Feć, Jagieniak, Copik, Michniewicz, Rogowski (Cieśla 46), Jermakowicz, Berbelicki, Juraszek (B. Jacek 80), Owczarek, Sobotta, Lachowski
Ze względu na ryzyko burd, policja starannie przygotowała się do powyższego spotkania. Na szczęście - mimo gorącej atmosfery podczas zawodów - nie doszło do większych ekscesów na stadionie jak i poza nim.
Tak liczna absencja nie pozostała bez wpływu na poczynania gospodarzy. Do formy zawodników dopasowała się także część kibiców. Niezadowoleni z postawy zespołu w rundzie wiosennej i zaprzepaszczonej szansy na awans do ekstraklasy kilkakrotnie rzucali na murawę świece dymne, a także tysiące serpentyn. – Gdyby tak przysłać po nie harcerzy, to zarobiliby za makulaturę jakiś grosz – skomentował jeden z dziennikarzy. W efekcie sędzia dwukrotnie na trzy minuty wstrzymywał grę, a porządkowi mieli pełne ręce roboty. – Sędzia miał wszelkie podstawy do tego, aby ten mecz przerwać – powiedział długoletni opolski arbiter, Paweł Kiszka. Raz nawet tuż obok murawy pojawił się ogień, gdy ktoś rzucił zapałkę na stos serpentyn.
Emocji związanych z grą nie było zbyt wiele. Optyczną przewagę posiadali Lechici, grali szybciej od miejscowych, ale ich akcjom brakowało wykończenia, a w kilku sytuacjach dobrze spisywał się opolski bramkarz. W 11. min Feć w ładnym stylu obronił strzał Golińskiego, w 27. udanie interweniował po główce Michalskiego, w 39. nie dał się zaskoczyć z rzutu wolnego, egzekwowanego przez Golińskiego, a tuż przed przerwą obronił uderzenie Michalskiego (43.) i Ślusarskiego (45.). Odra bramce Lecha zagrażała w I połowie znacznie mniej, ale to właśnie gospodarze objęli prowadzenie. W 16. min ruchliwy Sobotta podał dokładnie do będącego w polu karnym Lachowskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem w długi róg zaskoczył Tyrajskiego.
Lech wyrównał po pierwszej w II połowie groźniejszej akcji. Twardygrosz dośrodkował w pole karne, a tam do piłki najwyżej wyskoczył nie pilnowany przez obrońców Michalski i głową posłał piłkę obok słupka. Po kolejnych minutach sytuacja na boisku „zaogniła się”, a powodem był kontrowersyjny rzut karny podyktowany za upadek w polu karnym Sobotty. Goście niezwykle impulsywnie zareagowali na decyzję arbitra, a najostrzej niezadowolenie wyrażał trener Baniak, który po kilku kolejnych głośnych i mocno niecenzuralnych odzywkach został usunięty z ławki trenerskiej, a potem swe rozgoryczenie zamanifestował po raz kolejny, nie przychodząc na konferencję prasową. Z kolei bramkarz Lecha wdał się w nieparlamentarną pyskówke z kibicami.
Odra mogła w końcówce podwyższyć, gdyż od 70. min grała z przewagą jednego, a od 83. dwóch zawodników. Obu czerwonych kartek dla poznaniaków nikt jednak nie kwestionował, bo zarówno Jacek, jak i Przerada, mający już na swoim koncie po jednym żółtym kartoniku popełnili ewidentne wykroczenia. Pierwszy z nich, atakując bramkę Odry, przy wyskoku do piłki zagrał ręką, zaś drugi ciągnął za koszulkę rozpoczynającego kontratak Cieślę.W 70. min znakomitą okazję po indywidualnej akcji zmarnował Copik, strzelając prosto w Tyrajskiego, zaś w 89. min sytuacji sam na sam nie wykorzystał Lachowski, trafiając w leżącego już na ziemi bramkarza Lecha.
„NTO” z 15 czerwca 2001r.