Urodził się 7 lutego 1985 w Ipatinga (stan Minas Gerais). Stał się pierwszym brazylijskim piłkarzem naszego klubu. Nie jest jednak pierwszym futbolistą z Kraju Kawy, który wystąpił na murawie boiska przy ul. Oleskiej 51 w Opolu. Już w 1956 r. brazylijski zespół AFC Belo Horizonte w towarzyskim spotkaniu pokonał "Budowlanych" Opole 3:0 w ramach europejskiej tournee. Rodacy Filipe pokazali piękny i nowoczesny futbol, który obecnie prezentuje piłkarz rodem z Brazylii w barwach "Odry" Opole.
Mierzący 179 cm wzrostu i ważący 75 kg swoją karierę rozpoczął w słynnym brazylijskim klubie Vasco da Gama. Popularny "Filip" w utytułowanym klubie nie miał szans na regularną grę. -Występowałem w reprezentacjach Brazylii U-15, U-16 i U-17. Szybko zostałem zauważony przez skautów z włoskiej ligi. W ten sposób trafiłem do Brescii. Ze względu na to, że miałem osiemnaście lat, grałem tylko w zespole juniorów. Tam poznałem Marka Koźmińskiego, który zaproponował mi przeprowadzkę do Polski i grę w ekstraklasie. Oferta była kusząca, dlatego zdecydowałem się na zmianę w swoim życiu. - mówi Felix, który w kadrze najlepsze spotkanie rozegrał przeciwko Argentynie (2:0).
Początki w Polsce były dla niego trudne. - Kiedy przyjechałem do Zabrza, nie miałem ciepłych ubrań. Nie byłem przygotowany na takie zimno. Gdy spadł śnieg, to przez pierwszy tydzień było fajnie, bo to było dla mnie nowe. Ale potem zastanawiałem się nawet nad tym, czy stąd nie wyjechać - mówił defensor. Zadebiutował w polskiej ekstraklasie 26 września 2006 r. w meczu Górnik - Legia Warszawa (2:2).
Felix grał nieźle w ofensywie, ale słabiej w defensywie. - W moim kraju się ładnie dla oka, bardzo ofensywnie i w trakcie meczu pada dużo bramek. A tutaj najważniejsza jest defensywa i to, by w obronie zagrać na tzw. zero, czyli nie stracić gola - mówił później. W meczu z Zagłębiem w Lubinie strzelił nawet gola samobójczego, co uważa za najgorsze wydarzenie w swojej karierze. Później jednak znany z charakterystycznej fryzury, zadziorny obrońca radził sobie lepiej. Pytany o powód, dla którego nosił charakterystyczne "afro", mówił. - Chciałem zrobić sobie warkoczyki, dlatego zapuszczałem włosy - uśmiechał się.
W Górniku w końcu się wypromował, a transfer do Lubina wiązał się nie tylko z awansem sportowym, ale także z finansami. - Z grania w Górniku, choć jest tam pierwsza liga, ciężko było wyżyć. Praktycznie przez dwa lata grałem tam za darmo. Klub mi w zasadzie zapewnił tylko mieszkanie i jedzenie, a niewielkie pensje płacono nieterminowo - opowiadał. W końcu za sprawą trenera Franciszka Smudy trafił do Zagłębia. Przez rok był podstawowym zawodnikiem miedziowych, a najlepszy mecz rozegrał przeciwko Wiśle Kraków (0:0), gdy powstrzymał gwiazdę "Białej Gwiazdy" Jakuba Błaszczykowskiego. Później jednak spisywał się słabiej, a trener Michniewicz odesłał go do rezerw.
W sezonie 2007/08 Filipe miał trafić do Śląska Wrocław, ale...- We Wrocławiu powiedziano mi, że oni w tej chwili najbardziej potrzebują napastnika, sprowadzenie zawodnika na tą pozycję jest dla nich sprawą priorytetową - mówił zawodnik, który ostatecznie odrodził się w Opolu. W Odrze gra poprawnie, niewątpliwie można powiedzieć, ze jest pewnym punktem zespołu. W Lubinie marnował czas, pod koniec swojej przygody z Zagłębiem przydawał się właściwie w roli tłumacza.
