(11. kolejka): 17.10.1965 Górnik Zabrze – Odra Opole 4:0 (Lubański 6, 56, 80 k., Musiałek 65)

Zabrze, stadion Górnika

Sędzia: Slusarczyk (Kielce)

Widzów: 8 tys.

Górnik: Jan Gomola, Waldemar Słomiany, Stanisław Oślizło, Stefan Floreński , Edward Olszówka, , Jan Kowalski, Zygfryd Szołtysik, Erwin Wilczek, Włodzimierz Lubański, Ernest Pohl (Jerzy Musiałek 46), Roman Lentner

Odra: Andrzej Krupa (Marian Kondratowicz 57), Henryk Szczepański, Henryk Brejza, Wiesław Łucyszyn, Józef Zwierzyna, Zenon Zaczyński, Engelbert Jarek, Antoni Kot, Manfred Urbas, Norbert Gajda, Zbigniew Bania

 

„Sport”

Atak Górnika w „praskim” rytmie

Zabrze. Magnesów w tym spotkaniu było kilka: udział „Szkotów”, których należało przecież w odpowiedni sposób powitać, wizyta sympatycznej jedenastki z Opola, występ Lubańskiego który w Gottwaldovie zasygnalizował powrót do wielkiej formy, oraz perspektywy górników przed meczem z praską Spartą. Na te „obiekty” nastawili widzowie swoje lunety. To co działo się na boisku stanowiło tylko element dekoracyjny powyższych obserwacji. Widzowie znający jakże bogatą historię spotkań zabrzan z Odrą (wczorajsze było siedemnaste) i tym razem spodziewali się wielkich emocji, ale, jak już się rzekło, na mecz niedzielny spoglądali bardziej… docelowo, po i pod kątem Sparty i aktualnych potrzeb reprezentacji.

Zaczniemy od piłkarzy którzy, w Glasgow odnieśli piękny sukces. Pol grał tylko 45 minut, ale grał tak, jakby mu w Szkocji odjęło przynajmniej pięć lat. Był szybki, pomysłowy, najczęściej zatrudniał rezerwowego bramkarza Odry – juniora Krupę. W 8 minucie Ernest posłał na bramkę kapitalną bombę, która jednak błyskawicznie wróciła w pole, gdyż poprzeczki nie mogła przebić. Szołtysik - to osobny rozdział tego spotkania. Pracował za dwóch, wygrywał pojedynki… główkowe, dyrygował atakiem, wracał często w strefę Oślizły i Floreńskiego. „Małemu” nie wiodło się tylko w jednej „konkurencji” – celnych trafieniach. Za to z powodzeniem funkcję tę pełnił Lubański.

Oślizło, rzadko wystawiany na poważniejszą próbę, panował wszechwładnie w sąsiedztwie Gomoli. Z dwójki reprezentantów Odry zabrakło Kornka, poturbowanego w licznych starciach z napastnikami Szkocji. Grał natomiast Szczepański. Właściwie nie grał, tylko z numerem „2” zajmował pozycję prawego obrońcy. O ile jeszcze „Burza” radził sobie nieźle w dublowaniu pozycji prawoskrzydłowego, o tyle blok obronny Odry nie miał z niego większej pociechy. Dla Lentnera nie stanowił prawie żadnej przeszkody, a w pierwszej połowie, kiedy w jego sąsiedztwo zapędzał się również Pol, nie tylko „tracił głowę”, ale wykazywał wszystkie niedostatki: brak zwrotności, refleksu.

Sześciokrotny mistrz Polski pokazał się wczoraj z innej strony: z ochoty do walki, świeżości, doskonałej kondycji. Zabrzanie nie uznawali żadnych przestojów, ulgowej taryfy. Bez przerwy nacierali, a robili to w takim tempie, jakby mecz z Odrą otwierał jesienną rundę, a nie stanowił jeden z ostatnich akordów. Tymi walorami zaskarbili sobie zabrzanie sympatię widzów, zwłaszcza tych, którzy załatwiają już formalności paszportowe przed wyjazdem na pierwszy mecz ze Spartą Praga.

Dobry to prognostyk! Dobry o tyle, że sprawdzają się przepowiednie trenera Giergiela, który zapewniał kilkakrotnie, iż jego podopieczni osiągną szczyt formy na spotkania, na których górnikom najbardziej zależy - na II rundę PKME.

Opolanie wyjechali wczoraj z Zabrza z najniższą porażką, jakiej mogli doznać w spotkaniu, w którym rezerwowi bramkarze bez przerwy drżeli ze strachu. Obawiali się zwłaszcza Lubańskiego. Powrót rekonwalescenta do zespołu raz jeszcze potwierdził jego niepospolity talent i … spore zaległości treningowe. Lubańskiemu brak dawnego wyczucia, często spóźnia się do zagrań kolegów, ale ilekroć znajdzie się bez kontroli, wówczas, w dawnym stylu przedziera wszelkie zasieki obronne i strzela. Właśnie za strzały wystawiliśmy Lubańskiemu tak wysoką notę. Wykorzystał dwie pozycje, jedenastkę wyegzekwował z taką siłą, że żaden bramkarz nie miałby szans nawet dotknięcia piłki. W kilku innych sytuacjach również pokazał się z jak najlepszej strony.

O Szołtysiku już wspominaliśmy. Do poziomu wyborowego duetu dostroił się Musiałek, który zajął miejsce Pola. W drugiej części bardzo aktywny był Lentner, a Wilczkowi również trudno stawiać poważniejsze zarzuty. Kowalski, Oślizło, Olszówka i bezbłędnie interweniujący Gomola, także nie odbiegali od swoich kolegów z przedniej linii. Floreński z pewnością zasłużyłby na wyższą notę, gdyby częściej opuszczał pozycję drugiego stopera i zamieniał się w „normalnego” pomocnika. W Górniku zawiódł jedynie Słomiany. Może nie tyle zawiódł ile jak to się mówi, igrał z ogniem i nawet w poważniejszych momentach pozwalał sobie na nonszalanckie zabawy z piłką.

Opolanie nie mieli wiele do powiedzenia. Trzymali się jeszcze do momentu utraty drugiej bramki fatalnie przepuszczonej przez Krupę, a później całkowicie spasowali. Nawet przesunięcie Jarka do ataku niewiele pomogło. Tylko z Urbasem i Kotem mógł on przeprowadzić groźniejszą akcję. Bania i Gajda nie mieli swojego dnia.

S.P. „Sport” nr 124 (2585) z dnia 18 października 1965

-------------


„Kronika Górnika Zabrze”

Czwarte zwycięstwo z rzędu, stosunek bramkowy 13:1 - to wszystko musiało budzić strach kolejnych rywali zabrzańskiej jedenastki. Kibiców w ekstazę wprawił zwłaszcza młody Lubański, który kilka dni wcześniej niemal w pojedynkę pokonał w wyjazdowym spotkaniu czechosłowacką młodzieżówkę. Warto także wspomnieć o gorącym powitaniu na placu gry Pola i Szołtysika, bohaterów zwycięskiego starcia kadry ze Szkocją na słynnym Hampden Park...

(za wikigornik.pl)

Archiwalne zdjęcia

Polecamy

Facebook

CPR certification onlineCPR certification onlineCPR certification online