Z dwojga złego co gorsze? Ponieść wysoką porażkę, czy może zejść z boiska ze spuszczoną głową, mimo – zdawać by się mogło – pewnego zwycięstwo (patrz: finał Ligi Mistrzów pomiędzy AC Milan i Liverpoolem w 2005 r.). Możemy zaryzykować stwierdzenie, że druga opcja jest boleśniejsza i bardziej traumatyczna!!!

Na szczęście zdarzają się również takie przypadki, kiedy jedenastka, której kibicujemy  jest w stanie „podnieść” się z takiej sytuacji i wyrwać zasłużone (przecież!) zwycięstwo.

Tak właśnie zdarzyło się 19 czerwca 1955 r. podczas II-ligowej potyczki „niebiesko-czerwonych” z Gwardią Kielce. Wówczas to po 26 minutach gry opolanie prowadzili 3:0!!! (bramki: Słysz 6, Jarek 20, Spałek 26 – red.). Goście nie załamali się niekorzystnym obrotem spraw i na 12 minut przed końcem doprowadzili do wyrównania (bramki: Kontorski 30, Jabłoński 60,78 – red.). Na szczęście gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli dwoma trafieniami. Najpierw Klika (81 min.), a następnie Popluca (88 min.).

Można nas oskarżyć o masochizm, ale właśnie takich spotkań (dramatycznych, acz zakończonych happy endem) życzylibyśmy sobie w rundzie wiosennej 2012/2013 jak najwięcej.

Archiwalne zdjęcia

Polecamy

Facebook

CPR certification onlineCPR certification onlineCPR certification online