Felix dał się poznać w Zagłębiu z innej, muzycznej strony, gdy w programie "Nasze Zagłębie" wystąpił z gitarą i na specjalne życzenie prowadzącego dał próbkę swoich umiejętności wokalnych. Koledzy w szatni mieli później kupę śmiechu. Filipe zaskoczył także czymś innym. - W dzieciństwie chciałem być... dentystą. Lekarz stomatolog Renata Dąbrowska-Leśniak z gabinetu Laserdent, doskonale wspomina jego pierwszą wizytę w gabinecie dentystycznym w Opolu – „po 5 minutach wstępnej rozmowy myśleliśmy, że trafił do nas na leczenie dentysta z zagranicy (…) jego pasja do piłki nożnej nie przeszkadzała mu w zainteresowaniu stomatologią. Był to jeden z pomysłów Felixa na karierę po zakończeniu przygody z piłką nożną.” Sam piłkarz wspomina później: - Jednak zapisałem się do klubu i moje życie potoczyło się w kierunku piłki. Nie bez znaczenia było to, że w krótkim czasie trafiłem do reprezentacji młodzieżowej i dzięki temu wyjechałem za granicę. Marzenia z dzieciństwa odłożyłem na bok, ale może kiedyś, gdy wrócę do Brazylii i skończę już karierę, to otworzę gabinet stomatologiczny - śmiał się defensor.
Łącznie w ekstraklasie Filipe rozegrał 67 spotkań ( 21 w Zagłębiu) i zdobył jednego gola przeciwko Groclinowi Grodzisk Wlkp.
Felix przychodząc do klubu z Opola był aktualnym mistrzem Polski. Tytuł ten wywalczył, grając w Zagłębiu Lubin, a od początku lutego 2008 r. jest zawodnikiem Odry. Działacze opolskiego klubu doszli po długich rozmowach do ostatecznego porozumienia z włodarzami Zagłębia w sprawie wypożyczenia tego zawodnika. - W zasadzie wymieniliśmy się tylko "papierami", bo już wcześniej byliśmy dogadani - komentował ówczesny dyrektor niebiesko-czerwonych Tomasz Kandziora. Ponieważ Brazylijczyk miał z klubem z Lubina jeszcze przez półtora roku ważny kontrakt, do Odry został wypożyczony na najbliższe pół roku. - Później zobaczymy, czy się u nas sprawdzi i co planuje Zagłębie - będzie chciało go zatrzymać, ponownie wypożyczyć czy ewentualnie sprzedać - dodaje Kandziora. Felipe wraz z pozostałymi piłkarzami Odry wznowił przygotowania do rundy wiosennej, wówczas także podpisał indywidualny kontrakt z niebiesko-czerwonymi.
Felipe zadebiutował w opolskiej "Odrze" w sparingowym spotkaniu przed rozpoczęciem rundy wiosennej sezonu 2007/2008 przeciwko Gawinowi Królewska Wola (4:2). Od tego momentu stanowi silny punkt obrony "Odry". Przyczynił się w wydatnie do utrzymania drugiej ligi w Opolu, a po zakończeniu sezonu 2007/2008 związał się ostatecznie kontraktem z naszym klubem.
Źródła: Wikipedia, gazeta.pl, sport.pl, nto.pl, zaglebie.lubin.pl
Urodził się 7 lutego 1985 w Ipatinga (stan Minas Gerais). Stał się pierwszym brazylijskim piłkarzem naszego klubu. Nie jest jednak pierwszym futbolistą z Kraju Kawy, który wystąpił na murawie boiska przy ul. Oleskiej 51 w Opolu. Już w 1956 r. brazylijski zespół AFC Belo Horizonte w towarzyskim spotkaniu pokonał "Budowlanych" Opole 3:0 w ramach europejskiej tournee. Rodacy Filipe pokazali piękny i nowoczesny futbol, który obecnie prezentuje piłkarz rodem z Brazylii w barwach "Odry" Opole.
