3 września 1961. na Oleskiej pobito trzy klubowe rekordy, obowiązujące po dziś dzień. Po pierwsze: „niebiesko-czerwoni” odnieśli najwyższe zwycięstwo w historii swych występów w ekstraklasie; po drugie: Norbert Gajda okazał się najlepszym strzelcem drużyny w jednym spotkaniu ligowym na froncie ekstraklasy; po trzecie: nikt - z wyjątkiem - N. Gajdy nie może się poszczycić sześcioma trafieniami w jednym meczu w żadnej klasie rozgrywkowej (nawet w meczu towarzyskim - red.).
Rozmiary zwycięstwa są o tyle szokujące, iż zostały odniesione bez udziału Engelberta Jarka (przewlekła kontuzja kostki – red.), nad drużyną dobrze prezentującą się w Sezonie ‘61. By nasze słowa nie były li tylko gołosłowiem, przytoczmy dowód koronny NASZEJ OBRONY („Trybuna Opolska”, nr 206 z 31 VIII 1961):
W niedzielę opolscy ligowcy stają znowu przed własną widownią, do kolejnego arcytrudnego pojedynku, z gdańską Lechią, która w tym sezonie poczyna sobie znacznie śmielej niż w przedsezonowych horoskopach przypuszczano. Lechia, to już nie zespół „murarzy”, chociaż sforsowanie defensywy znad Bałtyku z niezawodnym Romanem Koryntem nastręcza nadal bardzo wiele trudności. Jeśli weźmiemy również pod uwagę i to, że napastnicy gdańscy nauczyli się już strzelać, dojdziemy do wniosku, że najbliższy rywal opolan będzie orzechem niesłychanie trudnym do zgryzienia.
Dziewięć bramek, które podopieczni Teodora Wieczorka zaserwowali gdańszczanom sprawiły, iż opolanie znaleźli się na trzeciej pozycji wśród najskuteczniejszych zespołów I ligi (za Górnikiem Zabrze i Polonią Bytom). Co ciekawsze, dorobek 42-óch celnych trafień przypadł jedynie na pięciu (a po prawdzie sześciu) zawodników: Norberta Gajdę – 15, Engelberta Jarka – 14, Eugeniusza Piechaczka – 5, Zbigniewa Banię – 4, Ryszarda Kleszcza – 3 i Stanisława Szymczyka z Cracovii – red.).
Poniżej przestawiamy relację „Trybuny Opolskiej” ze spotkania (nr 209 z 4 IX 1961):
19 kolejka: 03.09.1961 Odra Opole – Lechia Gdańsk 9:2 (Gajda 17, 24, 43, 51, 67, 82, Kleszcz 21, 89, Bania 42 – Bieńkowski 69, Apolewicz 72)
Skład: Kściuk, Szczepański, Brejza, Prudło, Blaut II, Blaut I, Stemplowski, Kleszcz, Gajda, Juszczak, Bania
Doskonały mecz rozegrała wczoraj Odra, deklasując na oczach siedmiu tysięcy widzów gdańskich mistrzów defensywy – Lechię 9:2. Nie zwycięstwo opolan jest sensacją, lecz końcowy rezultat zawodów. Takiego bowiem wyniku nie przewidywali nawet najzagorzalsi sympatycy miejscowych. Końcowy rezultat jest tym cenniejszy, że odniesiony został pod nieobecność bombardiera nadodrzańskiej jedenastki – Jarka.
W niedzielnym meczu rolę rozgrywającego i zarazem egzekutora przejął na siebie Gajda. „Nora” zadanie to wykonał znakomicie. Umiejętnie dyrygował swoimi kolegami, a co najważniejsze sam celnie strzelał. Z meczowych bomb aż 6 (sześć) znalazło drogę do bramki Uścinowicza. Gajda był zresztą w niedzielę piłkarzem nr 1 wśród aktorów pojedynku Lechia – Odra. Przyćmił on swą doskonałą grą niezawodnego do tej pory eksreprezentanta Polski – Romana Korynta, któremu w dotychczasowej karierze chyba żaden z piłkarzy nie popsuł tyle krwi.
Przypisywanie zresztą wielkiego triumfu opolan nad gdańskimi murarzami wyłącznie Gajdzie, byłoby niewątpliwie dużą krzywdą dla pozostałych członków opolskiego teamu. Wszyscy bowiem piłkarze grali przez pełnych 90 minut z dużą ambicją i poświęceniem. Wysiłek ich w ostatecznym rozrachunku opłacił się. Opolanie stali się autorami najwyższego cyfrowo w bieżącym sezonie zwycięstwa i muszą budzić poważny respekt u najbliższych rywali.
W przeciwieństwie do doskonale dysponowanych wczoraj gospodarzy, piłkarze znad Bałtyku zaprezentowali się jako zespół o bardzo przeciętnych umiejętnościach taktycznych oraz dużych lukach szczególnie w defensywie (obaj boczni obrońcy). Należą im się jednak słowa uznania za ambitną grę przez pełnych 90 minut.
Początek zawodów nie zapowiadał raczej łatwego zwycięstwa Odry. Od pierwszego gwizdka sędziego goście zastosowali swą wypróbowaną już taktykę defensywną, zagęszczając poważnie dostęp do bramki Uścinowicza. Dla opolan nie było to bynajmniej żadnym zaskoczeniem. „Rozciągali” oni grę na skrzydła i wyciągali przeciwnika w pole, by błyskawicznie zaatakować. W ten właśnie sposób uzyskali opolanie 6, z 9 zdobytych wczoraj bramek. Serię ich rozpoczął w 17 minucie Gajda, który otrzymawszy piłkę od Bani posłał ją pod poprzeczkę. Olbrzymi aplauz widowni nagrodził Odrę za ten wysiłek. Nikt jednak nie przewidywał, że powtórzy się to jeszcze ośmiokrotnie.
Kiedy w 21 minucie Kleszcz uzyskał drugą bramkę, stało się jasne, że Odra mecz ten musi wygrać. Tym bardziej, że defensywa gości popełniała coraz więcej błędów, przegrywając wiele pojedynków z piłkarzami opolskimi. Do przerwy wynik brzmi już 5:0!
Gdańszczanie jednak nie rezygnują z walki. Dążą za wszelką cenę do zmiany wyniku. Tymczasem w 67 minucie po strzale Gajdy na tablicy wyników pojawia się 7:0. Zanosi się na dwucyfrówkę. Ale Lechia w dalszym ciągu nie daje za wygraną i w krótkich odstępach czasu strzela dwa gole. Jest to jednak ich łabędzi śpiew. Opolanie ponownie podkręcają tempo i na przedpolu świątyni Uścinowicza znowu alert. Nie przeszkodziło to jednak Gajdzie i Kleszczowi w zdobyciu 8 i 9 bramki.
Końcowy rezultat niedzielnych zawodów jest bardzo imponujący. Złożyła się na to dobra gra całego zespołu, a przede wszystkim doskonała dyspozycja strzelecka ataku opolskiego pod batutą środkowego napastnika Gajdy.
11 goli i spora ilość gorących spięć podbramkowych pozwalają zaliczyć niedzielny pojedynek Lechii z Odrą do rzędu bardzo ciekawych i emocjonujących spotkań. Taka gra napawa otuchą i pozwala optymizmem patrzeć w przyszłość.