W dniu 18 kwietnia w Księdze Gości pojawił się wpis o tragicznej śmierci byłego zawodnika pierwszoligowej "Odry" Opole Jerzego Tkaczyka 17 kwietnia br. Chciałbym przypomnieć kibicom opolskim tego niespełnionego niestety piłkarza, który mógł osiągnąć dużo więcej w futbolu, jednak losy życiowe nie zawsze układają się zawsze tak jak każdy sobie tego życzy.

Urodził się w 1952 roku. W piłkę nożną zaczynał grać w 1966 roku w Nysie, gdzie występował przez 3 lata w juniorach MZKS Nysa, ale już w tym okresie czasu wchodził do w skład pierwszego zespołu występującego w III lidze. W 1969 roku przeszedł do juniorów opolskiej "Odry", którzy walczyli o mistrzostwo kraju. Z Opola Tkaczyk jesienią 1970 r. został przekazany do Unii Racibórz, w której rozegrał 5 spotkań. Po spadku z II ligi drużyny z Raciborza Tkaczyk powrócił do Nysy.

20 marca 1975 r. podpisał umowę o pracę w Małejpanwi Ozimek, której był podporą podczas występów drugoligowych. Podczas gry w Ozimku, ten utalentowany pomocnik zwrócił ponownie swoją uwagę działaczy opolskiej "Odry", w której zameldował się w styczniu 1977 roku, aczkolwiek oficjalne występy mógł rozpocząć dopiero od rundy wiosennej sezonu 1977/1978. Jego głównym atutem piłkarskim było wyszkolenie techniczne, które nabył w dużej mierze kopiąc piłkę jako mały chłopiec na małych boiskach podwórkowych, gdzie łatwo było zdobyć swobodę w operowaniu piłką. Dużo czerpał również z pobytów na centralnych zgrupowaniach juniorów, na których przykładano dużą wagę właśnie do techniki. Warto dodać, że prawdziwych podstaw piłkarskiego rzemiosła Tkaczyka nauczył jego pierwszy trener Pieprzyca.

Po przyjściu do Opola Tkaczyk otrzymał od klubu bardzo dobre warunki życiowe. Mimo, że miał problemy z zaciekami po obfitych deszczach w swoim mieszkaniu to nie narzekał na nic, ponieważ jak twierdził warunki jakie stworzono dla niego w Opolu były najlepsze z najlepszych.

Niestety oczekiwania działaczy "Odry" co do osoby Tkaczyka nie spełniły się w pełni. Tkaczyk najczęściej grywał na boisku przez kilkanaście minut, rzadko grywał od pierwszej minuty meczu, przeważnie był zmiennikiem. On sam uważał, że czynił wszystko aby móc grać cały czas, ale wszystko zależało od trenera Piechniczka, który nakładał na niego obowiązki gry destrukcyjnej, w której nie czuł się zbyt dobrze - wolał grę ofensywną do której był przyzwyczajony, a w nowej roli czuł się nieco gorzej. Być może właśnie z tego faktu wynikał problem jego adaptacji w drużynie, który nie pozwolił Tkaczykowi wznieść się na piłkarskie wyżyny ?

Jerzy Tkaczyk wziął udział m.in. w tak pamiętnych meczach "Odry" jak zwycięstwo w Warszawie nad "Legią" 5:3 w 1978 r. czy spotkaniu europejskich pucharów przeciwko 1.FC Magdeburg w Opolu, w którym zagrał drugą połowę spotkania.

Autograf Jerzego Tkaczyka

Od 1979 roku rozpoczęły się problemy Tkaczyka. Coraz rzadziej występował w spotkaniach ligowych, a od maja był nawet zawieszony przez trenera Piechniczka i zarząd klubu jako jeden z kilku zawodników "Odry" (ponoć) za niesportowy tryb życia…

PS. W czerwcu 2005 roku przy okazji obchodów 60-cio lecia "Odry" miałem okazję zupełnie przypadkowo poznać Jerzego Tkaczyka. Siedząc na trybunie krytej i wyczekując spotkania gwiazd opolskiej "Odry" w pewnej chwili usiadło obok mnie dwóch starszych panów, na których nie zwróciłbym prawdopodobnie uwagi, gdyby nie przykuwające wzrok duże proporce "Odry" wraz z innymi gadżetami umieszczonymi w klubowej reklamówce wręczanej byłym reprezentantom klubu z okazji jubileuszu. Okazało się, że obok mnie zasiedli były mistrz świata oraz olimpijczyk Stefan Leletko - sztangista wraz z Jerzym Tkaczykiem.

Stefan Leletko i Jerzy Tkaczyk(po prawej)

Oczywiście nawiązałem rozmowę prosząc tego byłego piłkarza "Odry" o jakaś krótką opowieść o czasach jego gry w Opolu. Z zaciekawieniem słuchałem, gdy wymieniał wszystkich graczy z którymi występował na boisku i potrafił ich scharakteryzować "od kuchni". Ciekawą opowieścią były narodziny syna Józefa Klose - Mirosława i to w jaki sposób świętowano urodziny dzisiejszej gwiazdy światowej piłki nożnej. Niestety podczas rozmowy przewinęło się kilka nieciekawych wydarzeń z życia naszego piłkarza, które jak się okazało w dużej mierze rzutowały na to jak potoczyła się nie tylko kariera Jerzego Tkaczyka. Po kilkunastu minutach rozmowy obaj panowie wyszli ze stadionu, a naszego bohatera nie miałem już okazji więcej zobaczyć...

 
 Podobał Ci się nasz artykuł? Cenisz i szanujesz naszą pracę? 
Wesprzyj nasz serwis, aby takich artykułów pojawiało się więcej.

Archiwalne zdjęcia

Polecamy

Facebook

CPR certification onlineCPR certification onlineCPR certification online