Mierzący 179 cm wzrostu i ważący 75 kg swoją karierę rozpoczął w słynnym brazylijskim klubie Vasco da Gama. Popularny "Filip" w utytułowanym klubie nie miał szans na regularną grę. -Występowałem w reprezentacjach Brazylii U-15, U-16 i U-17. Szybko zostałem zauważony przez skautów z włoskiej ligi. W ten sposób trafiłem do Brescii. Ze względu na to, że miałem osiemnaście lat, grałem tylko w zespole juniorów. Tam poznałem Marka Koźmińskiego, który zaproponował mi przeprowadzkę do Polski i grę w ekstraklasie. Oferta była kusząca, dlatego zdecydowałem się na zmianę w swoim życiu. - mówi Felix, który w kadrze najlepsze spotkanie rozegrał przeciwko Argentynie (2:0).
Początki w Polsce były dla niego trudne. - Kiedy przyjechałem do Zabrza, nie miałem ciepłych ubrań. Nie byłem przygotowany na takie zimno. Gdy spadł śnieg, to przez pierwszy tydzień było fajnie, bo to było dla mnie nowe. Ale potem zastanawiałem się nawet nad tym, czy stąd nie wyjechać - mówił defensor. Zadebiutował w polskiej ekstraklasie 26 września 2006 r. w meczu Górnik - Legia Warszawa (2:2).
Felix grał nieźle w ofensywie, ale słabiej w defensywie. - W moim kraju się ładnie dla oka, bardzo ofensywnie i w trakcie meczu pada dużo bramek. A tutaj najważniejsza jest defensywa i to, by w obronie zagrać na tzw. zero, czyli nie stracić gola - mówił później. W meczu z Zagłębiem w Lubinie strzelił nawet gola samobójczego, co uważa za najgorsze wydarzenie w swojej karierze. Później jednak znany z charakterystycznej fryzury, zadziorny obrońca radził sobie lepiej. Pytany o powód, dla którego nosił charakterystyczne "afro", mówił. - Chciałem zrobić sobie warkoczyki, dlatego zapuszczałem włosy - uśmiechał się.
W Górniku w końcu się wypromował, a transfer do Lubina wiązał się nie tylko z awansem sportowym, ale także z finansami. - Z grania w Górniku, choć jest tam pierwsza liga, ciężko było wyżyć. Praktycznie przez dwa lata grałem tam za darmo. Klub mi w zasadzie zapewnił tylko mieszkanie i jedzenie, a niewielkie pensje płacono nieterminowo - opowiadał. W końcu za sprawą trenera Franciszka Smudy trafił do Zagłębia. Przez rok był podstawowym zawodnikiem miedziowych, a najlepszy mecz rozegrał przeciwko Wiśle Kraków (0:0), gdy powstrzymał gwiazdę "Białej Gwiazdy" Jakuba Błaszczykowskiego. Później jednak spisywał się słabiej, a trener Michniewicz odesłał go do rezerw.
W sezonie 2007/08 Filipe miał trafić do Śląska Wrocław, ale...- We Wrocławiu powiedziano mi, że oni w tej chwili najbardziej potrzebują napastnika, sprowadzenie zawodnika na tą pozycję jest dla nich sprawą priorytetową - mówił zawodnik, który ostatecznie odrodził się w Opolu. W Odrze gra poprawnie, niewątpliwie można powiedzieć, ze jest pewnym punktem zespołu. W Lubinie marnował czas, pod koniec swojej przygody z Zagłębiem przydawał się właściwie w roli tłumacza.
