Sędzia: Eliński (Kraków)
Widzów: 12 tys.
Odra: Konrad Kornek, Kazimierz Uranin, Henryk Brejza, Joachim Krawiec, Wiesław Łucyszyn, Engelbert Jarek, Jan Śmieja, Józef Klose, Jan Małkiewicz, Antoni Kot, Zbigniew Bania; Trener – Ryszard Wrzos
Górnik: Hubert Kostka, Alfred Olek, Rainer Kuchta, Stanisław Oślizło, Henryk Latocha, Joachim Kubek, Erwin Wilczek, Zygfryd Szołtysik, Jerzy Musiałek, Włodzimierz Lubański, Roman Lentner; Trener – Géza Kalocsay
„Sport”
Obrońca tytułu jeszcze na wakacjach. Szał radości w Opolu po bramce Małkiewicza.
Niewiele dawano szans gospodarzom w spotkaniu z zabrzańską jedenastką, tym bardziej, że w ich składzie zabrakło kontuzjowanego Urbasa i nieprzygotowanego jeszcze do sezonu Szczepańskiego. W dodatku goście mieli w pierwszej połowie sprzymierzeńca w silnym wietrze. Ale okresami dość silna przewaga zabrzan minęła bez efektu. Doskonale zgrana para Lubański – Musiałek nie potrafiła sobie wypracować dogodnych pozycji strzeleckich. Nie nadzwyczajnie zaprezentował się Lentner, ale do jego postawy nie można mieć większych zastrzeżeń, gdyż był to jego pierwszy występ po bardzo długiej przerwie. W takim stanie rzeczy nieoczekiwanie dobrze dysponowany Kornek już na przedpolu likwidował większość groźnych sytuacji. Bramkarz Odry popisał się wspaniałym refleksem w 45 minucie, kiedy w ostatniej dosłownie chwili wyłapał piłkę z okienka po błyskawicznym strzale najlepszego napastnika Górnika, Szołtysika.
Po zmianie pól obraz gry zmienił się radykalnie. Odra przeszła teraz do zdecydowanego przeciwnatarcia i już w 8 minut po wznowieniu gry uzyskała zwycięską bramkę. Po precyzyjnie bitym rzucie rożnym przez grającego po długiej przerwie Banię, nieobstawiony Małkiewicz posłał piłkę głową poza zasięg rąk dobrze spisującego się Kostki.
Wbrew oczekiwaniom niespodziewana dość utrata bramki nie złamała gości z Zabrza. Przeciwnie starali się dotrzymać kroku nad wyraz ofiarnie walczącym opolanom i już do końca tego frapującego pojedynku byliśmy świadkami wielu gorących sytuacji to pod jedną to pod drugą bramką.
Odra zagrała jak za najlepszych czasów. Doskonale przygotowana kondycyjnie, z żelazną konsekwencją realizowała plan strategiczny. Krótkie, agresywne krycie, poparte ostrymi interwencjami nie dopuszczało do głosu słabszych niż zwykle, poza Szołtysikiem, napastników górniczego zespołu. Jak zwykle reżyserem wszelkiej działalności zaczepnej był Jarek, który podobnie jak Lentner i Bania przez długie miesiące nie bronił barw swego klubu. Toteż nic dziwnego, że w końcówce kapitan Odry osłabł nieco i był nieco mniej pożyteczny aniżeli w poprzednich okresach. Formacja ofensywna zwycięzców nie bawiła się w zawiłe kombinacje, nie traciła czasu na koronkowe zagrania starając się najprostszymi środkami – długimi passingami – przedostać na pole karne Górnika.
Wśród obrońców pierwszoplanową role odegrał Łucyszyn, który dzięki swojej szybkości i nieustępliwości wygrywał prawie wszystkie pojedynki biegowe. Dzielnie sekundowali mu Krawiec i przede wszystkim Brejza, który suwerennie panował nad środkową strefą boiska. Kornek w bramce przypominał swoją grą najlepsze okresy. Wystarczy powiedzieć, że nie popełnił ani jednego błędu, przyczyniając się walnie do pięknego sukcesu.
Trudno było Górnikowi zwyciężyć mając tym razem do dyspozycji tylko jednego napastnika z prawdziwego zdarzenia. Mały Szołtysik dwoił się i troił na boisku, starał się uaktywnić kolegów, ale jego najlepsze intencje spełzły na niczym. Nowo uformowana linia pomocy Kubek – Wilczek zaprezentowała dość przeciętną formę, a przede wszystkim w ferworze walki zapomniała o stosowaniu długich przerzutów obliczonych na do startowanie. Do czwórki obrońców nie można mieć specjalnych pretensji tym bardziej, że dość długo trzymali się bardzo dzielnie. Wystarczył jednak moment dekoncentracji, właśnie w 53 min., kiedy zupełnie niepilnowany Małkiewicz po kornerze zdobył „złotą bramkę”. Podobnie jak Kornek również Kostka zasłużył na słowa pochwały, ponieważ utracona bramka w najmniejszym stopniu nie obciąża jego konta.
Po spotkaniu widzowie w spontaniczny sposób dali wyraz swemu zadowoleniu, szturmując płytę boiska z uniesionym wysoko transparentem „Witamy piłkarzy Odry w I lidze”.
Po meczu powiedzieli: Trener Górnika, Geza Kaloscsai: „Tym razem szczęście nie było po naszej stronie. Uważam, że w drugiej części meczu Górnik zagrał lepiej aniżeli w pierwszych trzech kwadransach. Akcjom zaczepnym brak było jednak odpowiedniej dynamiki. Potwierdziło to jeszcze raz, że kiedy Lubański wraca ze zgrupowania kadry nie osiąga normalnej skali umiejętności.”
Trener Odry, Ryszard Wrzos, po wycałowaniu kolejno wszystkich piłkarzy łącznie z rezerwowymi, powiedział: „Nasz sukces jest wynikiem stuprocentowej realizacji założonego planu strategicznego. Podstawą jego było agresywne krycie oraz niedopuszczanie do strzału Lubańskiego i Musiałka. Do tego doszła jeszcze olbrzymia ambicja, ogromna bitność, co w efekcie złożyła się na piękne rozpoczęcie batalii ligowej.”
Karol Weisberg, „Sport” nr 95 z dnia 14.08.1967 r.
--------------
„Kronika Górnika Zabrze”
Inauguracja sezonu piłkarskiego w Opolu zakończyła się wielką sensacją. Mistrz Polski, który był faworytem meczu z Odrą, doznał porażki, przegrywając 0:1. W pierwszej połowie gra była wyrównana, przy czym wyszkoleniem technicznym goście przewyższali drużynę Odry. Jednak opolscy piłkarze braki te nadrabiali olbrzymią ambicją. W 28. minucie Szołtysik popisał się kapitalnym strzałem, jednak Kornek był na posterunku i skierował piłkę na róg. Po przerwie Odra ruszyła do generalnego ataku. Gospodarze atakowali bez przerwy, zmuszając defensywę Górnika do dużego wysiłku i bardzo uważnej gry. W 54. minucie Oślizło ratował się, wybiciem piłki na róg. Z tego właśnie rogu, egzekwowanego przez Banię, Małkiewicz zdobył głową bramkę meczu, posyłając piłkę pod poprzeczkę. Od tego momentu gra się bardzo ożywiła. Górnicy chcieli za wszelką cenę wyrównać i atakowali zawzięcie, jednak defensywa gospodarzy grała bardzo uważnie, nie dopuszczając napastników zabrskich do wyrobienia sobie dobrej pozycji strzałowej.
(za wikigornik.pl)