Krystian Koźniewski był jednym z czołowych piłkarz Odry Opole w erze Antoniego Piechniczka. Ten urodzony w 1955 roku napastnik wyróżniał się błyskotliwą techniką co skutkowało regularnym powoływaniem do juniorskiej reprezentacji Polski. Zanim przeszedł do Odry zdobył wicemistrzostwo Polski w tej kategorii wiekowej w barwach Chemika Kędzierzyn-Koźle. To on strzelił bramkę dla Odry w rozgrywkach Pucharu UEFA w przegranym w Opolu meczu z Magdeburgiem (1-2). Swego czasu opolski dziennikarz Juliusz Stecki twierdził, że to piłkarz, który ma potencjał by stać się polskim Ferencem Puskasem.
Niestety tą dobrze zapowiadającą się karierę przerwała ciężka kontuzja kolana odniesiona w październiku 1977 w rozgrywanym na stadionie Odry meczu z Pogonią Szczecin. Zawodnik leczył się dwa lata w szpitalach w Opolu, Warszawie i Olsztynie, przechodząc trzy operacje, które nie przyniosły spodziewanego efektu i z tego powodu zakończył karierę.Taka była oficjalna wersja...
W marcu 1981 roku na łamach "Trybuny Opolskiej" ukazał się artykuł autorstwa Juliusza Steckiego pt. "5 lat za politykowanie" opisujący prawdziwe przyczyny przerwania kariery przez Koźniewskiego. Chwilę wcześnie sprawę opisał Stefan Szczepłek w "Piłce Nożnej". Był to w Polsce specyficzny czas, kiedy na fali "solidarnościowego buntu" doszło do rozprężenia nastrojów społecznych i poluzowania mechanizmów kontrolnych przez system socjalistyczny. Skutkowało to tym, że w mediach mówiono i opisywano sprawy, które wcześniej nie docierały do opinii publicznej z powodu panującej cenzury. Ten okres względnej wolności zakończył się w momencie wprowadzenia stanu wojennego.
Na początku 1978 roku Koźniewski przechodził leczenie w sanatorium w Korfantowie. I tam właśnie zaszło zdarzenie, które zadecydowało o jego dalszym losie. Podczas spożywania śniadania wraz z innymi pacjentami oglądał w telewizji przemówienie Edwarda Gierka, które w pewnym momencie dosadnie skrytykował. Niestety na stołówce przebywał też lokalny działacz partyjny, który z tego zajścia sporządził notatkę. I w tym miejscu wersje zdarzeń się rozchodzą. Sam piłkarz twierdzi, że powiedział tylko "sprowadzamy licencje a mięsem za to płacimy", natomiast według relacji działacza z jego ust wyszedł wulgarny komentarz "znów ten ch... coś tam p...li" Mimo, iż zeznania pozostałych świadków zdarzenia potwierdzały raczej wersję piłkarza to zarząd Odry Opole postanowił orzec drakońską karę dożywotniej dyskwalifikacji!
Krystian Koźniewski (z prawej) walczy o piłkę w meczu z 1.FC Magdeburg
Wyjaśnijmy, że była to decyzja głównych władz klubu zarządzająca wszystkimi sekcjami. Sami działacze sekcji piłkarskiej nie zgodzili się z tą decyzją i powołując się na regulamin PZPN złożyli odwołanie, którym zajęła się Komisja Dyscyplinarna Wojewódzkiej Federacji Sportu. Na jej posiedzeniu kolejny raz dano wiarę wersji działacza partyjnego zamieniając karę na 5 lat dyskwalifikacji. Wyroku nie podano do publicznej wiadomości a cała sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po 3 latach w wyniku wspomnianych już przemian.
Incydent wpłyną na realny proces leczenia kontuzji gdyż Koźniewskiemu odmawiano dostępu do najlepszych specjalistów i musiał się leczyć na własną rękę. Niestety również sam klub odciął sie od niego definitywnie, uniemożliwiając mu podjęcie na stadionie treningów pozwalających powrócić do pełnej sprawności.W ten sposób doszło do przerwania kariery jednego z bardziej perspektywicznych zawodników polskiej piłki w drugiej połowie lat 70-tych.
Aby ułożyć sobie życie na nowo Koźniewski jeździł w Opolu na taksówce a ostatecznie wyemigrował do Niemiec i obecnie mieszka koło Dusseldorfu. Mimo ewidentnej krzywdy jaką mu wyrządzono nie ma w sobie zadry do samego klubu. W 1981 r. wypowiedział się: "To mimo wszystko mój klub, w którym spędziłem kilka lat i do niego nie mam pretensji. Mam natomiast żal do ludzi, których zresztą już w nim nie ma.". Nie zapomniał zresztą o Odrze do dnia dzisiejszego. Ostatnio odwiedził Opole przy okazji meczu z Olimpią Zambrów, kiedy zorganizowano spotkanie dawnych sław Odry, gdzie zaprezentował się obok Antoniego Piechniczka, Józefa Młynarczyka, Romana Wójcickiego, Wojciecha Tyca, Józefa Klosego i całej plejady innych świetnych zawodników.
Józef Klose (z lewej), Sebastian Bergiel (HOO) oraz Krystian Koźniewski (z prawej) podczas spotkania zespołu trenera Antoniego Piechniczka w Opolu [2016]
Opracował: Grzegorz Bieniarz