Felix dał się poznać w Zagłębiu z innej, muzycznej strony, gdy w programie "Nasze Zagłębie" wystąpił z gitarą i na specjalne życzenie prowadzącego dał próbkę swoich umiejętności wokalnych. Koledzy w szatni mieli później kupę śmiechu. Filipe zaskoczył także czymś innym. - W dzieciństwie chciałem być... dentystą. Lekarz stomatolog Renata Dąbrowska-Leśniak z gabinetu Laserdent, doskonale wspomina jego pierwszą wizytę w gabinecie dentystycznym w Opolu – „po 5 minutach wstępnej rozmowy myśleliśmy, że trafił do nas na leczenie dentysta z zagranicy (…) jego pasja do piłki nożnej nie przeszkadzała mu w zainteresowaniu stomatologią. Był to jeden z pomysłów Felixa na karierę po zakończeniu przygody z piłką nożną.” Sam piłkarz wspomina później: - Jednak zapisałem się do klubu i moje życie potoczyło się w kierunku piłki. Nie bez znaczenia było to, że w krótkim czasie trafiłem do reprezentacji młodzieżowej i dzięki temu wyjechałem za granicę. Marzenia z dzieciństwa odłożyłem na bok, ale może kiedyś, gdy wrócę do Brazylii i skończę już karierę, to otworzę gabinet stomatologiczny - śmiał się defensor.
Łącznie w ekstraklasie Filipe rozegrał 67 spotkań ( 21 w Zagłębiu) i zdobył jednego gola przeciwko Groclinowi Grodzisk Wlkp.
Felix przychodząc do klubu z Opola był aktualnym mistrzem Polski. Tytuł ten wywalczył, grając w Zagłębiu Lubin, a od początku lutego 2008 r. jest zawodnikiem Odry. Działacze opolskiego klubu doszli po długich rozmowach do ostatecznego porozumienia z włodarzami Zagłębia w sprawie wypożyczenia tego zawodnika. - W zasadzie wymieniliśmy się tylko "papierami", bo już wcześniej byliśmy dogadani - komentował ówczesny dyrektor niebiesko-czerwonych Tomasz Kandziora. Ponieważ Brazylijczyk miał z klubem z Lubina jeszcze przez półtora roku ważny kontrakt, do Odry został wypożyczony na najbliższe pół roku. - Później zobaczymy, czy się u nas sprawdzi i co planuje Zagłębie - będzie chciało go zatrzymać, ponownie wypożyczyć czy ewentualnie sprzedać - dodaje Kandziora. Felipe wraz z pozostałymi piłkarzami Odry wznowił przygotowania do rundy wiosennej, wówczas także podpisał indywidualny kontrakt z niebiesko-czerwonymi.
Felipe zadebiutował w opolskiej "Odrze" w sparingowym spotkaniu przed rozpoczęciem rundy wiosennej sezonu 2007/2008 przeciwko Gawinowi Królewska Wola (4:2). Od tego momentu stanowi silny punkt obrony "Odry". Przyczynił się w wydatnie do utrzymania drugiej ligi w Opolu, a po zakończeniu sezonu 2007/2008 związał się ostatecznie kontraktem z naszym klubem.
Źródła: Wikipedia, gazeta.pl, sport.pl, nto.pl, zaglebie.lubin.pl
Read More
Urodził się 24 lipca 1965 roku w Tarnowcu. Swoją karierę piłkarskiego napastnika rozpoczynał w Odrze Opole jako trampkarz pod okiem m.in. Wiesława Łucyszyna. W 1981 roku został piłkarzem "Gwardii" Opole występując w niej do 1988 roku (w latach 1984-86 odbył służbę wojskową w jednostce "Wojsk Nadwiślańskich" w Warszawie). Następnie zmienił barwy klubowe na trzecioligową "Unię" Krapkowice, w której spędził zaledwie jeden sezon. Podobnie było w kolejnym klubie, tym razem nieco egzotycznym, ponieważ popularny "Żyman" wyemigrował aż za ocean, gdzie występował w "Polonii" Hamilton. Po powrocie do kraju w 1991 roku rozpoczął ponownie grę w krapkowickiej "Unii", aby w 1993 roku zostać zauważonym przez działaczy opolskiej "Odry".
