
Na nieszczęście dla „niebiesko-czerwonych”, podobna sytuacja miała miejsce w 1/4 PP. Prowadząc po trafieniu Engelberta Jarka (11 min.) reprezentanci Opolszczyzny dali sobie wydrzeć upragniony finał w samej końcówce (Czok 87 min, Prudło 90 sam.)*. „Zasługa” w tym również arbitra Jana Siejki, który w ostatnich minutach meczu popełnił tragiczny w skutkach błąd (w 87 minucie – red.). Ale o tym więcej w poniższym sprawozdaniu („Trybuna Opolska”, nr 167 z 16 VII 1962):
Tak nie można panie arbitrze. Dwie drużyny grają przez 87 minut na pełnych obrotach, zawodnicy dają z siebie wszystko, aby odnieść zwycięstwo, a tu nagle ich wysiłki zostają zniweczone wkroczeniem sędziego do akcji. Górnik odniósł zwycięstwo, ale sposób w jaki zostało ono wywalczone budzi poważne wątpliwości, czy można wierzyć obiektywizmowi niektórych arbitrów.
We wspomnianej (87) minucie doszło do gorącej sytuacji na polu karnym Odry. Do piłki wyskoczył Czok i mimo, że Kornek był bliżej niej, wtrącił ją wyraźnie ręką do bramki. Obrońcy zresztą zgodnie z przepisami, chcieli wznowić grę rzutem wolnym, ale okazało się, że musiał to zrobić Gajda… ze środka boiska. Teraz zaczęliśmy się poważnie obawiać, aby Opolanie nie zrobili głupstwa i na znak protestu nie zeszli z boiska, na co mieli wyraźną ochotę. Po niespodziewanej utracie bramki, nasi obrońcy stracili głowy i jeszcze jednego gola.
W niedzielę wystąpił Jarek. Jeżeli można powiedzieć, że niebył on jeszcze w najlepszej formie, to jego obecność w zespole wyraźniepoprawiła samopoczucie kolegów.
Najlepszy mecz w tym sezonie (a może jeden z lepszych w karierze) rozegrał Kornek, który bronił w sytuacjach trudnych do opisania. Popisywał się takimi efektownymi paradami, że chwilami zastanawialiśmy się, czy bramkarz Opola ma kości z gumy.
Dobrze grali obrońcy i pomocnicy. Napastnicy grali też na dobrym poziomie, tylko zbyt wcześnie pośpieszyli z pomocą tylnym formacjom. Jak się okazało w pierwszej połowie przeciw groźnym Górnikom należy stosować właśnie atak. Zastosowanie taktyki obronnej w drugiej połowie pozbawiło Odrę nie tylko szans na poprawę wyników, ale pomogło gospodarzom w rozwinięciu pełnej skali swych dużych umiejętności. Inna rzecz, że Juszczak całą drugą połowę więcej statystował niż grał (skręcił nogę). Gajda biegał od 40 minuty z opatrunkiem.
Opolanie nie zasłużyli na przegraną. W niczym to jednak nie zmienia faktu, że w finale Pucharu Polski z Zagłębiem grać będzie zabrski Górnik, a nie Odra.
Wydaje się, że Opolanie taktycznie rozegrali pojedynek ze swoim wielkim rywalem nie za dobrze. W drugiej połowie powinni byli również atakować i zbyt wcześnie nie przechodzić do defensywy Druga bramka zdobyta przez Odrę, rozstrzygnęłaby chyba losy tego pojedynku.
W każdym razie za twardą, nieustępliwą i ambitną postawę należą się całemu zespołowi opolskiemu gorące brawa.
* Odra Opole w Zabrzu (15 lipca 1962 r. – red.) wystąpiła w następującym składzie: Kornek, Szczepański, Brejza, Wrzos, Prudło, Blaut, Kuś, Jarek, Gajda, Droździok, Juszczak.