Urodzony w Mysłowicach rozpoczynał swoją przygodę z futbolem w miejscowym zespole trampkarzy Górnik 09 Mysłowice. Ponieważ ze względu na swój nikły jak na piłkarza wzrost (167cm oraz 61 kg wagi) miał trudności z załapaniem się do drużyny juniorów przeniósł się z Górnika do Ruchu Chorzów. W chorzowskim Ruchu jako 17-sto latek został włączony do szerokiej kadry pierwszego zespołu, którego trenerem był Vican. Niestety ówczesna drużyna "niebieskich" miała w składzie wielu znakomitych piłkarzy i dlatego Pszenniakowi nie udało przebić się do pierwszej jedenastki.
W Chorzowie dojrzeli go działacze II-ligowego AKS Niwka, jednakże chorzowianie nie zgodzili się na transfer do Niwki. Przenniak wrócił zatem do 09 Mysłowice, gdzie ponownie mógł być z rodziną. Wysłannicy ligowych zespołów piłkarskich nie próżnowali i składali propozycji gry Andrzejowi m.in. z CKS-u Czeladź. Ostatecznie to działaczom Unii Tarnów udało się sprowadzić utalentowanego piłkarza do siebie. W drużynie "jaskółek" Przenniak występował przez dwa lata i zyskał renomę dobrego napastnika.
Z Tarnowa przeniósł się do opolskiej "Odry" kiedy miał 25 lat: - Muszę przyznać, że w Tarnowie lubiano mnie i żałowano, że odchodzę - mówił A.Przenniak. - Nikt jednak nie robił mi żadnych problemów z przejściem do Opola. Jak mnie Odra znalazła? - Nie wiem. Pytałem się o to, ale w klubie nikt nie potrafił mi tego wyjaśnić. Przecież ani razu nie grałem przedtem przeciwko w Odrze...
Piłkarz zadziorny, nieustępliwy mający po prostu charakter oraz wielką wolę walki na boisku. - Powinno się lubić to co się robi, po prostu poważnie traktować swoje obowiązki. Starałem się swoją grą dać satysfakcję publiczności, a drogą ku temu wiodącą jest moim zdaniem jak najlepsze wywiązywanie się z zadań, które na mnie nakładał interes drużyny. Dążenie do osobistej sławy w miało w tej hierarchii moich celów odległą pozycję - dodaje Przenniak.
- Zadziorność? Nie lubiłem, gdy przeciwnik po nieuczciwym zagraniu, na skutek pomysłki sędziego, ma jeszcze korzyści. Wstępowała wówczas we mnie jakaś ogromna złość. Uważam zresztą, że sędziowie ligowi niezbyt poważnie traktowali swojej pracy na serio, a ich błędy były powodem tego, że piłkarze grali ostro, a nawet brutalnie - komentuje Pszenniak.
- To prawda, że czasem moje zagrania na boisku były brutalne, ale nie bardzo wiem dlaczego. Byłem spokojnym przecież człowiekiem, a nie porywczym czy wybuchowym. Nie lubię siły i przemocy - zakończył Przenniak.
Mam nadzieję, że choć w części przybliżyłem sylwetkę Andrzeja Przenniak, piłkarza waleczngo, człowieka skromnego, oddanego drużynie i pamiętającego o kibicach.
Urodzony w Mysłowicach rozpoczynał swoją przygodę z futbolem w miejscowym zespole trampkarzy Górnik 09 Mysłowice. Ponieważ ze względu na swój nikły jak na piłkarza wzrost (167cm oraz 61 kg wagi) miał trudności z załapaniem się do drużyny juniorów przeniósł się z Górnika do Ruchu Chorzów. W chorzowskim Ruchu jako 17-sto latek został włączony do szerokiej kadry pierwszego zespołu, którego trenerem był Vican. Niestety ówczesna drużyna "niebieskich" miała w składzie wielu znakomitych piłkarzy i dlatego Pszenniakowi nie udało przebić się do pierwszej jedenastki.
W Chorzowie dojrzeli go działacze II-ligowego AKS Niwka, jednakże chorzowianie nie zgodzili się na transfer do Niwki. Przenniak wrócił zatem do 09 Mysłowice, gdzie ponownie mógł być z rodziną. Wysłannicy ligowych zespołów piłkarskich nie próżnowali i składali propozycji gry Andrzejowi m.in. z CKS-u Czeladź. Ostatecznie to działaczom Unii Tarnów udało się sprowadzić utalentowanego piłkarza do siebie. W drużynie "jaskółek" Przenniak występował przez dwa lata i zyskał renomę dobrego napastnika.
Z Tarnowa przeniósł się do opolskiej "Odry" kiedy miał 25 lat: - Muszę przyznać, że w Tarnowie lubiano mnie i żałowano, że odchodzę - mówił A.Przenniak. - Nikt jednak nie robił mi żadnych problemów z przejściem do Opola. Jak mnie Odra znalazła? - Nie wiem. Pytałem się o to, ale w klubie nikt nie potrafił mi tego wyjaśnić. Przecież ani razu nie grałem przedtem przeciwko w Odrze...
Piłkarz zadziorny, nieustępliwy mający po prostu charakter oraz wielką wolę walki na boisku. - Powinno się lubić to co się robi, po prostu poważnie traktować swoje obowiązki. Starałem się swoją grą dać satysfakcję publiczności, a drogą ku temu wiodącą jest moim zdaniem jak najlepsze wywiązywanie się z zadań, które na mnie nakładał interes drużyny. Dążenie do osobistej sławy w miało w tej hierarchii moich celów odległą pozycję - dodaje Przenniak.
- Zadziorność? Nie lubiłem, gdy przeciwnik po nieuczciwym zagraniu, na skutek pomysłki sędziego, ma jeszcze korzyści. Wstępowała wówczas we mnie jakaś ogromna złość. Uważam zresztą, że sędziowie ligowi niezbyt poważnie traktowali swojej pracy na serio, a ich błędy były powodem tego, że piłkarze grali ostro, a nawet brutalnie - komentuje Pszenniak.
- To prawda, że czasem moje zagrania na boisku były brutalne, ale nie bardzo wiem dlaczego. Byłem spokojnym przecież człowiekiem, a nie porywczym czy wybuchowym. Nie lubię siły i przemocy - zakończył Przenniak.
Mam nadzieję, że choć w części przybliżyłem sylwetkę Andrzeja Przenniak, piłkarza waleczngo, człowieka skromnego, oddanego drużynie i pamiętającego o kibicach.