W 1993 roku ten filigranowy napastnik (1,72m wzrostu i 72kg wagi) przywdział barwy "Odry" Opole i powoli zaczął zdobywać serca opolskich kibiców. W "Odrze" spędził 5 sezonów i występował do 1998 roku zdobywając wiele cennych goli dla zespołu na poziomie trzeciej i drugiej ligi. Przyczynił się walnie do awansu "Odry" do drugiej ligi w sezonie 1996/97 zdobywając ważne bramki m.in. w decydującym spotkaniu sezonu przeciwko "Rymerowi" Niedobczyce w Opolu (3:1). Po spadku "Odry" do trzeciej ligi Żymańczyk postanowił skorzystać z oferty pierwszoligowego "Ruchu" Radzionków, w którym występował dwa sezony. W ciągu tego okresu czasu zdążył rozegrać 52 mecze i zdobyć 14 goli w barwach zespołu ze Śląska. Jego debiut przypadł na spotkanie z "Widzewem" Łódź zwycięskim aż 5:0 w dniu 33 urodzin. "Żyman" sprawił sobie w tym spotkaniu urodzinowy prezent strzelając łodzianom trzeciego gola.
Żymańczyk występował również na parkiecie jako zawodnik klubów futsalowych m.in. Vistuli, Marco i Novomexu Opole oraz był mistrzem Polski szóstek trawiastych.
Józef Żymańczyk reprezentował również nasz kraj na arenie międzynarodowej jako reprezentant Polski w piłce halowej, w której pełnił rolę kapitana zespołu. Wraz z kolegami z drużyny Romanem Derdą oraz Kazimierzem Kucharskim w 1992 roku W hiszpańskiej Walencji wywalczyli awans do mistrzostw świata w Hong Kongu drużyn futsalowych. Polacy z Żymańczykiem w składzie awansowali aż do ćwierćfinałów, a najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny okazał się właśnie "Żyman" autor czterech bramek dla reprezentacji.
Pod koniec sezonu 2004/2005 Żymańczyk postanowił zakończyć swoją karierę piłkarską powodu coraz częstszych kontuzji w wieku niemal 40 lat. Podczas obchodów jubileuszu 60-lecia "Odry" Opole został uhonorowany przez działaczy klubu symbolicznym pucharem a kibice oklaskiwali piłkarza na stojąco dziękując mu tym samym za to co zrobił dla klubu. Pełniący przez wiele lat funkcję kapitana drużyny opolskiej, Żymańczyk stał się prawdziwym symbolem "Odry", który zawsze starał się dawać z siebie jak najwięcej w każdym spotkaniu. Swoje oddanie dla klubu upamiętnił symbolicznym tatuażem na ramieniu w postaci kolorowego herbu "Odry".
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Żymańczyk rozpoczął na stałe pełnienie funkcji taksówkarza w Opolu (zajmował się tym również występując w "Odrze") i porusza się czarnym VW Touran. Dodatkowo pracuje społecznie jako ratownik WOPR na jednym z opolskich basenów.
27 lipca 2007 roku włodarze "Odry" postanowili wykorzystać postać "Żymana" dla dobra opolskiego klubu. Mianowicie "Żyman" dołączył do zarządu klubowego a do jego głównych zadań należało pozyskiwanie nowych zawodników do zespołu oraz służenie cenną radą i doświadczeniem trenerom wszystkich zespołów Odry. Po krótkim okresie pracy w klubie, "Żyman" podjął decyzję o rezygnacji z pełnionej funkcji.
Galeria zdjęć Żymana znajduje się tutaj. Polecamy również Wywiad rzeka z Józefem Żymańczykiem dla Weszło.com.
Podobał Ci się nasz artykuł? Cenisz i szanujesz naszą pracę?
Wesprzyj nasz serwis, aby takich artykułów pojawiało się więcej.
Urodził się 24 lipca 1965 roku w Tarnowcu. Swoją karierę piłkarskiego napastnika rozpoczynał w Odrze Opole jako trampkarz pod okiem m.in. Wiesława Łucyszyna. W 1981 roku został piłkarzem "Gwardii" Opole występując w niej do 1988 roku (w latach 1984-86 odbył służbę wojskową w jednostce "Wojsk Nadwiślańskich" w Warszawie). Następnie zmienił barwy klubowe na trzecioligową "Unię" Krapkowice, w której spędził zaledwie jeden sezon. Podobnie było w kolejnym klubie, tym razem nieco egzotycznym, ponieważ popularny "Żyman" wyemigrował aż za ocean, gdzie występował w "Polonii" Hamilton. Po powrocie do kraju w 1991 roku rozpoczął ponownie grę w krapkowickiej "Unii", aby w 1993 roku zostać zauważonym przez działaczy opolskiej "Odry".
