
Zgodnie z zapowiedzią drukujemy dziś artykuł poświęcony ocenie piłkarzy pierwszoligowej Odry, która spotkaniem z Górnikiem Zabrze zainauguruje nowy sezon.
Ten stary, o którym właśnie piszemy, był różny; miejscami „górny”, czasami „chmurny”. Piłkarze nasi odnosili w nim błyskotliwe sukcesy i dotkliwe porażki. W sumie jednak trudno zaliczyć go do rzędu nieudanych, gdyż Odra, koniec końcem, zajęła w ligowej tabeli wysoką lokatę.
Jeśli nawet nie wszystko w ubiegłym sezonie poszło tak jak chcieli tego sympatycy naszej drużyny, to trudno winić za to samych piłkarzy. Rok 1962 był dla naszych zawodników jednym pasmem ciężkich kontuzji, którym zdołali się oprzeć tylko niektórzy. Trudno też dziwić się, że opolanie nie zdołali zrealizować wszystkich ambitnych planów.
I my, razem z sympatykami na to liczymy. Aby to osiągnąć trzeba jak ognia unikać starych błędów i jak najwięcej korzystać z dobrych doświadczeń. Jeśli w tym artykule może więcej powiemy o cieniach niż blaskach ubiegłego sezonu, to tylko po to, aby nasi zawodnicy w nadchodzących sezonie jak najrzadziej popełniali wytknięte tu błędy i braki.
Nie ulega wątpliwości, że w ubiegłym sezonie opolanie grali jednak nieco gorzej niż w latach ubiegłych. Szwankowała przede wszystkim szybka technika, niekiedy taktyka i co najgorsze, kondycja (pod koniec sezonu). Piłkarze opolskiej Odry od dłuższego już czasu wykazują słabą odporność psychiczną. Uwidacznia to się w spotkaniach z gorszym przeciwnikiem, kiedy ulegają ich systemowi gry, dopuszczając do chaosu we własnych szeregach. Tak było z Arkonią, Stalą Mielec czy Lechem. Do tego dochodzi jeszcze brak umiejętności gry na „czas”.
Najtrafniejszym tego przykładem było chyba ostatnie spotkanie z Górnikiem Zabrze, kiedy to opolanie dosłownie w ostatnich minutach „zaprzepaścili” zwycięstwo.
Bez wątpienia najmniej pretensji budziła gra obrońców. Nieco słabiej niż w latach ubiegłych po odejściu starszego Blauta do Legii wypadła pomoc. Natomiast atak grający niemal każde spotkanie zmienionym zestawieniu, stanowił zlepek nierozumiejących się i grających na własną rękę napastników. Na postawie ataku zaciążyła niewątpliwie długotrwała nieobecność Jarka, na skutek czego cały ciężar gry tej linii spoczął na barkach Gajdy.
Napastnicy tym zespole zatracili dawną bojowość i skuteczność. Zapomnieli o szybkim ataku, zaskakujących krzyżowych podaniach i skutecznej grze skrzydłami. Wszystkie niemal akcje starano się przeprowadzić środkiem pola, kierując gros podań na Gajdę. Ten z reguły był pieczołowicie pilnowany a jego poczynania bardzo skrępowane. Niemrawość, bezskuteczność gry napadu, w którym wystąpili szereg różnej klasy zawodników, stała się główną przyczyną niepowodzeń i porażek.
Bramka obsadzona była przez 3 zawodników: Kornka, Kściuka i Macha.
O Kornku trudno mówić wiele, gdyż kontuzja wyeliminowała go z konkurencji. Ale w tych nielicznych spotkaniach, w których bronił świątyni opolan, wykazał dużą klasę. Reklama co do jego przydatności i umiejętności wydaje się co najmniej zbędną.
Najczęściej między słupkami bramki widzieliśmy Kściuka i trzeba stwierdzić, że na ogół nie sprawił zawodu. Wprawdzie spotkanie w Mielcu wyraźnie mu nie wyszło, ale w Poznaniu, czy Szczecinie przekonał, że drzemią w nim nadal duże możliwości. Pretensję mamy tylko do nierówności formy, co jest spowodowane niedostatecznym treningiem
Popisową linią Odry była obrona w składzie – Szczepański, Brejza, Wrzos. Występującego w nielicznych spotkaniach Strociaka trudno ocenić, ale postawa jego w akcji nie nasuwała zastrzeżeń. Równo i skutecznie grał nie zawsze dostrzegany Wrzos. Szczepański jak zwykle – skuteczny i ofiarny. W chwilach krytycznych dla drużyny umiał poderwać partnerów do ambitnej gry.
