Po spotkaniu „Polonia” Łaziska Górne opolscy kibice mogli spodziewać się łatwej zdobyczy punktowej. Tymczasem przyszło im po raz kolejny w tym sezonie wychodzić ze stadionu z opuszczonymi głowami. Bo tak można określić remis z drużyną wcale nie aspirującą do czołowych lokat w III-ligowej tabeli. Trzeba jednakże zaznaczyć, iż z przebiegu spotkania ambitni goście na ów punkt w pełni zasłużyli.
Piłkarze OKS przyzwyczaili nas w tegorocznych rozgrywkach do huraganowych ataków od pierwszych minut spotkania, w efekcie czego… tracili bramki. Tym razem taktykę na mecz przyjęli inną. W początkowych 20 minutach bardzo spokojnie rozgrywali piłkę. W tym okresie gry pod bramką obu zespołów nie doszło do żadnej groźniejszej sytuacji. Gra toczyła się w środkowej strefie boiska z lekką przewagą gospodarzy, z której to jednak nic nie wynikało. Bardzo rzadko pomocnicy i napastnicy „Oderki” wykorzystywali lewą stronę boiska, na siłę pchając się jej środkową strefą. Każdy przerzut na lewą stronę powodował natychmiastową przewagę zawodników gospodarzy, której to nie byli w stanie wykorzystać w bardziej widoczny sposób.
Pierwszą groźną w spotkaniu akcję przeprowadzili… goście w 20 minucie. Niebezpieczną kontrę „Polonistów” w ostatniej chwili zastopował jednakże Marcin Majer. Trzy minuty później nastąpiła riposta ze strony OKS. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Krystiana Kowalczyka i nie sięgnięciu piłki przez Tadeusza Tyca, przed wyborną szansą na wpisanie się na listę strzelców stanął Piotr Job. Niestety futbolówka zeszła mu z nogi i poleciała minimalnie obok słupka dobrze tego dnia usposobionego Rafała Franke. Chwilę później świetnym strzałem z dystansu popisał się Dominik Franek. Kapitalną interwencją popisał się bramkarz gości, który również w 36 min. pokazał swój kunszt bramkarski wybraniając z bliska sprytny strzał Tomasza Jaworskiego. Goście bramce Damiana Rozmusa w I połowie zagrozili właściwie tylko w 30 minucie, oddając minimalnie niecelny strzał z rzutu wolnego.
Początek drugiej części spotkania był niemalże kopią pierwszych 20 minut. Na boisku niewiele się działo, wręcz wiało nudą. Nawet aktywna do tej pory opolska publiczność popadła w apatię. Mimo, iż to gospodarze posiadali przewagę w polu nic z tego nie wynikało. Przerzuty piłki ze strefy obronnej do ataku z pominięciem pomocy nie przynosiły większego efektu. Tymczasem goście coraz odważniej poczynali sobie w ataku. W 52 minucie mogło dojść do straty bramki po głupiej stracie piłki 20-25 m od własnej bramki. Szczęśliwym zrządzeniem losu rozpędzony piłkarz „Polonii” wpadając w pole karne potknął się o własne nogi, zaprzepaszczając w ten sposób niezwykle dogodna pozycję strzelecką. Jeszcze lepszą sytuację goście mieli w 66 minucie, kiedy to po kiksie Piotra Kurca z bliska do bramki nie trafił Mateusz Majsner.
Opolanie dopiero w końcówce spotkania się przebudzili. Rwane akcje Wojciecha Scisły, Dominika Franka i Jakuba Syldorfa nie były w stanie zmienić wyniku meczu. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, w doliczonym czasie w zamieszaniu podbramkowym silny strzał oddał Franek. Piłkę zmierzającą do siatki dotknął obrońca „Polonii” Mariusz Komar. Czerwona kartka dla feralnego obrońcy i rzut karny stały się faktem. Ku rozpaczy miejscowych kibiców, napastnik gospodarzy Marcel Surowiak strzelił w słupek. Kilka sekund później nastąpił koniec zawodów. Kibice OKS przeżyli po raz kolejny ogromny zawód.
(Rep. Jan Morawiak)