W 1993 roku ten filigranowy napastnik (1,72m wzrostu i 72kg wagi) przywdział barwy "Odry" Opole i powoli zaczął zdobywać serca opolskich kibiców. W "Odrze" spędził 5 sezonów i występował do 1998 roku zdobywając wiele cennych goli dla zespołu na poziomie trzeciej i drugiej ligi. Przyczynił się walnie do awansu "Odry" do drugiej ligi w sezonie 1996/97 zdobywając ważne bramki m.in. w decydującym spotkaniu sezonu przeciwko "Rymerowi" Niedobczyce w Opolu (3:1). Po spadku "Odry" do trzeciej ligi Żymańczyk postanowił skorzystać z oferty pierwszoligowego "Ruchu" Radzionków, w którym występował dwa sezony. W ciągu tego okresu czasu zdążył rozegrać 52 mecze i zdobyć 14 goli w barwach zespołu ze Śląska. Jego debiut przypadł na spotkanie z "Widzewem" Łódź zwycięskim aż 5:0 w dniu 33 urodzin. "Żyman" sprawił sobie w tym spotkaniu urodzinowy prezent strzelając łodzianom trzeciego gola.
Żymańczyk występował również na parkiecie jako zawodnik klubów futsalowych m.in. Vistuli, Marco i Novomexu Opole oraz był mistrzem Polski szóstek trawiastych.
Józef Żymańczyk reprezentował również nasz kraj na arenie międzynarodowej jako reprezentant Polski w piłce halowej, w której pełnił rolę kapitana zespołu. Wraz z kolegami z drużyny Romanem Derdą oraz Kazimierzem Kucharskim w 1992 roku W hiszpańskiej Walencji wywalczyli awans do mistrzostw świata w Hong Kongu drużyn futsalowych. Polacy z Żymańczykiem w składzie awansowali aż do ćwierćfinałów, a najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny okazał się właśnie "Żyman" autor czterech bramek dla reprezentacji.
Pod koniec sezonu 2004/2005 Żymańczyk postanowił zakończyć swoją karierę piłkarską powodu coraz częstszych kontuzji w wieku niemal 40 lat. Podczas obchodów jubileuszu 60-lecia "Odry" Opole został uhonorowany przez działaczy klubu symbolicznym pucharem a kibice oklaskiwali piłkarza na stojąco dziękując mu tym samym za to co zrobił dla klubu. Pełniący przez wiele lat funkcję kapitana drużyny opolskiej, Żymańczyk stał się prawdziwym symbolem "Odry", który zawsze starał się dawać z siebie jak najwięcej w każdym spotkaniu. Swoje oddanie dla klubu upamiętnił symbolicznym tatuażem na ramieniu w postaci kolorowego herbu "Odry".
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Żymańczyk rozpoczął na stałe pełnienie funkcji taksówkarza w Opolu (zajmował się tym również występując w "Odrze") i porusza się czarnym VW Touran. Dodatkowo pracuje społecznie jako ratownik WOPR na jednym z opolskich basenów.
27 lipca 2007 roku włodarze "Odry" postanowili wykorzystać postać "Żymana" dla dobra opolskiego klubu. Mianowicie "Żyman" dołączył do zarządu klubowego a do jego głównych zadań należało pozyskiwanie nowych zawodników do zespołu oraz służenie cenną radą i doświadczeniem trenerom wszystkich zespołów Odry. Po krótkim okresie pracy w klubie, "Żyman" podjął decyzję o rezygnacji z pełnionej funkcji.
Galeria zdjęć Żymana znajduje się tutaj. Polecamy również Wywiad rzeka z Józefem Żymańczykiem dla Weszło.com.
Podobał Ci się nasz artykuł? Cenisz i szanujesz naszą pracę?
Wesprzyj nasz serwis, aby takich artykułów pojawiało się więcej.