Równie udany sezon miał ambitny Brejza, który po niewyraźnym starcie, w miarę upływu czasu, rozkręcił się na dobre i stanowił jak zawsze pewny punkt.
W pomocy występowali: Prudło, Więcek i Blaut II, Trywiański. Palmę pierwszeństwa przyznajemy parze Prudło – Blaut II. Pierwszy Prudło nie przedstawia raczej typu piłkarza błyskotliwego. Jednak doświadczenie, dobry przegląd wydarzeń na boisku i opanowanie, stawia go na czele tej formacji. Młodszy Blaut wyraźnie się podciągnął, ale nie jest to chyba wszystko, co może z siebie wykrzesać. Sądzimy, że przez jeszcze intensywniejszy trening osiągnie dalszy postęp.
Tak Więcek, jak i Trywiański, mimo chęci nie zawsze wywiązali się z trudnego zadania. Lepszy w defensywie Więcek, w akcjach zaczepnych zbyt długo „woził” się z piłką, eliminując ze swych poczynań element zaskoczenia przeciwnika. Ambitny i twardy Trywiański musi wiele popracować nad jakością i celnością podań.
Osobny rozdział należy się napadowi. O Jarku napiszemy krótko. Skuteczny, inteligentny piłkarz, umiejący grać i strzelić. Szkoda tylko, że jest trochę za miękki.
Obok niego, drugim napastnikiem z prawdziwego zdarzenia, jest Gajda, dobrze rozumiejący się z Jarkiem. Specjalista od wykorzystywania sytuacji podbramkowych. Do „Nory” mamy jedną pretensję – niepotrzebnie przetrzymuje niejednokrotnie piłkę, stosując nawroty w kierunku własnej bramki. O Bani niewiele – grał krótko, ale nieźle, W miarę szybki, ambitny, o dobrych dośrodkowaniach, szkoda, że tylko z lewej nogi. Wiele obiecywaliśmy sobie po Juszczaku. Dobry start – i zastój w dalszym rozwoju. Gra twardo i ambitnie walczy o piłkę, ale trochę bojaźliwie zachowuje się w obrębie pola karnego (boi się strzelać). Oczekujemy zwiększenia dawki treningu i dalszego rozwoju.
Piłkarza o dobrych kwalifikacjach taktycznych reprezentuje Droździok. Zawodnik wiele umiejący, ale nie troszczący się o grę zespołową. Woli indywidualne zagrywki, które z reguły kończą się na przeciwniku. Zbyt często wózkuje, tracąc wiele interesujących piłek. Również kondycja nie jest jego mocną stroną.
Na prawej stronie widzieliśmy Trywiańskiego, Kusia i Stemplowskiego. Ten ostatni budzi najwięcej zaufania. Ma najlepszy bieg i potrafi niebezpiecznie strzelać. Więcek wniósł wiele żywiołu i spełniał pożyteczną rolę na „tyłach” przeciwnika, ale brak umiejętności strzeleckich, stawia go na dalszym miejscu wśród napastników
Szyngiel nie odkrył wszystkich swoich kart. Grał wprawdzie w tym sezonie kilkakrotnie, ale tylko na zmianę. Gdyby pozwolono mu na dłuższy staż w pierwszym zespole, być może, stałby się rasowym napastnikiem.
Ze wszystkich wymienionych minusów najdotkliwszy jest brak kondycji. O nią też szczególnie muszą dbać nasi piłkarze, jeśli w nowym sezonie, pragną odegrać niepoślednią rolę w rozgrywkach.
Dobra kondycja, być może pozwoli im uniknąć wielu przykrych i dotkliwych kontuzji. Trzeba bowiem pamiętać, że Opolanie łapali je w końcowych minutach meczu. Dowodzi to, że oprócz ostro grających przeciwników, powodem kontuzji były właśnie niedostatki kondycyjne.
A. Kucki („Trybuna Opolska”, nr 188 z 9 VIII 1962)