Józef Zwierzyna to drugi obok Wojciecha Tyca góral, grający niegdyś w opolskiej "Odrze". Pochodzi z Żywca, gdzie stawiał pierwsze kroki w świecie sportu. Zawodnik, którego natura nie obdarzyła największym wzrostem, aczkolwiek w zamian za to posiadał niesamowitą wytrzymałość, czyli "żelazne płuca". Występował w linii pomocy, a na boisku mógł zabiegać każdego przeciwnika dzięki niespożytym siłom. Świetny organizator gry, dobry strzelec, który imponował nieustępliwością i zadziornością. Być może dlatego wszyscy o nim mówili: Józek to typowy "walczak".

Józef Zwierzyna rozpoczynał swoją przygodę ze sportem w rodzinnym Żywcu od narciarstwa biegowego i już jako junior był najlepszym biegaczem Beskidów a także członkiem młodzieżowej kadry narodowej. W lecie uprawiał lekko atletykę, biegając na różnych dystansach w klubie "Koszarawa" Żywiec. Z piłką natomiast nie miał wiele wspólnego. Traktował ją jako sport uzupełniający w ramach przygotowań do narciarstwa. Przez cały rok był aktywny sportowo i tak aż do 20 roku życia:

- Jesienią zostałem odroczony od służby wojskowej, ale już wiosną przyszło wezwanie do stawienia się w jednostce, gdyż komendant komisji uzupełnień, przez zapomnienie, nie otrzymał od mojego klubu obiecanej siatki na ogrodzenie swojego domu - wspomina Zwierzyna. - W końcu mu siatkę przywieziono, ale ja już byłem w wojsku w Jeleniej Górze...

Tam zgłosił się jako piłkarz i został poddany testom sprawdzającym, w których szybko stało się jasne, że Zwierzyna może grać na wysokim poziomie w futbolówkę: - Stało się to właściwie po jednej akcji - opowiada Zwierzyna. - Przyjąłem z powietrza piłkę, przerzuciłem nad głową i nożycami uderzyłem na skrzydło. Zaraz po tym zagraniu trenerzy kazali zgłosić mi się na regularne treningi. W ten sposób rozpoczęła się moja kariera piłkarska. W tej samej jednostce służył Wiesław Łuczyszyn, więc razem graliśmy w "Polonii" Jelenia Góra, a następnie w "Odrze" Opole, a nasza przyjaźń trwa po dzień dzisiejszy.

- Potem przerzucili mnie do gry w II-ligowym wojskowym "Lotniku" Warszawa, w którym grałem w ataku razem ze Skupnikiem, późniejszym asem "Wisły" Kraków. Przed zakończeniem służby wróciłem w Jeleniej Góry, gdzie namówiono mnie do pozostania w klubie i ułatwiono jednocześnie studiowanie na Politechnice Wrocławskiej. Tymczasem Wiesiek Łuczyszyn wrócił do cywila i gry w "Odrze". Powiedział o mnie trenerowi Woźniakowi, a gdy "Odra" przyjechała na obóz do Jeleniej Góry, zagrałem w jej barwach w sparingu ze "Stalą" Mielec. "Odra" zwyciężyła 3:2, a ja zdobyłem dwie bramki, co spowodowało, że zaproponowano mi przejście do klubu z Opola.

Występy w pierwszej lidze były pokusą nie do odrzucenia. Była wiosna 1964 roku, gdy Józef Zwierzyna zadebiutował w "Odrze", w wygranym 3:2 meczu z "Szombierkami" Bytom. Wystąpił na pozycji atakującego i w debiucie strzelił jednego gola.

Zwierzyna był zawodnikiem "obunożnym", a jego kondycja szybko okazała się bardzo przydatna w linii pomocy. Został wkrótce kapitanem zespołu (za kadencji trenera E.Jarka). W klasyfikacji złotych butów w katowickim "Sporcie" w 1971 roku zajął wysoką siódmą pozycję w kraju. - Wtedy właśnie omal nie zakończyłem swojej kariery...- śmieje się dziś pan Józef.- Otóż podejrzewano u mnie poważne zmiany w sercu i układzie krążenia. Wylądowałem w Akademii Medycznej i po wielu badaniach profesor Wajs z Warszawy stwierdził, że z powodu intensywnego uprawiania sportu od najmłodszych lat, mam tylko przerośnięte serce i oczywiście pozwolił mi nadal kopać piłkę.

Zwierzyna grał na wysokim poziomie do 1973 roku, w którym to zakończył swoją przygodę z piłką nożną w "Odrze". Jak sam mówi, ma wiele wspaniałych wspomnień związanych z "Odrą" a o jednym wspomina z uśmiechem: - W meczu Pucharu Intertoto w 1969 roku przeciwko belgijskiemu Beveren przegrywaliśmy 0:1 i byliśmy pogodzeni z minimalną porażką... W ostatnich minutach Zbyszek Bania zacentrował, a ja chciałem najpierw przyjąć piłkę, lecz ta odbiła się od piszczela nogi i wpadła do bramki. Trener Wieczorek pytał się mnie po meczu, czy chciałem tak strzelić, czy to był przypadek. Odpowiedziałem ze śmiechem, że chciałem piłkę "skleić" a mnie nie posłuchała.

Po zakończeniu kariery pan Józef Zwierzyna zajął się rzemiosłem trenerskim.

Źródło:TOP

Archiwalne zdjęcia

Polecamy

Facebook

CPR certification onlineCPR certification onlineCPR certification online