Read More
Urodzony 2 lutego 1975 roku w Opolu, pseudonim boiskowy "Mały". Jest młodszym bratem Zbigniewa, który występował w "Odrze" w latach 70-tych. Już od małego chłopca Marek Tracz wykazywał smykałkę do grania w piłkę nożną. Często uganiał się za piłką ze starszym bratem, aż w końcu stał się piłkarzem "Odry". Przygodę z "Odrą" rozpoczął w 1987 roku w trampkarzach. Od tej pory większość swojej kariery piłkarskiej poświęcił "niebiesko-czerwonym". Pierwsze występy w zespole seniorów "Odry" zaliczył w sezonie 1992/93.
W drużynie występował w środkowej linii mając zadania zarówno destrukcyjne jak i ofensywne. Cechą charakterystyczną tego zawodnika była ogromna zadziorność oraz wola walki. Potrafił doskonale dograć piłkę w pole karne, a jego uderzenia z rzutów wolnych siały postrach wśród bramkarzy. Wielką jego zaletą była technika.
Oprócz krótkich epizodów i występów w Varcie/Start Namysłów (wypożyczenie sezon 98/99), LKS Jankowy (wypożyczenie) oraz KKS Kalisz, nieprzerwanie (1992-2009) występował w barwach "Oderki", a przez wiele lat zakładał opaskę kapitana "niebiesko-czerwonych". Był podporą zespołu Zygfryda Blauta, która w 1997 po dziewięciu latach przerwy, powróciła na centralny szczebel rozgrywek. Miał niebagatelny udział w awansie do II ligi w 2006 roku. Dla opolskiej "Odry" zdobył aż 96 goli.
Zbigniew Tracz o swoim bracie:
Z.T.: Zdarzyło się nawet, że zagraliśmy przeciwko sobie. Jak grałem w Chemiku i mieliśmy mecz towarzyski z Odrą na Zakrzowie. Akurat Marek grał na środku pomocy, ja również zagrałem na tej pozycji. Dostał ode mnie dwa razy kosę, ale tak po bratersku, nie było to złośliwe. Raz się obrócił po jednym z takich zdarzeń, popatrzył na mnie z byka i pobiegł dalej.
HO: Chodząc na mecze "Odry" z pewnością obserwujesz brata i oceniasz jego grę.
Z.T.: Obserwuję i kibicuję Markowi, ale staram się siadać sobie gdzieś z daleka kibiców, aby nie słuchać komentarzy pod jego adresem. Kibic ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale bez przesady, jak czasami to się zdarza, kiedy rzucają epitetami wobec Marka. Wolę sobie w spokoju obejrzeć mecz.
HO: Jakbyś miał porównać dwóch piłkarzy: Zbyszka Tracza i Marka Tracza to co byś powiedział ?
Z.T.: Technicznie Marek nie jest ode mnie lepszy, to nie tylko moja opinia. Gdybyśmy połączyli jego wydolność i moje bieganie to któryś z nas grałby w reprezentacji Polski. Ja byłem nieco leniwy na boisku, a Marek ma płuca na boisku.
Marek Tracz odszedł z klubu 13.02.2009 r. uznając, że w sytuacji w jakiej znalazła się opolska "Odra" nie widzi już sensu uprawiania futbolu w rodzinnym mieście:
"Dziękuję wszystkim kibicom, zarówno tym, którzy mnie lubili i tym, którzy za mną nie przepadali oraz wszystkim, z którymi współpracowałem w ciągu tych lat spędzonych w Odrze. Zawsze dawałem z siebie wszystko, ponieważ Odra jest tylko jedna!"
W rundzie jesiennej sezonu 2008/2009, która była zarazem jego ostatnią w Opolu, wystąpił w poszczególnych spotkaniach:
- 2 spotkania w Pucharze Polski (160 minut na boisku)
- 17 spotkań w I lidze (1484 minuty, 2 żółte kartki)
Obecnie występuje w zespole ligi okręgowej LZS Ligota Turawska, której ma pomóc w awansie do IV ligi.
