Blisko 1.500 widzów dopingowało zespół z Opola. Duża liczba kibiców zdeprymowała oba zespoły, co odbiło się na ich grze. Przypomnijmy, że była to pierwsza ligowa kolejka...IV ligi, od której rozpoczynała swój powrót na salony drużyna Odry po trudnych decyzjach związanych z brakiem płynności finansowej w klubie. Gwoli ścisłości nasz klub przystąpił do rozgrywek regionalnych pod zmienioną nazwą "Oderka".
W roli gospodarza wystąpił Śląsk Łubniany, ale mecz rozegrany został w Opolu. To wynik wysokich kosztów potrzebnych na zabezpieczenie dużej liczby kibiców Odry.
- Rozegraliśmy przeciętny mecz, w którym dopisało nam szczęście - podsumował IV-ligową inaugurację Andrzej Polak, trener Odry. Dla młodych zawodników gra przed tak liczną widownią to zupełna nowość. W miarę upływu czasie będziemy grali lepiej.
W pierwszej fazie meczu korzystniejsze wrażenie robił Śląsk, którego akcje były groźniejsze. W 15 min. doświadczony Mirosław Wójcik miał idealną szansę na gola, ale przestrzelił.
- Nie potrafię zrozumieć jak do tego doszło - mówił kapitan Śląska. - Miałem też na początku drugiej połowy dobrą okazję. Zmarnowane szanse zemściły się. Żal punktów, bo zaprezentowaliśmy niezłą grę. Dwa błędy w obronie i moje "pudła" zabrały nam punkty.
- Zgubiała nas pewność siebie - przyznał Krzysztof Bejcar, bramkarz Śląska. - Liczyliśmy, że Odra będzie łatwiejszym przeciwnikiem. Spora ilość widzów to dla nas zupełna nowość.
W drugiej połowie więcej z gry mieli opolanie. Zdopingowała ich niewykorzystana sytuacja w 47 min. okazja Wójcika. W 60 min śmiały atak zainicjował Kamil Kowalczyk. Jego strzał z trudem obronił bramkarz Śląska. Brak asekuracji obrońców wykorzystał Wojciech Ścisło, zdobywając historyczną bramkę dla Odry.
- Cieszę się, że to ja otworzyłem konto zdobytych goli przez mój nowy klub - przyznał szczęśliwy strzelec. - Ale jeszcze więcej powodów do radości dają trzy punkty. Objęcie prowadzenia dało nam więcej spokoju w grze. Pomogła nam publiczność, a zwłaszcza gorąco dopingujący fani zgromadzeni w sektorze "A". Premierowy mecz przekonał nas, że wszystkie drużyny czwartej ligi będą szczególnie mobilizować się przez pojedynkami z nowym klubem.
Nie do końca zadowolony był z gry swojej drużyny Dominik Franek, lider drugiej linii zespołu z Opola: - Brakowało nam płynności w grze - uważał Franek. Dobre akcje przeplatane były niewymuszonymi błędami, które wynikały z tego, że nasz klub powstał przed sześcioma tygodniami i nie mieliśmy wiele czasu na zgranie. Pod względem kondycyjnym prezentowaliśmy się lepiej od rywali. Gdy to tego dojdzie zgranie naszej drużyny, powinno być coraz lepiej.
W ostatnich minutach, kiedy Śląsk z pasją dążył do wyrównania, indywidualną akcją popisał się Tomasz Szymczyszyn. W polu karnym zachował się jak rutyniarz i ustalił wynik spotkania.
- W drugim naszym meczu zafundowaliśmy naszemu rywalowi prezenty. Na domiar złego zabrakło skuteczności w wybornych sytuacjach strzeleckich - narzekał Dariusz Broll, trener Śląska.
Źródło: S. Skrzypecki, Nowa Trybuna Opolska, 15 sierpnia 2009.