Kornek, Cichy, Kania, Wrzos, Rogowski, Strociak, Mielniczek, Jarek, Klik, Popluc, Spałek
Sprawozdanie dzisiejsze muszę bezwzględnie rozpocząć od pochwały kibiców opolskich. Było bowiem coś wzruszającego, świadczącego o dużym przywiązaniu do swego pupilka, w tym łańcuchu blisko dwustu samochodów ciężarowych, gęsto obok siebie ustawionych w Alei Roosevelta, którymi zjechały do Zabrza tysiące sympatyków piłki nożnej.
Kiedy na boisko Górnika wybiegła jedenastka opolska, powitała ją taka burza oklasków, że na pewno nikt z przygodnych obserwatorów nie zorientowałby się, że chodzi tu o drużynę gości. A przecież na stadionie zebranych było około 25 tysięcy widzów. Wszyscy oni – po ostatnich sukcesach Górnika z Szachtiorem i Budowlanych z Wisłą – spodziewali się wyjątkowo pięknego widowiska sportowego. Niestety zostali rozczarowani. Mecz nie stał na wysokim poziomie. Była to typowa walka o punkty; zacięta, zażarta, prowadzona aż do upadłego, a wynik końcowy nie krzywdzi żadnej z drużyn.
Budowlani sukces swój (remis na gorącym terenie zabrskim jest sukcesem nawet dla najlepszych) zawdzięczają przede wszystkim mądremu pociągnięciu taktycznemu kierownictwa, które zdecydowało się odkomenderować Klika na „opiekuna” asa atutowego górników – Jankowskiego. Klik z powierzonego mu zadania wywiązał się na piątkę z plusem. Chodził za zabrskim bombardierem jak cień. Nie pozwalał mu na żadne przemyślane rozpoczęcie akcji. On tez zasłużył na najwyższą notę z całej drużyny opolskiej.
Obok Klika słowa pochwały należą się również Kornkowi (mimo, że zdobyta bramka obciąża poważnie jego konto), który swymi błyskotliwymi paradami, a szczególnie kapitalną obroną dwóch bomb Olejnika, w 29 i 85 minucie gry, zdobył sobie ogólny poklask widowni, oraz Jarkowi, Spałkowi i Wrzosowi.Poniżej swych umiejętności zagrał Strociak, który zupełnie zagubił się wśród stale zmieniających swe pozycje napastników Górnika.
Drużyna zabrzan raczej rozczarowała. Ponad przeciętność wybijała się jedynie obrona, a przed wszystkim twardo wkraczający w gracza Zimmermann, oraz Olejnik w pomocy. Napastnicy pozbawieni swego kierownika Jankowskiego, którego wyłączył z gry Klik, rozgrywali dobrze piłkę z przodu, w pobliżu bramki przeciwnika akcje ich rwały się jednak i zamieniały w indywidualne popisy.Wynik meczu ustalony został do przerwy. Prowadzenie uzyskali górnicy w 31 minucie gry. Olejnik bije wolny z odległości 30 metrów – Kornek chwyta piłkę tuż na linii a nadbiegający Jankowski wpycha bramkarza Budowlanych z piłką do bramki. Drużyna opolska protestuje, lecz sędzia uważa, że atak Jankowskiego przeprowadzony został zgodnie z przepisami i Budowlani wznawiają grę od środka.
W sześć minut później następuje wyrównanie. Popluc wykłada z wolnego idealnie piłkę Spałkowi, który główką kieruje ją w prawy róg bramki.Po przerwie gra zaostrza się i zamienia okresami w bezładną kopaninę.
Sędziował Hołys z Warszawy, bardzo drobiazgowo.„Trybuna Opolska”, nr 138 z 11 VI 1956
----------------------------------------------------------------------
(10. kolejka): 10.06.1956 Górnik Zabrze - Budowlani Opole 1:1 (Jankowski 30 – Popluc 37)
Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Franciszek Hołyst (Warszawa)
Widzów: 20 tys.