Źródła: 90minut.pl, odraopole.com.pl
Urodzony 2 lutego 1975 roku w Opolu, pseudonim boiskowy "Mały". Jest młodszym bratem Zbigniewa, który występował w "Odrze" w latach 70-tych. Już od małego chłopca Marek Tracz wykazywał smykałkę do grania w piłkę nożną. Często uganiał się za piłką ze starszym bratem, aż w końcu stał się piłkarzem "Odry". Przygodę z "Odrą" rozpoczął w 1987 roku w trampkarzach. Od tej pory większość swojej kariery piłkarskiej poświęcił "niebiesko-czerwonym". Pierwsze występy w zespole seniorów "Odry" zaliczył w sezonie 1992/93.
W drużynie występował w środkowej linii mając zadania zarówno destrukcyjne jak i ofensywne. Cechą charakterystyczną tego zawodnika była ogromna zadziorność oraz wola walki. Potrafił doskonale dograć piłkę w pole karne, a jego uderzenia z rzutów wolnych siały postrach wśród bramkarzy. Wielką jego zaletą była technika.
Oprócz krótkich epizodów i występów w Varcie/Start Namysłów (wypożyczenie sezon 98/99), LKS Jankowy (wypożyczenie) oraz KKS Kalisz, nieprzerwanie (1992-2009) występował w barwach "Oderki", a przez wiele lat zakładał opaskę kapitana "niebiesko-czerwonych". Był podporą zespołu Zygfryda Blauta, która w 1997 po dziewięciu latach przerwy, powróciła na centralny szczebel rozgrywek. Miał niebagatelny udział w awansie do II ligi w 2006 roku. Dla opolskiej "Odry" zdobył aż 96 goli.
Zbigniew Tracz o swoim bracie:
Z.T.: Zdarzyło się nawet, że zagraliśmy przeciwko sobie. Jak grałem w Chemiku i mieliśmy mecz towarzyski z Odrą na Zakrzowie. Akurat Marek grał na środku pomocy, ja również zagrałem na tej pozycji. Dostał ode mnie dwa razy kosę, ale tak po bratersku, nie było to złośliwe. Raz się obrócił po jednym z takich zdarzeń, popatrzył na mnie z byka i pobiegł dalej.
HO: Chodząc na mecze "Odry" z pewnością obserwujesz brata i oceniasz jego grę.
Z.T.: Obserwuję i kibicuję Markowi, ale staram się siadać sobie gdzieś z daleka kibiców, aby nie słuchać komentarzy pod jego adresem. Kibic ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale bez przesady, jak czasami to się zdarza, kiedy rzucają epitetami wobec Marka. Wolę sobie w spokoju obejrzeć mecz.
HO: Jakbyś miał porównać dwóch piłkarzy: Zbyszka Tracza i Marka Tracza to co byś powiedział ?
Z.T.: Technicznie Marek nie jest ode mnie lepszy, to nie tylko moja opinia. Gdybyśmy połączyli jego wydolność i moje bieganie to któryś z nas grałby w reprezentacji Polski. Ja byłem nieco leniwy na boisku, a Marek ma płuca na boisku.
Marek Tracz odszedł z klubu 13.02.2009 r. uznając, że w sytuacji w jakiej znalazła się opolska "Odra" nie widzi już sensu uprawiania futbolu w rodzinnym mieście:
"Dziękuję wszystkim kibicom, zarówno tym, którzy mnie lubili i tym, którzy za mną nie przepadali oraz wszystkim, z którymi współpracowałem w ciągu tych lat spędzonych w Odrze. Zawsze dawałem z siebie wszystko, ponieważ Odra jest tylko jedna!"
W rundzie jesiennej sezonu 2008/2009, która była zarazem jego ostatnią w Opolu, wystąpił w poszczególnych spotkaniach:
- 2 spotkania w Pucharze Polski (160 minut na boisku)
- 17 spotkań w I lidze (1484 minuty, 2 żółte kartki)
Obecnie występuje w zespole ligi okręgowej LZS Ligota Turawska, której ma pomóc w awansie do IV ligi.
Źródła: 90minut.pl, odraopole.com.pl
Read More