Po zakończeniu sezonu piłkarskiego 1996/1997, w którym "Odra" wywalczyła upragniony awans do drugiej ligi, euforia w klubie oraz wśród kibiców była ogromna. Opole czekało z dużym zniecierpliwieniem na awans do zaplecza Ekstraklasy i mecze na wysokim poziomie od dawna. Sukces wypracowali trener, zawodnicy oraz działacze bez żadnej pomocy w ramach fuzji z innym zespołem i otrzymania promocji "drzwiami kuchennymi".
Po okresie, w którym "Odra" była na ustach większości mieszkańców Opola, a emocje stopniowo opadały, nadeszły problemy, z którymi klub musiał sobie poradzić do momentu rozpoczęcia rozgrywek ligowych. Okazało się, że stadion "Odry" nie spełnia wymogów rozgrywek drugoligowych i aby był przystosowany do nich należało wykonać odpowiednie czynności techniczne, aby nasi piłkarze zainaugurowali rozgrywki na stadionie przy Oleskiej. Wymieniono zatem płot ogradzający boisko od trybun, postawiono "klatkę" dla kibiców przyjezdnych i zamontowano na dwóch sektorach przy starej trybunie krytej drewniane ławki, na które należało wykupić specjalny "bilet siedzący". W porównaniu z pozostałą częścią trybun i sypiącymi się ławkami pamiętającymi czasy Piechniczka , świeże drewno wyróżniało się na tle reszty trybun. Mimo wielu zastrzeżeń ze strony obserwatora PZPN, stadion "Odry" otrzymał pozwolenie na grę piłkarzy w drugiej lidze.
Kolejnym problemem jaki stał przed "Odrą" to fundusze na utrzymanie zespołu w wyższej klasie rozgrywkowej. Jak się okazało na zakończenie rozgrywek to właśnie pieniądze stały się główną przyczyną szybkiego powrotu "Odry" do trzeciej ligi, a właściwie ich niedostatek. Pieniędzy brakowało na wszystko, a przede wszystkim nie było ich na wzmocnienie zespołu dobrymi piłkarzami. Wzmocnienie kadry zespołu leżało poza zasięgiem klubowej kasy, a przecież było ono nieodzowne do tego,aby myśleć o utrzymaniu drużyny w lidze. "Odra" zmuszona był rozpoczynać rozgrywki w składzie, który wywalczył awans i radzić sobie z takim potencjałem ludzkim jaki miała. Dopiero w trakcie sezonu znalazło się trochę pieniędzy na sprowadzenie z "Naprzodu" Rydułtowy Rabandy oraz Brehmera z Polonii Bytom.
Na inaugurację rozgrywek drugoligowych do Opola przyjechał "Górnik" Wałbrzych. Wraz z drużyną gości przyjechała skromna grupa kibiców "Górnika", którzy przez całe spotkanie dopingowali swoich ulubieńców. Inauguracja na "odrestaurowanym" - jak pisał "Sport" - stadionie wypadła okazale. Na stadionie zasiadło aż 5 tys. widzów, którzy obejrzeli dobre spotkanie w wykonaniu "Odry", która odniosła zasłużone zwycięstwo nad "Górnikiem" demonstrując futbol na wysokim poziomie.
W pierwszej połowie wyraźnie było widać tremę w poczynaniach niebiesko-czerwonych. Pełne trybuny, przy których zawodnicy rzadko mieli okazję występować, duża presja wyniku nie pozwalały "Odrze" rozluźnić się w poczynaniach ofensywnych. "Odra" ładnie rozgrywała piłkę w środku pola, ale za każdym razem brakowało jednego dokładnego podania otwierającego drogę do bramki rywala. Goście od początku grali z nastawieniem wywiezienia z Opola jednego punktu, murując tym samym swoją bramkę licząc na wynik remisowy. Niech świadczy o tym fakt, że pierwszy celny strzał na bramkę Mokrzyckiego oddali dopiero w 40 min meczu! Najdogodniejszą sytuację do objęcia prowadzenia zmarnowała "Odra" w 39 min kiedy to po szybkiej akcji Kaleta oddał piłkę do będącego w polu karnym Tracza, a ten dośrodkował wzdłuż linii pola karnego, ale nikt nie kwapił się aby dołożyć tylko nogę i zdobyć gola.
