Gliwice, Stadion Piasta - niedziela
Sędzia: Stanisław Biernacik (Kraków)
Widzów: 10 tys.
Górnik: Józef Machnik,, Antoni Franosz, Stefan Florenski, Henryk Hajduk, Ginter Gawlik, Marcin Olejnik, Ernest Pohl, Edward Jankowski, Manfred Fojcik, Edmund Kowal, Roman Lentner; Trener - Zoltán Opata
Budowlani: Franciszek Kściuk, Julian Krzywiec, Franciszek Klik, Ryszard Wrzos, Hubert Popluc, Zbigniew Strociak, Jan Frasek, Wilhelm Spałek, Józef Trepka, Franciszek Stemplowski, Engelbert Jarek; Trener – Teodor Wieczorek
„Sport”
Górniczy kombajn fedrował na 102
ZABRZE. – Powtórzyła się historia z ubiegłego roku. Jedenastka Budowlanych została powalona na obie łopatki. Różnica dwóch klas dzieliła piłkarzy Opola od mistrza Polski.
Ale nie tylko końcowy wynik przypominał ostatni pojedynek ligowy zeszłorocznego sezonu. Łudząco podobny był również przebieg gry. Goście wyszli na boisko z wyraźnym kompleksem niższości. Walczyli bez jakiejkolwiek nadziei na uratowanie przynajmniej jednego punktu. Ich założenia taktyczne sprowadzały się do tego, aby przegrać w jak najniższym stosunku. Lecz i te skromne aspiracje przekraczały aktualne możliwości opolan. Ani przez moment nie byli w stanie nawiązać równorzędnej gry. Mierna technika, słaba szybkość i poważne błędy taktyczne, jakie popełniali zwłaszcza obrońcy – sprawiły, iż przez długie okresy rola Budowlanych ograniczała się wyłącznie do desperackiej obrony własnej bramki.
W tych ciężkich dla gości momentach prawdziwą ostoją opolan był bramkarz Kściuk. Parował on strzały w nieprawdopodobnych sytuacjach. W pojedynkę nie był – rzecz jasna – w stanie odeprzeć falowych ataków zabrskich bombardierów. Nikt też nie miał do niego najmniejszych pretensji za przepuszczenie do pauzy trzech piłek. Mierzone strzały Lentnera i Kowala oddane z najbliższej odległości były nie do obrony.
Kiedy końcowy sukces górników nie podlegał już żadnej dyskusji opolanie zrezygnowali z murowania bramki, postanawiając zdobyć przynajmniej honorowy punkt. W tym celu trener Wieczorek zrezygnował z usług Popluca w roli pomocnika, przenosząc go na pozycję lewego łącznika. Przesunięcie to wydatnie podniosło butność napadu opolan, gdyż Popluc niezmordowanie zasilał dobrymi podaniami nieźle rozumiejący się duet: Jarek – Stemplowski, osłabiło jednak defensywę do tego stopnia, że górnicy bez trudu powiększali swój „stan posiadania” do 6:0.
I nie wiadomo, czy nie doszłoby do jeszcze większego pogromu gości, gdyby górnicy nie spoczęli na laurach. Trudno im wytykać ten błąd, gdyż na ośnieżonym boisku uniesposób walczyć przez pełne 90 minut w jednakowym tempie, jednak w niektórych momentach grali zbyt nonszalancko, lekceważąc przeciwnika. Celowali w tym przede wszystkim obrońcy, którzy zbyt daleko zapuszczali się do przodu, pozostawiając bez opieki napastników Budowlanych.
W ostatniej fazie gry opolanie znaleźli się aż czterokrotnie w sytuację sam na sam z Machnikiem. Za każdym razem jednak strzelali tak anemicznie, że dobrze dysponowany Machnik wychodził obronną ręką z ciężkich opresji.
Oprócz bramkarza na specjalne wyróżnienie zasłużyli w zespole Górnika: Floreński, Gawlik, Pohl i Kowal, który wczoraj był chyba najlepszym napastnikiem na boisku, zadziwiając pomysłowością w budowaniu akcji i niewyczerpanym zapasem sił. Słabiutko natomiast wypadł Fojcik, który ustanowił rekord (?). Gorzej niż zwykle wypadł również Jankowski. Usprawiedliwia go jednak fakt, że w środowym meczu z Naprzodem Lipiny doznał kontuzji.
„Sport” nr 36 z dnia 24 marca 1958 (za: wikigornik.pl)
---------------------------------------------------------------
„Przegląd Sportowy”
Wynik lepszy niż forma zwycięzców. 6 bramek przepuścił w Zabrzu Kściuk.
W warunkach srogiej zimy odbyła się premiera ligowa w Zabrzu. Mimo to piłkarze mistrza Polski wznieśli się na wysoki poziom i zadowolili swoich sympatyków. Na notę bardzo dobrą jednak nie zasłużyli, gdyż wiele razy w tym meczu przeżywali wyraźny kryzys, dopuszczając do głosu przeciwnika, który co najmniej czterokrotnie był bliski strzelenia bramek. Cóż Jednak z tego skoro napastnicy Budowlanych razili katastrofalną indolencją strzałową nie potrafiąc nawet wykorzystać okazji gdy znajdowali się sam na sam z bramkarzem Górnika Machnikiem. Szczególnie denerwujące chwile przeżywali zwolennicy Górnika w ostatnich 5 minutach, gdy Machnik trzykrotnie obronił strzały oddane z najbliższych odległości. Popisową formacją górników był napad. Linia ta przeprowadzała składne i skuteczne ataki. Słabiej, niż zwykle, natomiast spisała się defensywa, popełniająca wiele błędów, mimo że w ataku gości było zaledwie dwóch wartościowych napastników mianowicie Jarek i Stemplowski. Bardzo dobry mecz rozegrał Kowal. Piłkarz ten, którego znamy z małej ruchliwości, był w niedzielnym meczu nadzwyczaj szybki, energiczny w walce o piłkę, a przede wszystkim miał dobrze nastawiony celownik. Opolanie grali ambitnie i bynajmniej nie byli zepchnięci do głębokiej defensywy, jakby na to wskazywał wynik. Gra była raczej równorzędna, z tym jednak, iż bramkostrzelny atak Górnika potrafił wykorzystań dogodne sytuacje, w przeciwieństwie do gości. którzy hołdowali systemowi stu podań.
„Przegląd Sportowy” nr 47, 24 marca 1958 (za: wikigornik.pl)