Rzadko się zdarza, aby obcokrajowiec grający w polskiej lidze mógł wystąpić we własnej reprezentacji, żeby było ciekawiej: zadebiutować w meczu przeciwko biało-czerwonym. I to nie byle jakim, ale eliminacyjnym do wielkiej imprezy sportowej jakim sąMistrzostwa Europy. A stało się to udziałem zawodnikawcale nie wybitnego, który dzięki zwykłemu szczęściu osiągnął więcej niż się mogło z początku zdawać. Trzeba wszakże naszemu bohaterowi oddać, że to co dał mu do ręki ślepy los wykorzystał w całej pełni.
Ale jak to się właściwie zaczęło? 5 lutego 1977 r. w Ogre, w małym miasteczku wśrodkowej części dzisiejszej Republiki Łotewskiej, przyszedł na ŚwiatAndrejs Prohorenkovs.Początki kariery nie były łatwe. Gra w ryskich zespołach (Interskonto, Olimpija, Jurnieks) nie była szczytem marzeń dla młodego Andriejsa… bardziej wyjazd na Zachód. Ale jak to zrobić?
Rzadko się zdarza, aby obcokrajowiec grający w polskiej lidze mógł wystąpić we własnej reprezentacji, żeby było ciekawiej: zadebiutować w meczu przeciwko biało-czerwonym. I to nie byle jakim, ale eliminacyjnym do wielkiej imprezy sportowej jakim są Mistrzostwa Europy. A stało się to udziałem zawodnika wcale nie wybitnego, który dzięki zwykłemu szczęściu osiągnął więcej niż się mogło z początku zdawać. Trzeba wszakże naszemu bohaterowi oddać, że to co dał mu do ręki ślepy los wykorzystał w całej pełni.
Ale jak to się właściwie zaczęło? 5 lutego 1977 r. w Ogre, w małym miasteczku w środkowej części dzisiejszej Republiki Łotewskiej, przyszedł na Świat Andrejs Prohorenkovs. Początki kariery nie były łatwe. Gra w ryskich zespołach (Interskonto, Olimpija, Jurnieks) nie była szczytem marzeń dla młodego Andriejsa… bardziej wyjazd na Zachód. Ale jak to zrobić?