Zapraszamy do lektury rozmowy przeprowadzonej z byłym futbolistą Opolskiego Klubu Sportowego "Odra", Robertem Łukaszewskim. Ten utalentowany piłkarz swoją karierę rozpoczynał w "Unii" Głuchołazy, z której trafił do "Metalu" Kluczbork, a następnie swoje najlepsze lata spędził w "Odrze" Opole.
Więcej o sobie, specjalnie dla czytelników serwisu Historia "Odry" Opole, opowiada poniżej Pan Robert.
Historia „Odry” Opole: Jak rozpoczęła się Pana przygoda z piłką nożną? Gdzie stawiał Pan pierwsze kroki oraz dlaczego wybrał Pan akurat futbol?
RŁ: Pierwsze kroki z piłką, jak większość chłopców w tym wieku stawiałem na podwórku grając ze starszymi braćmi i kolegami. W1978 r.za namową brata zapisałem się do trampkarzy „Unii” Głuchołazy. Pierwszym moim trenerem w trampkarzach był Pan Uliczka. Już na wiosnę1979 r. rozpocząłem grę i treningi w lidze M.W. juniorów u trenera H. Jabłońskiego. Po kilku miesiącach grałem już w seniorach, którzy występowali w klasie Wojewódzkiej. Zawodnikiem „Unii” byłem do końca sezonu 1980/81. Latem przeszedłem do „Metalu” Kluczbork gdzie grałem w lidze M.W. juniorów i seniorów do1981 r. Futbol był wówczas dla mnie wszystkim, wystarczy tylko wspomnieć wyniki osiągane przez naszą reprezentację w latach 1972 i 1974. Kto nie chciał grać jak Deyna, Lubański lub Szarmach? Miałem podobne marzenia co tysiące chłopaków w moim wieku…
HO: Występował Pan jak defensor, dlaczego akurat tą pozycję na boisku obrał Pan dla siebie?
RŁ: Oczywiście jak większość młodych zawodników chciałem grać w ataku i zdobywać bramki. Grałem na pozycji środkowego obrońcy byłem w miarę wysoki dobrze grałem głową i wślizgiem, zagrywałem długą i celną piłę, ponadto jak wiadomo byłem zadziorny i grałem ostro ale czysto. Nigdy nie zdarzyło mi się otrzymać czerwonej kartki.
HO: Jakie osiągnął Pan największe sukcesy w wieku trampkarskim oraz juniorskim?
RŁ: Jak dla mnie sukcesem było to, że jako chłopak z małej miejscowości i klubu grałem w reprezentacji Opolszczyzny pod okiem trenera Juliusza Mariańskiego i obiłem się o reprezentację Polski juniorów, gdzie zagrałem dwa oficjalne mecze pod wodzą trenera Mieczysława Broniszewskiego.
HO: Z „Unii” Głuchołazy trafił Pan do „Metalu” Kluczbork, a następnie do „Odry” Opole. Proszę przybliżyć kulisy przejścia zarówno do „Metalu” jak i do „Odry”. Kto miał największy wpływ na Pana transfery?
RŁ: Z „Unii” do „Metalu” przeszedłem latem 1981 r. po wygraniu turnieju im. Jędrzejewskiego, który odbywał się w Kluczborku. Moja gra spodobała się tamtejszym działaczom i złożono mi propozycję grania w Kluczborku. Powiedziałem, że się zastanowię i pojechałem do domu. Po kilku dniach pojawili się u mnie ludzie z Kluczborka, spakowali moje rzeczy do nyski i znalazłem się w Kluczborku. Natomiast na moje przejście do „Odry”, Metal nie chciał wyrazić zgody , ale ze względu na kontynuowanie nauki nie miał wyjścia. Tak to kiedyś było. Wpływ na transfery miał trener Mariański, który doradzał mi przy zmianie klubów. Jan Śliwak, który już w 1980 r. chciał mnie do „Odry” na spartakiadę młodzieży dopiął swego w 1982 r. Jednak największy wpływ i tak miał mój starszy brat Heniek, z którym razem grałem i z jego zdaniem się liczyłem najbardziej. HO: W którym roku został Pan piłkarzem "Odry" i jak wspomina Pan przeprowadzkę do Opola?