Po zmianie stron, głównie za sprawą "Odry", mecz ożywił się i nabrał rumieńców. Opolanie złapali wiatr w żagle, a inauguracyjna trema została w szatni. Dominacja "Odry" na murawie nie podlegała żadnym dyskusjom i tylko kwestią czasu było zdobycie pierwszego gola. Bramka Siemiątkowskiego była zagrożona przy każdej sytuacji, ale strzały Żymańczyka, Wilińskiego i Tracza nadal nie przynosiły efektów. Goście natomiast robili wszystko, aby zapobiec utracie gola i nie przebierali w środkach aby zatrzymać piłkarzy "Odry" w natarciu. Faule mnożyły się ze strony piłkarzy z Wałbrzych, a sędzia chyba zapomniał o tym, że posiada kartki, ponieważ ukarał tylko jednego zawodnika gości żółtym kartonikiem.
Otrzymał idealne podanie od Tracza i mając przed sobą tylko bramkarza gości, fatalnie przestrzelił. Natomiast w 75 min po dośrodkowaniu Wilińskiego w pole karne z przewrotki pięknie uderzył Żymańczyk, lecz Siemiątkowski kapitalnie wybronił ten strzał. Spotkanie zbliżało się powoli do końca a "Odra" mimo dobrej gry nadal nie mogła znaleźć sposobu na zdobycie gola. Końcówka meczu należała bezapelacyjnie do gospodarzy, którzy w końcu uszczęśliwili licznie zgromadzoną publiczność.
W 86 min spotkania Siemiątkowski popełnił kardynalny błąd łapiąc futbolówkę podaną do niego przez swojego kolegę z zespołu w polu karnym. Arbiter zmuszony był odgwizdać rzut wolny pośredni w polu karnym w odległości ok. 9 metrów od bramki. Piłkę lekko dotknął Wiliński, a Żymańczyk mocnym kopnięciem umieścił piłkę pod poprzeczką a "Odra" objęła prowadzenie 1:0. W ostatniej minucie tego meczu, "Żyman" ponownie wpisał się na listę strzelców. Po samotnym rajdzie uderzył piłkę z woleja tak precyzyjnie, że nie dał szans goalkeeperowi gości pieczętując tym samym zwycięstwo "Odry" w tym spotkaniu.
Zadowoleni piłkarze i kibice opolscy nie zdawali sobie sprawy, że to miłe złego początki, mimo, że nic nie wskazywało na fatalne zakończenie rozgrywek przez następne kilka kolejek ligowych.
Relacja kibiców "Górnika" Wałbrzych z wyjazdu do Opola:
"Wyjazd Opola stał pod znakiem zapytania ,gdyż akurat w tym okresie czasu Opole nawiedziła powódź i nie wiadomo było czy drogi są przejezdne, a o przerwanych liniach kolejowych wiedzieliśmy z telewizji. Ostatecznie autokarem wybrało się 60 fanów Górnika wspomaganych przez 3 z ŁKS-u Łódź ( panował jeszcze wtedy układ). Nie wiadomo też jaki stosunek przyjmie do nas Odra ( kiedyś była sztama, lecz z braku kontaktu nie była utrzymywana) ,więc jedziemy z nastawieniem ,że nie robimy nic dopóki oni nic nie zrobią. Na rogatkach nie ma psiarni ,więc jedziemy na stadion. Koło owego stadionu mieści się knajpa Odry i przemieszczaliśmy się obok niej. Gdy ten fakt zobaczyli miejscowi miłośnicy piłki nożnej od razu wybiegli z baru. Efekt to 1 szyba w plecy i natychmiastowa odpowiedź jaki stosunek ma do nas Odra. Momentalnie wybiegamy z pojazdu i dochodzi do starcia z OKS-iakami na środku skrzyżowania. Ruch jest oczywiście wstrzymany.
Walka nie trwa zbyt długo i miejscowi ewakuują się ucieczką. Wiem ,że fani Odry uważają owe starcie za remisowe ,lecz to nie jest prawda! Później zjechały się psy i był spokój. Na sektorze dołączyli do nas fani GKS-u Tychy w 13 osób. Na tym spotkaniu pojawili się fani Zagłębia Lubin ,którzy podeszli do naszej klatki i chcieli coś z nami rozmawiać. W momencie ,gdy Odra wyzywa GKS Tychy to my odpowiadamy tym samym na Zagłębie i Lubiniaki odchodzą od klatki. Wracając robimy promocję w przydrożnym sklepie ,co kończy się zatrzymaniem pojazdu i przybyciem dużej ilości psów. Kilka osób miało nieprzyjemności z tego tytułu." (http://walbrzych.ovh.org/)