We wrześniu 1979 roku, do redakcji Trybuny Opolskiej dotarł list od jednego z czytelników, który brał udział w wyjazdowym spotkaniu Odry w Sosnowcu. Niejaki M.Ulman - jak się podpisał - przedstawił przykrą historię, która spotkała go tuż po zakończeniu spotkania. Obserwował on mecz kolektywnie, bo w grupie pięciu swoich kolegów "mających po trzydzieści lat". Zespół ten cieszył się w głębi ducha zwycięstwem, choć szczęśliwym, swojej drużyny, nie manifestując jednakże tej radości ani przez chwilę, bo jego członkowie dość naczytali się o "zwyczajach" kibiców wielu polskich miast.
We wrześniu 1979 roku, do redakcji Trybuny Opolskiej dotarł list od jednego z czytelników, który brał udział w wyjazdowym spotkaniu Odry w Sosnowcu. Niejaki M.Ulman - jak się podpisał - przedstawił przykrą historię, która spotkała go tuż po zakończeniu spotkania. Obserwował on mecz kolektywnie, bo w grupie pięciu swoich kolegów "mających po trzydzieści lat". Zespół ten cieszył się w głębi ducha zwycięstwem, choć szczęśliwym, swojej drużyny, nie manifestując jednakże tej radości ani przez chwilę, bo jego członkowie dość naczytali się o "zwyczajach" kibiców wielu polskich miast.