RŁ: Piłkarzem „Odry” zostałem latem 1982 r. Nie chciałem na razie mieszkać w Opolu gdyż nie wiedziałem czy się przyjmę w klubie i drużynie. Następnie przyszło wojsko. Przeprowadziłem się w 1988 r. z żoną i synem. Wychodzi na to, że się przyjąłem, grałem kilkanaście lat.
HO: Pamięta Pan swój debiut w zespole seniorskim? Jak Pan go wspomina?
RŁ: Z debiutu w drugiej lidze pamiętam tylko tyle, że przegraliśmy 0:3 z „Lechią” Gdańsk, dostałem żółtą kartkę za faul na Kruszczyńskim, który siał zamieszanie w naszej obronie. Jakby nie patrzeć to przeżycie dla młodego chłopaka, „Lechia” w tym czasie potykała się z Juventusem Turyn w pucharach.
HO: Które mecze wspomina Pan najmilej w barwach "Odry"?
RŁ: Po tylu latach ciężko sobie przypomnieć konkretne mecze, dopiero po rozmowie lub po przeczytaniu jakiegoś starego artykułu lub wycinku z prasy wracają wspomnienia. Może dlatego, że nie strzelałem dużo bramek utkwił mi w pamięci mecz z „Chrobrym” Głogów kiedy to strzeliłem dwie bramki głową, jedną z 16 metrów i wygraliśmy 2:1. Może warto jeszcze wspomnieć Puchar Polski z GKS Katowice, pomimo dobrej gry i potyczkach z Janem Furtokiem strzeliłem swojaka i przegraliśmy. Miło wspominam także sparing z „Widzewem” Łódź, który był naszpikowany reprezentantami Polski i toczyłem równe boje z Dziekanowskim.
RŁ: Porażki jako takiej nie miałem, chyba raczej pech i brak szczęścia gdyż trudno zagrać w reprezentacji chociażby juniorów, gdzie gra 11 a chętnych jest sporo, w dodatku bardzo utalentowanych. Gdy mając swoje pięć minut w piłce, w wieku dobrym dla środkowego obrońcy nagle złamałem nogę. Po kontuzji nie odzyskałem poprzedniej formy i przestałem być przydatny dla zespołu… nawet nikt mi nie powiedział dziękuję…
HO: Których trenerów wspomina Pan najmilej i od których się Pan najwięcej nauczył?
HO: Jak układała się za Pana czasów współpraca z działaczami oraz kibicami w Opolu?
HO: W jakich okolicznościach rozstał się Pan z "Odrą"? Wspominał Pan, że ma żal do klubu i działaczy... czy może Pan zdradzić szczegóły?

HO: Jak oceni Pan serwis Historia "Odry" Opole, który odtwarza bardzo bogatą historią i tradycję największego klubu sportowego Opolszczyzny?
RŁ: Myślę, że serwis nie jest jeszcze w stu procentach taki jaki ma być w zamierzeniu prowadzących, ale w tej chwili można się dużo dowiedzieć o dawniejszej historii klubu. Mało informacji było na temat lat 1982-1996. Na pewno po systematycznym zamieszczaniu wiadomości i artykułów z tego okresu wzrośnie użytkowanie strony, gdyż jak wiemy z psychologii większość lubi czytać o sobie, znajomych i sprawach ich dotyczących.
HO: Dziękujemy pięknie za rozmowę oraz udostępnienie cennych materiałów. Życzymy Panu wszystkiego dobrego.
RŁ: Dziękuję również za pamięć, a przy okazji pozdrawiam wszystkich kibiców „Odry” Opole.