Górnik: Józef Kaczmarczyk, Henryk Zimmermann, Antoni Franosz, Henryk Hajduk, Eryk Nowara, Marian Olejnik, Henryk Szalecki, Ginter Gawlik, Edward Jankowski, Henryk Czech, Ewald Wiśniowski; Trener – Augustyn Dziwisz
Budowlani: Konrad Kornek, Ryszard Wrzos, Alfons Kania, Alfred Cichy, Zdzisław Rogowski, Zbigniew Strociak, Stanisław Mielniczek, Engelbert Jarek, Franciszek Klik, Hubert Popluc, Wilhelm Spałek; Trener – Mieczysław Bieniek
„Sport”
Piłkarze Budowlanych przyjechali do Zabrza z wyraźnym zamiarem wywiezienia jednego punktu, świadczyły o tym przede wszystkim założenia taktyczne, opracowane z największą skrupulatnością przez trenera Bieńka. Głównym ich wykonawcą był Klik. Zawodnik ten nosił na plecach "dziewiątkę" przypuszczalnie tylko z tej racji, że gra zazwyczaj na pozycji środkowego napastnika, w rzeczywistości bowiem spełniał rolę drugiego stopera, przeznaczonego wyłącznie do opieki nad Jankowskim. Jak dalece słuszną taktykę obrał trener Bieniek, przekonaliśmy się w czasie meczu: Klik zredukował do minimum zakres działania Jankowskiego i nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że jemu w pierwszym rzędzie mogą opolanie zawdzięczać punkt, uratowany na gorącym terenie Zabrza. Kierownik zabrskiego ataku robił co mógł, ażeby uwolnić się spod opieki swego "anioła stróża". Uciekał na skrzydła, próbował szczęścia w solowych przebojach, ale ani razu nie udało mu się znaleźć w dogodnej pozycji strzałowej. Klik nie dał się wyprowadzić z równowagi, chodził za Jankowskim jak cień. Przeszkadzał mu w przyjęciu każdej piłki, a najczęściej wygrywał pojedynki. Kto wie, czy zabrzanie strzeliliby w ogóle bramkę gdyby Klik nie zagapił się w 30 minucie gry. Padła ona w dość niezwykły sposób, dlatego zamierzamy ją szczegółowo opisać.
Zdenerwowany niezaradnością napastników Nowara, zdecydował się na samotny rajd. Przedryblował dwóch przeciwników i z linii pola karnego oddał strzał. Piłka szybowała wprost do rąk bramkarza Budowlanych. Kornek spokojnie wyskoczył i zamierzał ją przygarnąć do siebie, w momencie jednak, gdy ściągał piłkę na pierś, znalazł się przy nim nieoczekiwanie Jankowski, mocno zaatakował go ciałem i Kornek znalazł się z piłką poza linią bramkową.
Ten zaskakujący epizod wprowadził nieco zamieszania w szeregi opolan. Zdawało się przez chwilę, że górnicy odniosą zwycięstwo, trwało to jednak bardzo krótko. W kilka minut później Budowlani przeprowadzili parę składnych akcji i po kolejnej z nich zdobili wyrównanie.
Czy podział punktów na boisku w Zabrzu był sprawiedliwy? Absolutnie tak. Budowlani byli dla zabrzan zupełnie równorzędnym partnerem, a chwilami nawet oni dyktowali przebieg wydarzeń na murawie. Ich blok defensywny bez trudu radził sobie z piątką ofensywną Górnika, a atak, chociaż pozbawiony właściwego kierownika, oddał nawet więcej strzałów na bramkę Machnika, niż zabrzanie na bramkę Kornka. Jego największą indywidualnością był bezsprzecznie Spałek. Lewoskrzydłowy opolan hasał po całej szerokości boiska, ogrywał bez trudu przeciwników i na tle szybkiego, ale prymitywnego Cymermana, sprawiał wrażanie wielkiego mistrza. Pozostali spisywali się niewiele gorzej od niego, Mielniczek, Jarek i Poplutz dali przykładny pokaz wzajemnej współpracy i zrozumienia.
Zgoła inaczej grali napastnicy Górnika. Tracili siły w bezproduktywnych, solowych popisach. Niecelnie podawali piłkę, a jeszcze gorzej strzelali. Chyba najgorzej wypadł w tej formacji Kokot. Powolny łącznik zwalniał do spółki z niedysponowanym Gawlikiem niemal wszystkie akcje i to było — zdaje się — głównym powodem, że atak zabrzan nie mógł poważniej zagrozić bramce Kornka.
Jeśli można kogokolwiek wyróżnić z Górnika, to Hajduka i obu pomocników.
Stanisław Wojtek, „Sport” nr 47 z 11 czerwca 1956 r. (za: wikigornik.pl)
--------------------------------------------------------------
„Przegląd Sportowy”
Opolanie zastopowali Jankowskiego i wywieźli z Zabrza 1 punkt
Piłkarze Budowlanych Opole przyjechali do Zabrza z niezłomną wolą zagrania systemem defensywnym, aby w ten sposób uratować przynajmniej 1 punkt. W tym celu już od pierwszych minut gry grali systemem dwóch stoperów. Rolę drugiego spełniał cofnięty do tyłu środkowy napastnik Klik, który dodatkowo opiekował się Jankowskim, najlepszym graczem górniczego zespołu.
System powiódł się, Jankowski mający dwóch opiekunów został zaszachowany, co ujemnie wpłynęło na postawę jego kolegów w ataku. Zdobył wprawdzie bramkę, ale był tym razem mało widoczny i nie potrafił wspierać partnerów celnymi podaniami i wypracować im dogodnych pozycji.
Atak Górnika zagrał przeciętnie. Popełniał zasadniczy błąd nie rozciągając gry na flanki, natomiast forsował grę środkiem boiska i adresował większość podań na podwójnie krytego Jankowskiego. W tych okolicznościach Górnik nie mógł zdobyć więcej bramek niż jedną, choć na nie zasłużył, bowiem w przekroju meczu był zespołem lepszym.
(B.), „Przegląd Sportowy” nr 69 z 11 czerwca 1956 r (za: wikigornik.pl)