Wilczek, po pokazowej akcji napadu gospodarzy umieszcza piłkę w bramce rozpaczliwie interweniującego Kściuka, który na domiar złego w tym momencie okulał.
Górnicy teraz atakują bez przerwy, zmuszając opolan do defensywy. Atak za atakiem zielonych sunie na bramkę Kściuka, który odczuwa boleśnie odniesioną kontuzję. Nie mógł też w tej sytuacji obronić dobitki Lentnera, który w 57 minucie uzyskuje prowadzenie.
Na boisko wchodzi Kornek, zastępując kontuzjowanego kolegę. Przez 30 minut trwał pojedynek nowego bramkarza Odry z atakującymi bez przerwy górnikami. Opolanin uległ dopiero w ostatniej minucie, kiedy to Lentner przedarł się po skrzydle i oddał kapitalny strzał.
W sumie spotkanie Górnika z Odrą zapisane zostanie w kronice jako piękne widowisko sportowe.